20 Maj 2008, Wto 21:25, PID: 23521
To pewnie Sugar i jej nowa kamera...
20 Maj 2008, Wto 21:25, PID: 23521
To pewnie Sugar i jej nowa kamera...
21 Maj 2008, Śro 17:09, PID: 23674
To atrapa. Żeby spokój był.
21 Maj 2008, Śro 17:15, PID: 23676
ja się jej wcale nie boję
21 Maj 2008, Śro 17:20, PID: 23677
jeden mądry
21 Maj 2008, Śro 20:39, PID: 23705
Ja też się jej nie przestraszyłem. Przecież nie od dziś wiemy, że tylko Leon i Lilith monitorują to forum
03 Cze 2008, Wto 16:22, PID: 25678
Jej jak czytam te wszystkie posty to tak jakbym czytała o sobie. Tak wiele się pokrywa z moim życiem.
Ale dokładniej w kontaktach z ludźmi to mam tak, że nie potrafię zmieniać sposobu patrzenia na rolę danego człowieka w moim życiu. Jeżeli poznam kogoś na baletach, tzn on mnie poprosi do tańca to nie krępuje mnie taniec z nim, nawet zdarzało mi się pocałować się z chłopakiem którego dopiero poznałam, ale jak wychodzimy na zewnatrz żeby porozmawiać i gdy kończą się standardowe pytania typu co robisz? gdzie mieszkasz? ile masz lat? masz rodzeństwo? to już nie wiem o czym rozmawiać, a bardzo chce, bo nie raz jest tak że trafię na fajnego chłopaka ale on się mną szybko nudzi, bo ja potrzebuje czasu żeby móc się przed nim otworzyć rozmawiać normalnie jak zdrowy człowiek, no i nic mi nie wychodzi co jeszcze bardziej zamyka mnie w sobie, bo przez to czuję się beznadziejna. A przecież wiem że nie jestem, jak stłuc tę szybę która nie pozwala pokazać mi się światu?? Nie czuję się głupia, mam szerokie zainteresowania a mimo to nie wiem co powiedzieć, choć bardzo chcę, jakbym miała jakąś blokadę, skąd to się bierze. W dodatku jeżeli przebywam w towarzystwie ludzi których cenię a nie znam jeszcze zbyt dobrze, bo niewielu daje mi szanse, widząc że sie nich zamykam, choć tak nie jest, to nie potrafię być towarzyska chociaż bardzo tego chcę. Pisałam o rolach ludzi, chodzi mi o to że jak poznam danego człowieka w jakiejś sytuacji np jako kolegę z uczelni, nie potrafię sobie go wyobrazić jako np mojego chłopaka, choć bardzo mi się podoba. Kolega zostaje kolegą, nawet jeżeli widzę, że on do mnie startuje to robie wszystko żeby mu nie okazać zainteresowania choć chciałabym, głupie to. Tak samo jest jeżeli poznam kogoś w trakcie wykonywania pracy przez tego człowieka, nadal będzie on dla mnie tylko np sprzedawcą, urzędnikiem, lekarzem, nie wyobrażam sobie zaprzyjaźnić się z taką osobą. Także to jaką rolę ktoś ma w moim życiu ustala miejsce, sytuacja w której daną osobę poznaję. Nie wiem czy wiecie o co mi chodzi. Nie boję się mówić o sobie, ale boję się że tym kogoś zanudzę, że jak zacznę opowiadać to to wyjdzie nieciekawie i za długo, albo wydam się dziwna, albo mi się wtedy to wydaje takie dziwne, więc nie mówię. Więc zazwyczaj siedzę i słucham innych, ewentualnie powiem pare słów standardowych dla danych sytuacji, takich aby coś powiedzieć ale nigdy nie moich. Jak jakaś grupa ludzi wśród której przebywam żartuje sobie, to owszem chwytam te żarty ale nie umiem się w to włączyć więc zazwyczaj się tylko śmieję, i śmieje z reguły najwięcej, choć w grupie ludzi znanej mi od dłuuugiego czasu i w której mam świadomość, że mnie akceptują potrafię. Jeśli chodzi o Internet to nie mam problemów z pisaniem na forum, wręcz przeciwnie, na forach mogę się wygadać, dltego o ile mi się chce, bo z tym chceniem czegokolwiek też mam problemy, to szukam for o tematach na które mam sporą wiedzę lub coś do powiedzenia i wtedy zazwyczaj mam słowotok (jak tutaj np). Ale jeżeli gadam na privie z jedną osobą już czuję się mniej pewnie i zaczyna mi brakować tematów, choć jest znacznie łątwiej niż w realu. Pojawił się w postach również motyw kamer, też to mam, pamiętam że od kąd byłam dzieckiem, jak robiłam coś wbrew moim rodzicom gdy nie było ich w domu np podjadałam słodycze choć mi zabronili albo grzebałam w szafkach, kosmetykach mamy czy coś w tym stylu to miałam wrażenie że to widzą bo w domu są kamery. Teraz też czasami mam wrazęnie że widzą co robię. Ale największy problem mam z kamerką przy laptopie, wpada mi do głowy myśl że ktoś się włamał na mojego kompa i przejął konrole nad kamerką internetową i mnie w tej chwili widzi, więc czasami jak źle wyglądam albo jak sie przebieram to ja zasłaniam kartką...
03 Cze 2008, Wto 17:40, PID: 25698
Mi pani psycholog powiedziała najpierw masz zespół aspergera - jak mnie poznała powiedziała a jednak się myliłam masz fobie społeczną.
03 Cze 2008, Wto 21:38, PID: 25776
Blue_Candy napisał(a):Pojawił się w postach również motyw kamer, też to mam, pamiętam że od kąd byłam dzieckiem, jak robiłam coś wbrew moim rodzicom gdy nie było ich w domu np podjadałam słodycze choć mi zabronili albo grzebałam w szafkach, kosmetykach mamy czy coś w tym stylu to miałam wrażenie że to widzą bo w domu są kamery. Teraz też czasami mam wrazęnie że widzą co robię. Ale największy problem mam z kamerką przy laptopie, wpada mi do głowy myśl że ktoś się włamał na mojego kompa i przejął konrole nad kamerką internetową i mnie w tej chwili widzi, więc czasami jak źle wyglądam albo jak sie przebieram to ja zasłaniam kartką... Też tak kiedyś miałem. Bałem się że ludzie mnie podglądają. Moja kuchnia wychodzi na podwórko ale okno jest 2 metry nad ziemią. Zawsze bałem się że ludzie stoją za oknem i na mnie patrzą, jak robię herbatę, kanapki itd. Stresa miałem okropnego. Trochę mi to zostało ale już nie w takim stopniu.
26 Cze 2008, Czw 21:33, PID: 31765
Hmmm to ja mialem wersje mniej srebrno-ekranową Jak bylem maly miewalem wrazenie jakbym byl jedynym czlowiekiem funkcjonujacym na swiecie, np. wchodzac do sklepu tam wszystko zaczyna funkcjonowac, tetnic zyciem, kiedy wychodze wszytko zamiera w bezruchu i oczekuje mojego powrotu. Ogolnie, ze znajduje sie w srodku jakiegos eksperymentu albo i to nie... w zasadzie nie pamietam dokladnie Ale byla to bardziej fantazja niz obawa przed tym, ze faktycznie takie sa realia, w zasadzie nie dziwne, jesli maly chlopiec mysli o takich rzeczach, to pozniej wyrasta z niego taki rododendron
29 Cze 2008, Nie 20:08, PID: 33715
SpawnLQX napisał(a):Hmmm to ja mialem wersje mniej srebrno-ekranową Jak bylem maly miewalem wrazenie jakbym byl jedynym czlowiekiem funkcjonujacym na swiecie, np. wchodzac do sklepu tam wszystko zaczyna funkcjonowac, tetnic zyciem, kiedy wychodze wszytko zamiera w bezruchu i oczekuje mojego powrotu. Ogolnie, ze znajduje sie w srodku jakiegos eksperymentu albo i to nie... w zasadzie nie pamietam dokladnie Ale byla to bardziej fantazja niz obawa przed tym, ze faktycznie takie sa realia, w zasadzie nie dziwne, jesli maly chlopiec mysli o takich rzeczach, to pozniej wyrasta z niego taki rododendron To miałeś obawę, wrażenie, wydawało Ci się, czy to była tylko fantazja? Bo jeśli tak naprawdę Ci się wydawało, to znaczy, że miałeś silne urojenia i to by, na moje oko, na objawy shizofrenii wyglądało.
29 Cze 2008, Nie 20:20, PID: 33735
Takie fantazje z dziecinstwa, w ta konkretnie nigdy szczerze nie wierzylem, ale w podobne rzeczy tego typu i owszem zdazalo mi sie. Tyle, ze co jakis czas trafiam na grupke racjonalistow, miedzy ktorymi przebywam dluzszy czas i oni wylewaja mi kubel zimnej wody na glowe. Co do moich problemow, jak wspomnialem przychodzac tu pare dni temu, u mnie na problamach natury nurotycznej prawdopodobnie sie nie konczy. Chyba, mam te rzedu zaburzen psychotycznych, niedlugo sie zbiore do psychiatry zobaczymy co mi powie.
When I say crazy, it means... cccCCrrr4444zzzzzYYY.
29 Cze 2008, Nie 20:47, PID: 33779
Z rodzajami zaburzeń, to przedewszystkim jest tak, iż to, co określane mianem jest poszczególnym z nich to klasyfikacja - czyli zamykanie w ramach - jak wiadomo, ludzka psychika, jest niekonkretna, tak więc nazewnictwo, to jedynie tworzenie pewnych, często sztucznych ram, w celu określenia danego zaburzenia. Jak wiadomo, ludzka psychika jest zawsze bardzo skomplikowana i tak naprawdę każdy ma w sobie pewne cechy, które możnaby bylo uznać, za objawy poszczególnych z nich, dlatego też cechy neurotyczne, nie wykluczają cech psychotycznych, a wręcz często mogą się uzupełniać.
Czytałem Twój post powitalny. Piszesz tam o gonitwie myśli, dotyczącej tego, iż nawet nie możesz spać, przez wyżej wymienioną. Ta gonitwa myśli, to cecha psychotyczna, aczkolwiek myślę, że te problemy dotyczą sporej części w większym, lub mniejszy stopniu, osób cierpiących na fobię społeczną.
29 Cze 2008, Nie 20:54, PID: 33801
Cechy psychotyczne, potafia byc rozwinieciem, bardziej zaawansowanych cech neurotycznych np. osobowosc psychotyczna, moze prowadzic do psychozy. W przypadku fobikow, ktorzy sie nie lecza, tylko izoluja sie spoleczenstwa i pograzaja sie w introwertycznych przemysleniach na tematy ze soba zwiazane, potafia wystapic powazniejsze zaburzenia niz fobie itp.
U mnie jest tak, ze ja sie mniej wiecej kontroluje bo jestem swiadomy swoich problemow, i staram sie odroznic fakty od fikcji.
09 Lip 2008, Śro 10:17, PID: 41929
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09 Lip 2008, Śro 15:00 przez emmii.)
Witam wszystkich choć to nie miejsce na powitanie. Ja podejrzewam u siebie też fobię...podejrzewam hehe na 100% coś jest ze mną nie tak. Generalnie mój problem polega na tym, że strasznie to ukrywam (cuż za nowośc...) a bym chciała, żeby inni nie zmuszali mnie do pewnych zachowań. Np mój chłopak do częstych kontaktów z jego rodziną (urodziny imieniny stu tysięcy krewnych). I właśnie mam z nim jeszcze taki problem że on jest osobą za+ gadatliwą i śmiałą. I na wszelkich spotkaniach nie daje dojść do głosu innym. Bo u mnie w domu to nie utrzymywaliśmi takich zażyłych kontaktów z nikim. Tylko paru znajomych i się tak nie odwiedzaliśmy. A mój chłopak ma baaardzo dużo znajomych i niektórych szczerze lubię Ale nie dla mnie takie kontaktowe życie Ale wrócę do sedna. Czasami mam wrażenie, że gdyby nie te duże "spotkania" czyli sytuacje gdzie jest duże grono ludzi (nie wyobrażam sobie ślubu) np urodziny itp to nie byłoby sytuacji którymi bym się przejmowała na zaś. Po prostu byłoby ok bo nie stresowałabym się. W małym gronie jeszcze daję radę. Z takich objawów które mnie najbardziej denerwują to trzęsące się ręce, dziwny wyraz twarzy i głos. I po prostu boję się tego jak diabli. Więc najchętniej unikałabym dużych imprez i problem z głowy (no prawie hehe....) Czasami jak czytam to forum to sobię myśle, że jednak nie jest ze mną tak zle. Pracowałam parę dobrych lat na poczcie, byłam kierowniczką, kłóciłam się czasami i po prostu się normalnie stresowałam. Postanowiłam zmienic pracę, chodziłam na rozmowy (wiadomo ze mnie to stresowało) mam nową pracę (mniej stresową) . Mam swoich znajomych (nie chłopaka znajomych) i poznaję nowych (przez tych co mam). Chodzę na koncerty, piję piwko w kawiarenkach, chodzę do kina, na spacery. Ale własnie niedługo robię urodziny (moje i chłopaka) Nie jestem w stanie przewidzieć ile bedzie osób ale najmniej 15 (rodzice, rodzenstwo kuzyni - ogólnie patologia.... Muszę przygotować jedzenie itp. Już tym się strasznie martwię. Cały czas o tym myślę - co i jak bedzie, i jak wszystko wypadnie, jak się będę czuła Ja. Najgorszy jest moment dzwonka do drzwi. Mam miekie nogi. Mysle tylko o tym żeby mi się ręce nie trzęsły i zeby po mnie nie było widać że się strasznie stresuję (to takie dziwne) Oni są wszyscy wyluzowani a ja taka zestresowana. Jak już wypiję to jest fajnie. Ale sa momenty nie do zniesienia. Np jak spiewają sto lat to mam ochotę zapaśc się pod ziemię. Nie będę sie pytać czy to fobia. Robiłam test - nie jest ok cos ok 75. Nie jest jeszcze strasznie, normalnie funkcjonuję, wiekszosć osób nie widzi nic dziwnego (czasami ze się szybko peszę) ale nie wiedzą co czuję w środku. I tylko boję się zeby mi się to nie rozwinęło (mam 29 lat) . Pozdrawaim wszystkich. milena
09 Lip 2008, Śro 16:47, PID: 42148
coz u kazdego fobia wyraza sie inaczej
w grupie w ktorej sie znajduje sa osoby otwarte, pewne siebie, majace sporo przyjaciol, pracujace i radzace sobie w zyciu a jednak maja problemy, odczuwaja silny lek, tylko po prostu jakos do tej pory udawalo im sie nad nim panowac sa tez takie osoby ( jak np. ja ), ktore kompletnie wycofaly sie z zycia i wszelkich kontaktow z ludzmi, inne osoby tylko czesciowo i nadal maja jakas garstke przyjaciol wiec fobia spoleczna moze objawiac sie w bardzo rozny sposob
20 Lip 2008, Nie 10:03, PID: 44942
Nie wiedziałam, w którym wątku to napisać, więc piszę tu.
Jestem tu nowa. Mam na imię Iza, 17 lat. Około roku temu byłam z koleżanką na zakupach (w centrum handlowym). Sylwia kupiła sobie torebkę. Weszłyśmy do innego sklepu. Wychodząc to ja trzymałam nowo zakupioną torebkę. Bramka zaczęła piszczeć. Ochroniarz sprawdził "moją" torebkę. Nie było w niej nic z wyjątkiem portwela i wody. Znów przeszłyśmy przez tą samą bramkę i znów zapiszczała. Ochroniarz puścił nas wolno. Przy ten torebce nadal była metka. Nie wiedziałam dlaczego bramka piszczała? Nic nie ukradłyśmy. Mamy pieniądze i nie potrzebna nam kradzież. Od tego czasu mam małe obawy, że znów zacznie piszczeć bramka gdy wychodzę ze sklepu, ale tak się nie dzieje. 2 tygodnie temu byłam znów w centrum handlowym z mamą. Był bardzo gorąco i duszno. Pojechałyśmy do Warszawy autobusem, w nim także było ciepło. Gdy szlyśmy od przystanku do Arkadii było mi już dość słabo (może to dlatego, że zjadłam rano tylko 1 kanapkę). W środku była klimatyzacja, więc myślałam, że mi przejdzie. Gdy byłyśmy w jednym ze sklepów powiedziałam mamie, że jest mi niedobrze, że muszę iść do łazienki. Nie wymiotowałam. Myślałam, że mi przeszło. Wróciłyśmy na główny korytarz w centrum handl. Znów miałam odruch wymiotny. Zadzwoniłam do taty, żeby po nas przyjechał. Zakupy w centrum się nie udały. Po drodze zajechaliśmy do innego sklepu z odzieżą. Czułam się trochę słabo i nic więcej. Przymierzyłam kilka rzeczy. Było ok. Potem pojechaliśmy do Selgrosu. Powiedziałam, że zaczekam na rodziców, ale jednak musiałam iść z nimi bo mama chciała kupić mi buty. Jakoś wytrzymałam chodzenie po sklepie. W domu czułam, że jestem osłabiona, jakoś mi przeszło. Dzień później pojechałam na mazury (na tydzień z rodzicami). Miałam tam pracować jako ratownik. Byłam w tym miejscu już 2 razy. Jedzenie i warunki w pokoju całkiem dobre. Ale coś się ze mną stało. Straciłam tam apetyt. Trochę pomagałam Robertowi (ratownikowi, który był zatrudniony w tym ośrodku na całe wakacje) ale niewiele. Trochę też pływałam z grupami. Apetytu nie miałam przez cały tydzień. Nie chodziłam na śniadania (na stołówkę) rodzice przynosili mi je do pokoju. Na obiady i kolacje chodziłam. W ciągu tego tygodnia miałam 2 dni kryzysowe. nie zjadłam prawie nic, tylko jakieś 4 herbatniki i wypiłam kilka herbat. Gdy wróciłam do domu apetyt powrócił. teraz jem normalnie. Wczoraj mama zaproponowała wyjazd do kina. Nie chciałam. Nie pojechaliśmy. Wieczorem usiadła do komputera i zaczęła szukać jakie są rodzaje fobii. Ja w tym czasie pisałam z koleżanką i zaproponowała mi FS. Mówiła, że też to miała (nawet kilka razy). Dodam, że gdy mieliśmy jechać naszą "paczką" do kina, ja zawsze znajdowałam usprawiedliwienie i nie pojechałam. Szłam ostatnio na zakupy i do biblioteki. Miałam najpierw iść do bablioteki, lecz poczułam się niedobrze. Poszłam najpierw do sklepu, potem do biblioteki. Dlaczego źle się poczułam? Może dlatego, ze miałam wypożyczyć "Pamiętnik narkomanki" i podobną do niej książkę? Ale przecież to nic złego. Na studia chcę iść na resocjalizację i zaczęłam czytać książki o narkomanii itp. Czy to może być fobia społeczna lub coś podobne do niej? Bardzo proszę o poradę. Zgłosić się do psychologa?
20 Lip 2008, Nie 11:27, PID: 44949
Fobia to chyba stały stan, nie mozna jej miec kilka razy.
Ładnie napisany post. Do psychologa zawsze mozesz isc, wazne tylko zebys nie pchała sie do tego najblizszego z Pcimia Dolnego. Na forum jest chyba temat o psycholog. Nie kazdy psycholog musi znac temat fobii społecznej i powaznie go traktowac, ja sie o tym przekonałam niestety. Moze to fobia, moze nie. Mi samej wydaje sie, ze jednak nie, ale trudno tez oceniac na podstawie jednego posta.
20 Lip 2008, Nie 12:10, PID: 44957
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20 Lip 2008, Nie 12:15 przez Sarathai.)
Witam, Izu w swoim poście odniosłaś się do dwóch okresów w swoim życiu dosyć odległych od siebie, rozumiem że zdarzenie związane z włączeniem się alarmu w centrum handlowym pozostawiło na Tobie pewne piętno. Czy po tym zajściu stałaś się bardziej lękliwa również w innych sytuacjach niż te związane z zakupami, czy np. zaczęłaś się nadmiernie przejmować opiniami ludzi? Czy zauważyłaś zmiany w swoim zachowaniu w życiu codziennym?
Daleko mi do specjalisty ds. fobii społecznych ale wydaje mi się, że nie łatwo się nabawić fobii społecznej, nie jest to niemożliwe, jednakże wiąże się to z traumatycznymi wydarzeniami. Rozumiem że zajście z przeszłości, o którym wspomniałaś, było dla Ciebie czymś mocno nieprzyjemnym ale nie wydaje mi się, żeby było ono na tyle "doniosłe", aby mogło spowodować tak daleko idące problemy. Tak jak wspomniała Margot fobia społeczna jest stanem przewlekłym, który bardzo trudno uleczyć (o ile jest to w ogóle możliwe), więc wydaje mi się, że Twoja znajoma błędnie zdiagnozowała pochodzenie swoich ówczesnych problemów. Wydarzenia, które opisałaś w dalszej części swojej wypowiedzi dotyczą niemalże tego samego okresu czasu. Odnoszę wrażenie, że Twój problem głównie koncentruje się na centrach handlowych. Wspominasz o tych miejscach, jednakże nie nawiązujesz do tego jaki masz stosunek do ludzi tam przebywających, czy napawają Cię oni lękiem, czy wywołują oni w Tobie jakieś negatywne emocje? Moim zdaniem za bardzo się skupiasz na konkretnych miejscach a nie na kontaktach z ludźmi co może dowodzić temu, że Twoje problemy jednak nie są związane z fobią społeczną. Jedynie ostatnie zdania Twojej wypowiedzi mogą świadczyć o tym, że Twój problem może mieć podłoże, którego dotyczy ten temat. Dlaczego rezygnowałaś ze wspólnego spędzenia czasu w gronie znajomych Ci osób, co było tego powodem? Co do braku apetytu, osłabienia, nudności, wydaje się, że może mieć to związek z Twoją nadwrażliwością. Czy takie stany zdarzają Ci się od dawna? Być może przyczyn trzeba szukać na podłożu psychologicznym, wydaje mi się, że wizyta u specjalisty byłaby dobrą decyzją. To są wyłącznie moje rozważania, mam nadzieję, że będą chociaż trochę pomocne. Trzymaj się mocno, wierzę że sobie poradzisz ze swoim problemem.
20 Lip 2008, Nie 15:18, PID: 45000
Myślę, że na moję lęki mógł wpłynąć jeszcze jeden czynnik. W maju miałam lęk przed lekcją j. angielskiego w szkole. Radzę sobie całkiem nieźle z angielskim, ale coś się stało. Któregoś dnia zaczęło mnie mdlić przed lekcją ang. poszłam do łazienki, na lekcję nie dotarłam. Potem jeszcze kilka razy tak miałam. Powiedziałam rodzicom o tym. Poszłam z tatą na rozmowę do pani od anglika. Ustaliliśmy, że nie będzie mnie pytała na najbliższych lekcjach. Potem poszłam z mamą do psychologa. Nie chciałam z nim rozmawiać. Powiedział, że zawszę mogę do niego przyjść. Moim wytłumaczeniem było to, iż pani od angielskiego na każdej lekcji mnie pytała. poprawiała mnie w wymowie mimo iż ja wiedziałam, że dobrze wymawiam dany wyraz. To mnie zdenerwowało. Całe moje lęki zaczęły się od tej sytuacji.
20 Lip 2008, Nie 15:35, PID: 45005
takie stany jak masz to miałem podobne,że nic mnie nie cieszyło (a miałem wtedy wiele powodów do radości, np długo oczekiwany przyjazd przyjaciela) siedziałem w domu, nic nie jadłem, no ale to poprostu dopadła mnie depresja, tak mi się wydaje, pomogła sterta witamin i jakieś tabletki ziołowe
a z tym sklepem to miałem taką sytuacje z mamą, znaczy się ona to bardziej odczuła niż ja, byliśmy na zakupach w tesco, mama płaci za zakupy, ja tam pakuje do koszyka i ona odchodzi z metr od kasy i piszczy, oczywiście security podleciało i gó### zdziałało. Kazali przechodzić mamie przez bramke, po 2 próbach stwierdzili zburaczeni że to raczej wina sprzętu... no ale wiadomo jak się moja mama poczuła, kobieta mądra, wykształcona,dobrze ubrana i co najważniejsze spokojna duchem, widać ze zostało jej to w pamięci bo widze jak ma przejść przez taką fuck bramke to się zmienia jej zachowanie (ciężko to opisać), poczuła się poniżona
20 Lip 2008, Nie 16:25, PID: 45016
ja poczułam się podobnie jak Twoja mama...
06 Sie 2008, Śro 21:56, PID: 51230
Myślę, że najlepszym określeniem dla fobii społecznej jest właśnie chorobliwa nieśmiałość i niepotrzebnie nieśmiałość jest traktowana jako coś innego, po prostu być może nie urosła ona jeszcze do takiego stopnia by stać się dla jednostki poważnym problem...
nie zgadzam się , że to dwie różne sprawy (fobia i nieśmiałość), nieśmiałość na podłożu społecznym w każdej chwili może przerodzić się w lęk o takim też podłożu, także nieśmiałość jest powiedzmy wczesnym stanem chorobowym fobii, nie powinno się jej ignorować :idea: Cytat:Co to jest nieśmiałość? źródło
07 Sie 2008, Czw 4:21, PID: 51310
śmiałość to odwaga, odwaga wyklucza lęk
23 Sie 2008, Sob 4:43, PID: 57980
Fobia społeczna a nieśmiałość:
Stosunkowo znaczna część psychologów utożsamia fobię społeczną z wyjątkowo wielką nieśmiałością, wskazując jednocześnie na możliwy potencjał leczniczy psychoterapii w tym zakresie. Z drugiej strony, inni uczeni wskazują na pozorny paradoks związany z tym zaburzeniem - fobik społeczny wcale nie musi być koniecznie nieśmiały; może nawet wykazywać chęć aktywności społecznej, jednak powoduje to u niego niewspółmierne do korzyści i wymagań sytuacji koszty psychofizjologiczne, a osiągnięcia społeczne - mimo że okupione przezwyciężeniem ogromnych trudności - są wyraźnie niższe od potencjalnie możliwych. Badania przeprowadzone w San Diego w 2000 roku wykazały, że na fobię społeczną cierpi około 49% osób z wysoką nieśmiałością i 18% osób z nieśmiałością "w normie" źródło |
|