30 Sie 2011, Wto 20:20, PID: 269575
stap!inesekend napisał(a):np. rodzicow tez nie za bardzo kocham. (...) w ogole to nie jest mi zle samemu (w sensie, ze bez milosci, bez przyjaciol to inna sprawa) (...) nie zrezygnuje z tego powodu ze studiow czy kariery. Dziwie sie, ze sa ludzie, ktorzy dla milosci moga takie rzeczy robic. a pare(nascie) lat pozniej cierpia...ciekawe czy stap!inesekend dalej tak uważa; można powiedzieć, że myślę podobnie, tzn. nie kocham nikogo obecnie, to, że mnie "coś tam" obchodzi nie jest potwierdzeniem takowego uczucia, i moja super-hiper-obojętność, którą wytykają mi już chyba wszyscy :-D nie mówiąc o zaangażowaniu. przy czym nie sądzę, żeby którekolwiek z nas nie potrafiło kochać, trzeba czasu i odpowiedniej osoby,w sumie nawet dużo czasu- może to wynika z tego, iż niektórym trudno jest ufać, wydaje się, że łatwiejszym wyjściem będzie taka ucieczka, niż próbowanie czegoś. sama obawiam się "kagańca emocjonalnego", czyli uzależnienia od kogoś, tego, ze ktoś mógłby poznać mnie bardziej niż to "konieczne" (wg mnie konieczne...) ale staram się jakoś przełamywać i otwierać, niewiele, ale lepsze coś niż nic
p.s chimera pisała w podobnym wątku, ten znalazłam rano, ale nie mogłam wtedy napisać, poza tym chciałam zacytować stap... więc napisałam tutaj.