12 Kwi 2019, Pią 20:03, PID: 788885
Witajcie!
To jest jeden z głównych tematów który uprzykrza mi życie,i nie daje spokoju!!!!!!! Nie potrafię przez to normalnie funkcjonować, ciągle mi to siedzi w głowie. Chodzi o to,że wstydzę się mężczyzn.[ogólnie ludzi ale płci męskiej najbardziej ] Nie potrafię z nimi rozmawiać,mam pustkę w głowie nie potrafię się wyluzować w ich towarzystwie ,śmiać się. Zawsze analizuje to co chce powiedzieć. Gdy z kimś rozmawiam to zawsze z takim zawstydzeniem,czasem mi głos więźnie w gardle,ąz nie jestem w stanie wykrzesać z siebie słowa. Kiedy czuje sie niekomfortowo np. na spotkaniu zaczynam zachowywać się nerwowo,i staję się wyniosła,albo mówię,że muszę już iść. Unikam ich,czy to sąsiad,ktoś z widzenia,ze szkoły-nie ma znaczenia,czasem spuszczam głowę,udaje,że robię coś na telefonie ,zeby udać ,że nie widzę. Rozmowa face to face mnie stresuję..
Mam niską samoocenę,ciągle wydaje mi się,że jestem jeszcze za mało doskonała,przecież płeć męska to wzrokowcy! Boję się,że nie spełnie jego oczekiwań,że jak mnie pozna bliżej zobaczy jaka jestem [nudna,mało przebojowa,bez pasji z niska samooceną] to mnie odrzuci,utnie spotkanie/ kontakt. Nie patrze też w oczy unikam kontaktu wzrokowego, peszy mnie to niemiłosiernie,zamiast skupić się na spotkaniu na rozmowie ja analizuje swój wygląd. Nie lubie jak ktos na mnie patrzy zwłaszcza z bliska,wtedy mam wrażenie ,że zaraz się skrzywi na mój widok,popatrzy z niesmakiem albo powie,że mu sie nie podobam a to dla mnie strzał w serce ...Mój brat kiedyś notorycznie krytykował mój ''ryj'' ''ale masz ryj'' , ''schowaj ten ryj'', w sumie do dziś to robi ehh Zdarzyło się też kilka krzywych spojrzeń na ulicy od mężczyzn.W gimnazjum się wyśmiewano ze mnie. W domu też panował alkohol, krzyk,płacz itp..
Z czasem sie wyrobiłam. Faceci zaczęli na mnie zwracać uwagę,a ja pogrążona w swoim świecie nie potrafię dopuścić nikogo do siebie,zawsze gdy czuje na sobie spojrzenia to spuszczam wzrok a potem unikam.
Nie jestem aseksualna. Odczuwam do facetów pociąg fizyczny. Umawiałam się przez portal randkowy na różne spotkania,przed każdym spotkaniem wspomagałam się dopalaczami albo wypiłam kilka drinków na odwagę i ,pomagało,choc na tyle,żeby się spotkać i zagłuszyć stres..Choć nadal unikałam tego kontaktu wzrokowego i gdy rozmowa skupiała sie na mnie to denerwowałam sie i stresowałam. Nie potrafię być spontaniczna,tworzę wokół siebie barierę, dystans emocjonalny,zachowuje się bardzo nienaturalnie i mam skrępowane ruchy. Nieważne czy pisalam wczeniej z nim tydzien czy dwa miesiace..Kiedyś ktoś zapraszał mnie na kręgle,na łyżwy a ja odmówilam bo wiem,że przez cały czas byłabym skrępowana i dziwnie się czuła, gdyby na mnie patrzył,wole iść na piwo lub spacer..Wiem smutne Teraz utrzymuje kontakt internetowy z pewnym chlopakiem od trzech lat.Przez ten czas sie nie spotkaliśmy. Boje sie,że spotkanie może sprawić,że kontakt internetowy się skonczy,że nie będzie takiego ''flow'' na zywo jak przez internet,nie bedzie o czym gadać itp..Mimo,że specjalnie mi na nim nie zalezy to jest moim najlepszym kolegą [co prawda internetowym] i nie chciałabym,żeby po spotkaniu nasze relację się osłabiły. Pisalam mu o wszystkich obawach,wie,że chodze na terapie i moich problemach itp...
Ostatnio tez odezwał się do mnie na FB pewien mężczyzna całkiem mi się podoba,a ja go unikam,on prosi o spotkanie,napisałam,że jestem niesmiała,on ciągle prawi mi komplementy i chce mnie poznać ,nie przywykłam do takiej adoracji,boje się,że spotkanie bedze drętwe a on się nastawiał,że wyjdzie fajnie,że zobaczy we mnie milczka,i osobę która zachowuje sie sztucznie i da sobie ze mną spokój. Nie wiem dlaczego płeć męska wywołuje u mnie tak cholerny lęk? Czuje się ciągle oceniana i przypisywana do kategorii łóżkowych a z drugiej strony inaczej nie potrafię,w mojej głowie mężczyźni pełnia jedynie role ''demonów seksu'' . Nie potrafię odzielić tego i myśleć o nich, np.jak o koleżance,- kimś komu mogę się zwierzyć iść do wesolego miasteczka i pokazac swoje emocje... itp
Proszę o rady,jak mam sobie z tym radzic co robic? to mnie wykańcza? Nie potrafię sobie pomóc
To jest jeden z głównych tematów który uprzykrza mi życie,i nie daje spokoju!!!!!!! Nie potrafię przez to normalnie funkcjonować, ciągle mi to siedzi w głowie. Chodzi o to,że wstydzę się mężczyzn.[ogólnie ludzi ale płci męskiej najbardziej ] Nie potrafię z nimi rozmawiać,mam pustkę w głowie nie potrafię się wyluzować w ich towarzystwie ,śmiać się. Zawsze analizuje to co chce powiedzieć. Gdy z kimś rozmawiam to zawsze z takim zawstydzeniem,czasem mi głos więźnie w gardle,ąz nie jestem w stanie wykrzesać z siebie słowa. Kiedy czuje sie niekomfortowo np. na spotkaniu zaczynam zachowywać się nerwowo,i staję się wyniosła,albo mówię,że muszę już iść. Unikam ich,czy to sąsiad,ktoś z widzenia,ze szkoły-nie ma znaczenia,czasem spuszczam głowę,udaje,że robię coś na telefonie ,zeby udać ,że nie widzę. Rozmowa face to face mnie stresuję..
Mam niską samoocenę,ciągle wydaje mi się,że jestem jeszcze za mało doskonała,przecież płeć męska to wzrokowcy! Boję się,że nie spełnie jego oczekiwań,że jak mnie pozna bliżej zobaczy jaka jestem [nudna,mało przebojowa,bez pasji z niska samooceną] to mnie odrzuci,utnie spotkanie/ kontakt. Nie patrze też w oczy unikam kontaktu wzrokowego, peszy mnie to niemiłosiernie,zamiast skupić się na spotkaniu na rozmowie ja analizuje swój wygląd. Nie lubie jak ktos na mnie patrzy zwłaszcza z bliska,wtedy mam wrażenie ,że zaraz się skrzywi na mój widok,popatrzy z niesmakiem albo powie,że mu sie nie podobam a to dla mnie strzał w serce ...Mój brat kiedyś notorycznie krytykował mój ''ryj'' ''ale masz ryj'' , ''schowaj ten ryj'', w sumie do dziś to robi ehh Zdarzyło się też kilka krzywych spojrzeń na ulicy od mężczyzn.W gimnazjum się wyśmiewano ze mnie. W domu też panował alkohol, krzyk,płacz itp..
Z czasem sie wyrobiłam. Faceci zaczęli na mnie zwracać uwagę,a ja pogrążona w swoim świecie nie potrafię dopuścić nikogo do siebie,zawsze gdy czuje na sobie spojrzenia to spuszczam wzrok a potem unikam.
Nie jestem aseksualna. Odczuwam do facetów pociąg fizyczny. Umawiałam się przez portal randkowy na różne spotkania,przed każdym spotkaniem wspomagałam się dopalaczami albo wypiłam kilka drinków na odwagę i ,pomagało,choc na tyle,żeby się spotkać i zagłuszyć stres..Choć nadal unikałam tego kontaktu wzrokowego i gdy rozmowa skupiała sie na mnie to denerwowałam sie i stresowałam. Nie potrafię być spontaniczna,tworzę wokół siebie barierę, dystans emocjonalny,zachowuje się bardzo nienaturalnie i mam skrępowane ruchy. Nieważne czy pisalam wczeniej z nim tydzien czy dwa miesiace..Kiedyś ktoś zapraszał mnie na kręgle,na łyżwy a ja odmówilam bo wiem,że przez cały czas byłabym skrępowana i dziwnie się czuła, gdyby na mnie patrzył,wole iść na piwo lub spacer..Wiem smutne Teraz utrzymuje kontakt internetowy z pewnym chlopakiem od trzech lat.Przez ten czas sie nie spotkaliśmy. Boje sie,że spotkanie może sprawić,że kontakt internetowy się skonczy,że nie będzie takiego ''flow'' na zywo jak przez internet,nie bedzie o czym gadać itp..Mimo,że specjalnie mi na nim nie zalezy to jest moim najlepszym kolegą [co prawda internetowym] i nie chciałabym,żeby po spotkaniu nasze relację się osłabiły. Pisalam mu o wszystkich obawach,wie,że chodze na terapie i moich problemach itp...
Ostatnio tez odezwał się do mnie na FB pewien mężczyzna całkiem mi się podoba,a ja go unikam,on prosi o spotkanie,napisałam,że jestem niesmiała,on ciągle prawi mi komplementy i chce mnie poznać ,nie przywykłam do takiej adoracji,boje się,że spotkanie bedze drętwe a on się nastawiał,że wyjdzie fajnie,że zobaczy we mnie milczka,i osobę która zachowuje sie sztucznie i da sobie ze mną spokój. Nie wiem dlaczego płeć męska wywołuje u mnie tak cholerny lęk? Czuje się ciągle oceniana i przypisywana do kategorii łóżkowych a z drugiej strony inaczej nie potrafię,w mojej głowie mężczyźni pełnia jedynie role ''demonów seksu'' . Nie potrafię odzielić tego i myśleć o nich, np.jak o koleżance,- kimś komu mogę się zwierzyć iść do wesolego miasteczka i pokazac swoje emocje... itp
Proszę o rady,jak mam sobie z tym radzic co robic? to mnie wykańcza? Nie potrafię sobie pomóc