03 Lut 2018, Sob 10:21, PID: 728849
Witam ,
Sama nie wiem jak zacząć ten post, ale spróbuje. Na początku grudnia zmarł nagłą śmiercią mój ojciec.Niestety mieliśmy sporadyczny kontakt.Moi rodzice rozstali się, jak miałam może 15 lat : nie potrafili się dogadać , ojciec wpadł w alkoholizm. Zostałam z mamą, a ojciec nigdy nie dbał o kontakty ze mną, wolał pić , nie interesowało go co u mnie jeśli już mieliśmy kontakt to jedyne co robił to gadał źle o mamie. Przez tą sytuacje niestety wpadłam wtedy w depresję lęki , leczyłam się, ale ojca też to mało interesowało, twierdził ze jestem głupia i tyle. Z początku widywałam się z Nim znosiłam to, ze pił itp. ale potem przez nieradzenie sobie z tym ograniczyłam to. Ojciec miał swoje życie jak poszłam na studia dorosłam nigdy nie dąźył do naprawy naszych relacji,a ja po prostu się bałam rozczarowania i bólu.Niedawno jednak odezwał się chciał się spotkać, a ja poprosiłam o czas by to przemyśleć , a jak już byłam bliska tej odwagi decyzji by porozmawiać albo choć napisać list to nie zdążyłam. Przyszła wiadomość, ze zmarł nagle .Nigdy się nie dowiem, co mi chciał powiedzieć . Nie umiem z tym żyć. Byłam egoistką bałam się o siebie, o to ze znowu nasilą mi się stany depresyjne, że nie dam rady z Nim porozmawiać. Nie umiem sobie wybaczyć. Wracając jeszcze wstecz mój ojciec do rozstania rodziców był kochającym czułym ojcem. (czyli większość dzieciństwa).Spędzaliśmy wspólnie więcej czasu niż ja z mamą. Mam wiele dobrych wspomnień. Zawsze okazywał mi dużo miłości i uwagi. Dopiero rozstanie rodziców wszystko posypało, a potem alkoholizm. Przestałam ojca w ogóle obchodzić i w kwestii materialnej emocjonalnej i każdej innej. Z racji wieku dorastania przeżyłam te sytuacje bardzo depresja a nawet próba samobójcza. W matce zawsze miałam wsparcie , ojca zostawiła matka,a ojciec mnie. Od razu dodam, że e matka nigdy nie utrudniała mi kontaktów z ojcem, ja w końcu przez stan psychiczny swój jego podejście przestałam być w stanie utrzymać tą relację.
Teraz ojca już nie ma. Los zabrał mi szansę by się nawet pożegnać. Nie wiem, co on czuł przeżywał ,dlaczego tak się zmienił, czy coś zrozumiał. Ciągle to do mnie nie dociera wydaje mi się, ze jeszcze się z Nim spotkam. Czuje się strasznie. Nigdy nie powiedziałam ojcu, co czułam ani jak mnie bolało jego zachowanie. Ani on nie wiedział, co ja czuje ani ja co on i tak już zostanie. Tyle ze jego nie ma, a mnie ta świadomość mojej winy przygniata. Przecież mogłam szybciej podjąć tą decyzję . Byłam straszną egoistką , myślałam tylko o sobie jak to na mnie wpłynie, czy znowu nie nasilą się depresja i lęki. Nawet z listem się wahałam , bo w sumie myślałam , że jak mu napisze całą prawdę to On się załamie. Bo mój ojciec miał słabą psychikę jak ja heh. Najgorsze w tym wszystkim jest to , że ja go naprawdę kochałam a swoim zachowaniem dawałam pewnie zupełnie inny komunikat.
Nie umiem odnaleźć się po tym wszystkim , pewnie trzeba czasu ale to mnie nie pociesza wcale. Jestem z tym sama , bo rodzina raczej średnio to przeżywa a z rodziną ojca też od dawna nie mam kontaktu i nie mam na Niego odwagi choć rodzice ojca pewnie cierpią podobnie jak ja. Tyle , że oni zawsze przez moje problemy mieli mnie za wariatkę, jak byłam dzieckiem akceptowali to że ojciec przy mnie pił itd. Jakoś nie umiem im tego zapomnieć , mimo że na pogrzebie zachowali się bardzo w porządku wobec mnie. W sumie nie wiem po co napisałam ten post , pewnie liczę że Ktoś może mnie zrozumie albo miał podobną sytuację albo zwyczajnie jest mądrzejszy i napisze mi coś mądrego .... Przepraszam jak to wszystko jest chaotyczne ale dużo we mnie emocji....
Sama nie wiem jak zacząć ten post, ale spróbuje. Na początku grudnia zmarł nagłą śmiercią mój ojciec.Niestety mieliśmy sporadyczny kontakt.Moi rodzice rozstali się, jak miałam może 15 lat : nie potrafili się dogadać , ojciec wpadł w alkoholizm. Zostałam z mamą, a ojciec nigdy nie dbał o kontakty ze mną, wolał pić , nie interesowało go co u mnie jeśli już mieliśmy kontakt to jedyne co robił to gadał źle o mamie. Przez tą sytuacje niestety wpadłam wtedy w depresję lęki , leczyłam się, ale ojca też to mało interesowało, twierdził ze jestem głupia i tyle. Z początku widywałam się z Nim znosiłam to, ze pił itp. ale potem przez nieradzenie sobie z tym ograniczyłam to. Ojciec miał swoje życie jak poszłam na studia dorosłam nigdy nie dąźył do naprawy naszych relacji,a ja po prostu się bałam rozczarowania i bólu.Niedawno jednak odezwał się chciał się spotkać, a ja poprosiłam o czas by to przemyśleć , a jak już byłam bliska tej odwagi decyzji by porozmawiać albo choć napisać list to nie zdążyłam. Przyszła wiadomość, ze zmarł nagle .Nigdy się nie dowiem, co mi chciał powiedzieć . Nie umiem z tym żyć. Byłam egoistką bałam się o siebie, o to ze znowu nasilą mi się stany depresyjne, że nie dam rady z Nim porozmawiać. Nie umiem sobie wybaczyć. Wracając jeszcze wstecz mój ojciec do rozstania rodziców był kochającym czułym ojcem. (czyli większość dzieciństwa).Spędzaliśmy wspólnie więcej czasu niż ja z mamą. Mam wiele dobrych wspomnień. Zawsze okazywał mi dużo miłości i uwagi. Dopiero rozstanie rodziców wszystko posypało, a potem alkoholizm. Przestałam ojca w ogóle obchodzić i w kwestii materialnej emocjonalnej i każdej innej. Z racji wieku dorastania przeżyłam te sytuacje bardzo depresja a nawet próba samobójcza. W matce zawsze miałam wsparcie , ojca zostawiła matka,a ojciec mnie. Od razu dodam, że e matka nigdy nie utrudniała mi kontaktów z ojcem, ja w końcu przez stan psychiczny swój jego podejście przestałam być w stanie utrzymać tą relację.
Teraz ojca już nie ma. Los zabrał mi szansę by się nawet pożegnać. Nie wiem, co on czuł przeżywał ,dlaczego tak się zmienił, czy coś zrozumiał. Ciągle to do mnie nie dociera wydaje mi się, ze jeszcze się z Nim spotkam. Czuje się strasznie. Nigdy nie powiedziałam ojcu, co czułam ani jak mnie bolało jego zachowanie. Ani on nie wiedział, co ja czuje ani ja co on i tak już zostanie. Tyle ze jego nie ma, a mnie ta świadomość mojej winy przygniata. Przecież mogłam szybciej podjąć tą decyzję . Byłam straszną egoistką , myślałam tylko o sobie jak to na mnie wpłynie, czy znowu nie nasilą się depresja i lęki. Nawet z listem się wahałam , bo w sumie myślałam , że jak mu napisze całą prawdę to On się załamie. Bo mój ojciec miał słabą psychikę jak ja heh. Najgorsze w tym wszystkim jest to , że ja go naprawdę kochałam a swoim zachowaniem dawałam pewnie zupełnie inny komunikat.
Nie umiem odnaleźć się po tym wszystkim , pewnie trzeba czasu ale to mnie nie pociesza wcale. Jestem z tym sama , bo rodzina raczej średnio to przeżywa a z rodziną ojca też od dawna nie mam kontaktu i nie mam na Niego odwagi choć rodzice ojca pewnie cierpią podobnie jak ja. Tyle , że oni zawsze przez moje problemy mieli mnie za wariatkę, jak byłam dzieckiem akceptowali to że ojciec przy mnie pił itd. Jakoś nie umiem im tego zapomnieć , mimo że na pogrzebie zachowali się bardzo w porządku wobec mnie. W sumie nie wiem po co napisałam ten post , pewnie liczę że Ktoś może mnie zrozumie albo miał podobną sytuację albo zwyczajnie jest mądrzejszy i napisze mi coś mądrego .... Przepraszam jak to wszystko jest chaotyczne ale dużo we mnie emocji....