15 Mar 2021, Pon 14:22, PID: 839182
(Nie wiem, czy to właściwy dział, ale mam wrażenie, że od leków ten problem się zaczął, więc.)
Brałam sulpiryd 100 mg, przepisany na depresję i zaburzenia lękowe, i czułam się na nim całkiem dobrze. Po kilku tygodniach psychiatra chciała mi zmienić lek na amisulpryd (Solian), bo podobny, a niby silniejszy. I tu zaczęły się moje problemy.
Na początku amisulpryd wywoływał u mnie głównie duży niepokój, ale po 2-3 dniach dołączył brak apetytu i nudności. Wtedy też zaczęłam odczuwać silną anhedonię, nie mogłam się na niczym skupić, wszystko mnie męczyło i nudziło, godziny dłużyły się w nieskończoność, byłam bardzo płaczliwa.
Po konsultacji z psychiatrą odstawiłam amisulpryd i wróciłam do sulpirydu, ale powyższe objawy właściwie nie minęły. Zmagam się z nimi już w sumie dwa tygodnie.
Nie mam już nudności, ale nie mam takiego apetytu jak dawniej. Dosłownie nic nie chcę robić. Przetrwanie każdego dnia jest potworną męczarnią. Zabijanie czasu jest torturą, i to najbardziej uniemożliwia mi normalne życie. Do wszystkiego muszę się zmuszać, nic nie daje mi żadnej radości, nawet zajęcia, które lubiłam. Ewentualna poprawa nastroju jest niewielka i chwilowa.
Psychiatra powiedziała tylko, że gdy sulpiryd zacznie znowu działać, poczuję się lepiej. Ale biorę go od tygodnia i nie jest w ogóle lepiej, wręcz przeciwnie, coraz gorzej. Nie miałam takich objawów nigdy, a już na pewno nie tak nasilonych - to nie jest stan depresyjny albo zwykła nuda, do tych byłam przyzwyczajona, potrafiłam sobie z nimi radzić, i te zawsze mijały.
Nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje, i przeraża mnie to. Chcę odstawić sulpiryd na parę dni, może to poprawi mój stan - nie przychodzi mi do głowy inne rozwiązanie. Czy ktoś tutaj miał podobne objawy, po sulpirydzie/amisulprydzie albo innych lekach?
Brałam sulpiryd 100 mg, przepisany na depresję i zaburzenia lękowe, i czułam się na nim całkiem dobrze. Po kilku tygodniach psychiatra chciała mi zmienić lek na amisulpryd (Solian), bo podobny, a niby silniejszy. I tu zaczęły się moje problemy.
Na początku amisulpryd wywoływał u mnie głównie duży niepokój, ale po 2-3 dniach dołączył brak apetytu i nudności. Wtedy też zaczęłam odczuwać silną anhedonię, nie mogłam się na niczym skupić, wszystko mnie męczyło i nudziło, godziny dłużyły się w nieskończoność, byłam bardzo płaczliwa.
Po konsultacji z psychiatrą odstawiłam amisulpryd i wróciłam do sulpirydu, ale powyższe objawy właściwie nie minęły. Zmagam się z nimi już w sumie dwa tygodnie.
Nie mam już nudności, ale nie mam takiego apetytu jak dawniej. Dosłownie nic nie chcę robić. Przetrwanie każdego dnia jest potworną męczarnią. Zabijanie czasu jest torturą, i to najbardziej uniemożliwia mi normalne życie. Do wszystkiego muszę się zmuszać, nic nie daje mi żadnej radości, nawet zajęcia, które lubiłam. Ewentualna poprawa nastroju jest niewielka i chwilowa.
Psychiatra powiedziała tylko, że gdy sulpiryd zacznie znowu działać, poczuję się lepiej. Ale biorę go od tygodnia i nie jest w ogóle lepiej, wręcz przeciwnie, coraz gorzej. Nie miałam takich objawów nigdy, a już na pewno nie tak nasilonych - to nie jest stan depresyjny albo zwykła nuda, do tych byłam przyzwyczajona, potrafiłam sobie z nimi radzić, i te zawsze mijały.
Nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje, i przeraża mnie to. Chcę odstawić sulpiryd na parę dni, może to poprawi mój stan - nie przychodzi mi do głowy inne rozwiązanie. Czy ktoś tutaj miał podobne objawy, po sulpirydzie/amisulprydzie albo innych lekach?