Wątpię. Niby w jaki sposób? No chyba, że przeznaczysz je na leki. Mnie pieniądze nawet pomogły w fobię wpaść. Wstydziłam się, że pochodzę z ubogiej rodziny i nikogo do domu nie zapraszałam ponieważ wstyd mi było, że tak obskurnie mieszkam. Nadal mi wstyd. Wciąż się obawiałam, że ktoś się dowie jak wygląda moje mieszkanie, a jednocześnie miałam wrażenie, że wszyscy wiedzą i śmieją się za moimi plecami. Pieniądze zawsze były dla mnie drażliwym tematem. Kiedy już mam ich trochę to nie cierpię wydawać. Stałam się straszną sknerą.
Chodziło mi o podejście w stylu, walę wszystko mam kasę itp...
Nie matwię się i stresuję że za parę dni nie starczy na wynajem... - to też wpędza w lęki
Oczywiście że wpędza. Brak kasy wpędza w cholerne lęki, o czym napisałam w poście powyżej. To że może mi zabraknąć na czesne i wywalą mnie z uczelni też oczywiście mnie stresuje. Bardzo zależy mi na przyzwoitym poziomie życia. Nie jakichś tam super ekscesach i górach pieniędzy, ale chcę mieć tyle by mi wystarczyło by opłacić mieszkanie, rachunki etc. i od czasu do czasu na jakiś ciekawy gadżet czy wyjazd. Ale żeby fobia się dzięki kasie straciła? Raczej nie tędy droga.
niby nie mogą pomóc, bo jak wiadomo pieniądze szczęścia nie dają ale dają poczucie bezpiecznieństwa tzw. plecy, nie ma już tego strachu przed przyszłością ale to chyba inna bajka w przypadku fobii społecznej.
Myślę, że posiadanie pieniędzy nie zaszkodzi za to ich brak może pogorszyć fobię. Tak samo jak Ilsa wstydzę się swojego mieszkania i nikogo nie zapraszam. W mojej klasie wszyscy teraz podniecają się samochodami i tym, że robią prawko. Ja nie robię bo i tak wiem, że starzy nie kupią mi samochodu. I chociaż mi na tym nie zależy to i tak zawsze jakiś dyskomfort psychiczny jest
Ilsa napisał(a):Brak kasy wpędza w cholerne lęki, o czym napisałam w poście powyżej
w lęki i kompleksy. Chociaż uporczywy brak kasy zmusił mnie już liceum do szukania sobie pracy i przez to trochę się otwierałem na ludzi. Chociaż okupione było to ogromnym stresem.
Teraz, kiedy mam swoją kasę (może nie kokosy) mogę pozwolić sobie na jakieś tam przyjemności, typu wyjazdy i gadżety, chociaż w dalszej perspektywie czarno widzę mozliwość zupełnego uniezależnienia się od mieszkania z rodzicami. bo co - hipoteka na 30 lat?
Pieniądze nie mają tutaj nic do rzeczy. Mogą jedynie nasilić, albo zmniejszyć widoczność problemu. Nie zneutralizują go, ani nie sprawią, że zniknie. Tyle jest biedoty, a nie wszyscy to fobicy. Chodzi o to, co nam się do głowy kładzie, jak nas traktują rodzice, czy są troskliwi i kochający. Najbogatszy milioner może mieć lęki, a najbiedniejszy kloszard mieć pewność siebie.
W dobie kapitalizmu, jak sama nazwa wskazuje, zaryzykuję stwierdzenie że pieniądz równy jest bytowi.
Każdy walczy o kasę, świadomie bądź nie do końca, niejednokrotnie wystawiając bliźnich. Ubolewam nad tym, bo czasem trzeba być draniem, by móc wyżyć. Dlatego myślę że na czas dzisiejszy pieniądze mają wpływ na fobię - np. może zaistnieć sytuacja, gdy trzeba będzie w rozmowie z ekspedientką wybrać coś dużo tańszego i gorszego, np. chińskie mleko (oczywiście żartuję), co może być przyczyną utwierdzenia w fobii. Posiadając natomiast jakiś kapitał, bądź kapitalik wiele problemów natury egzystencjonalnej powinno odejść w niepamięć, wiedząc, że byt jest zapewniony. Jedzenia nie zabraknie, wody nie odetną, w najbardziej spektakularnym momencie filmu nie odetną prądu, tudzież nie zawita komornik. Moim zdaniem to duża ulga dla fobika, na pewno NIE JEST to czynnik decydujący.
Konkretniejszego zdania nie mam (uczucie, że jest w temacie jakiś autorytet i się ośmieszę? Działanie stricte automatyczne).
Ale nie każdy ma pieniądze, a wówczas otwierają się drzwi do prywatnych specjalistów i terapii indywidualnych itd.
Czyli pośrednio pomagają, a jak widać użytkowników przybywa.
Hmm...
Można by rzec, że w ten sposób doszliśmy do wniosku, że ich posiadanie bezpośrednio nie pomaga w żaden sposób ;]
Inaczej:
Mając chęci i możliwości do działania, można coś osiągnąć - czasem potrzebne są specjalne metody, do zdobycia których przeszkodą jest pieniądz - posiadając go, przeszkoda ta nie istnieje.
Czyli nie tyle pomaga, co nie utrudnia.
Nie zawsze prywatni są gorsi ;]. Gdybanie mym skromnym zdaniem.
W każdym razie co lepsi, tym mniej srebrników w kieszeni, to jest moim zdaniem nieuniknione, ale przypuszczam NFZ zawodowych lekarzy raczej nie satysfakcjonuje. Każdy za włożony trud chciałby uczciwego wynagrodzenia, pomijam naciągaczy