17 Mar 2021, Śro 14:19, PID: 839265
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 17 Mar 2021, Śro 14:30 przez beata7.)
Za tydzień czeka mnie pierwsza wizyta u psychiatry (na NFZ, prywatnie nigdy nigdzie nie byłam), a ja czuję się kompletnie na nią niegotowa i cały czas odpycham od siebie myśli o niej. Wiem że na kilka dni przed wizytą ogarnie mnie przerażenie i możliwe że stchórzę, bo miałam tak gdy miałam iść do psychologa, stchórzyłam kilka razy zanim wreszcie udało mi się pójść po raz pierwszy ubiegłego lata. A udało mi się to tylko dlatego, że mojej mamie udało się jakimś cudem użyć odpowiednich słów żeby mnie przekonać, to był prawdziwy cud, chyba ja ją wtedy trochę naprowadziłam, pamiętam że robiłam jej sceny i wyrzuty, krzyczałam z bezsilności, aż w końcu nie wytrzymałam i jakoś ze mnie wyszły te instrukcje co ma mi mówić, a na nią tak to wszystko podziałało psychicznie, że jak nie ona spięła się i się do nich zastosowała. Teraz gdy minęło tyle miesięcy temat nigdy już nie był poruszany, teraz żyjemy w innych warunkach i tamten scenariusz już nie jest możliwy. Nie mam już nawet siły robić scen, by ona mnie wreszcie zrozumiała i zadziałała tak jak tego potrzebuję. Teraz jestem zdana tylko na siebie, a sama siebie na pewno nie przekonam, za bardzo już się u mnie rozwinęła fobia społeczna, już w ogóle nie wychodzę z domu nawet. Jak byłam u psychologa to ledwo cokolwiek sensownego powiedziałam, a już wieczorem i przez kilka kolejnych dni wyrzucałam sobie wszystko co zrobiłam źle. Z tego co pamiętam psycholog na mojej pierwszej i ostatniej jak na razie wizycie wypelnila jakis tam kwestionariusz i test na fobię społeczną, przyszłam do niej ze skierowaniem od innego lekarza ktory podejrzewal że mam problemy z oddychaniem przez nerwicę i tez powiedzialam psychologowi o niektórych moich objawach lękowych, a po tym jak powiedzialam o tym ze nie jestem w stanie o pewnych rzeczach mówić to powiedziała że zaleca wizytę u psychiatry i że potem mam przyjść do niej znowu. No ale mijały miesiące, a częściowo przez sytuację z pandemią, częściowo przez mój brak zaangażowania opóźniała i opóźniała się ta wizyta. Ale ostatnio bardzo pogorszył się mój stan jeśli chodzi o oddech i wygląda na to, że znowu muszę zacząć chodzić po lekarzach... Tak bardzo tego nie chcę, a jednoczeście trochę chcę, z jednej, mocniejszej strony najchętniej dalej siedziałabym cały czas w domu i nie narażała się na żaden stres (choć i tu mnie stres dopada, ale innego rodzaju), tak się zasiedziałam w czterech ścianach że jeszcze bardziej boję się świata zewnętrznego i musu by żyć jak inni ludzie, z drugiej strony chciałabym kiedyś być normalna, mimo że nie bardzo umiem sobie wyobrazić siebie bez obecnych blokad bo zawsze je miałam, a z wiekiem tylko się pogłębiały. To chyba wszystko co chciałam napisać, chociaż pewnie zapomniałam o czymś ważnym 😒