07 Kwi 2019, Nie 10:54, PID: 788256
Spotykając się ze znajomymi/rodziną/partnerem(ką) wolicie umawiać się na mieście, u kogoś w domu, czy częściej zapraszacie do siebie?
Dla mnie zapraszanie ludzi do domu jest najbardziej stresującą opcją ze wszystkich... Jakoś tak głupio wryło mi się w banię, że mój dom to moje miejsce, moja ostoja, mój prywatny kawałek świata i źle się czuję gdy wpuszczam do niego kogoś z zewnątrz.
Nie jestem też przez to w ogóle przyzwyczajona do gościnności - zapominam zapytać gości czy chcą cos pić, jak są głodni, to okazuje się, że nie mam nic go jedzenia. Potem strasznie mi głupio, bo zwykle jak chodzę do kogoś, to zostaję wzorowo ugoszczona.
Zanim zaczęły się wszystkie moje psycho-problemy miałam zupełnie inaczej - nawet chciałam gościć ludzi z Couchsurfingu (taki był plan, ale nigdy do tego nie doszło), podczas gdy teraz na maksa niekomfortowe jest dla mnie nawet gdy ktoś znajomy zostanie na jedną noc.
Jak to wygląda u was?
Dla mnie zapraszanie ludzi do domu jest najbardziej stresującą opcją ze wszystkich... Jakoś tak głupio wryło mi się w banię, że mój dom to moje miejsce, moja ostoja, mój prywatny kawałek świata i źle się czuję gdy wpuszczam do niego kogoś z zewnątrz.
Nie jestem też przez to w ogóle przyzwyczajona do gościnności - zapominam zapytać gości czy chcą cos pić, jak są głodni, to okazuje się, że nie mam nic go jedzenia. Potem strasznie mi głupio, bo zwykle jak chodzę do kogoś, to zostaję wzorowo ugoszczona.
Zanim zaczęły się wszystkie moje psycho-problemy miałam zupełnie inaczej - nawet chciałam gościć ludzi z Couchsurfingu (taki był plan, ale nigdy do tego nie doszło), podczas gdy teraz na maksa niekomfortowe jest dla mnie nawet gdy ktoś znajomy zostanie na jedną noc.
Jak to wygląda u was?