09 Lis 2019, Sob 21:49, PID: 810217
Witam, ten wywód nie ma na celu wylewania żalów, jeśli sprawi takie wrażenie to przepraszam. Dlatego nie będę tu opisywał swoich cierpień, różnych odpałów, kompromitacji,tego jak skrajna jest moja izolacja od społeczeństwa i jak bardzo koliduje z moimi wygórowanymi ambicjami. Liczę że znajdzie się ktoś o podobnych problemach z kim mógłbym porozmawiać, zastanowić się wspólnie jak z tego wyjść, albo ktoś kto lubi analizować psychikę innych ludzi. Może zrobię oddzielny temat w dziale "ogłoszenia towarzyskie".
Zarejestrowałem się tu bo myślałem, że znajdę tu ludzi z podobnymi problemami. Okazało się, że fobicy to w miarę normalni ludzie, w przeciwieństwie do mnie. Zresztą fobia nie jest największym moim defektem, częściowo wynika z innych, a jeszcze inne mogła spowodować. Myślę że gdybym nagle się jej pozbył to za chwile miałbym problem że nikt by nie chciał ze mną rozmawiać bo uważano by mnie za kompletnego wariata. Wydaje mi się że obecnie sam w sobie brak kontaktów z ludźmi nie jest dla mnie uciążliwy ale raczej skutki tych braków czy fobii, takie jak niemożliwość skonfrontowania swoich przemyśleń z innymi ludźmi, postępujące zdziwaczenie, niemożliwość wytrzymania na studiach i znalezienia dobrej pracy, bycie pasożytem na koszt rodziców i związana z tym pogarda i nienawiść do siebie, co prawda jest to trochę łagodzone przez poczucie że to oni są temu winni w pewnym stopniu. Ale to mnie nie usprawiedliwia.
Miałem zdiagnozowaną osobowość schizoidalną, chociaż mam wątpliwości czy diagnoza w 2 minuty może być wiarygodna. Mam bądź też miałem parę objawów charakterystycznych dla spektrum autyzmu: unikam kontaktu wzrokowego, będąc dzieckiem ustawiałem resoraki w rzędach, chodziłem "w kółko" po dywanach dzieląc kroki(nie pamiętam jaki to miało cel, pamiętam że było to wciągające zajęcie) zresztą w testach na aspergera mam duże wyniki. Ale jestem pewien że żadnego aspergera nie mam. Nie umiem rozmawiać, trzeba mnie ciągnąć za język. Kiedyś często miałem tak że długo myślałem jak odpowiedzieć i kończyło się tak że nic nie powiedziałem.
Fobicy mają w większości normalne zainteresowania, wiedzą co i gdzie. Ja nie ogarniam nawet za bardzo internetu. Do tej pory nie pisałem na żadnych forach, nie pisałem nigdzie komentarzy. Interesuję się obsesyjnie jakimiś nieistotnymi rzeczami, czytam bądź oglądam treści których nie do końca rozumiem, które wymagają np. uprzedniego przeczytania pewnych książek. Robię to chyba dlatego że daję mi to złudne poczucie bycia inteligentniejszym. Wygląda to tak że coś sobie pomyśle, wyszukuje i po prostu czytam co znajdę. Potem wychodzi że nie umiem uzasadnić swojego stanowiska, albo wygłaszam kilka sprzecznych opinii. Mam słabą pamięć bo nie rozmawiam z ludźmi i rzadko muszę coś sobie przypominać. Od zawsze byłem małomówny, ale w dzieciństwie nie wynikało to bezpośrednio z lęku. Jak ktoś spytał o coś konkretnego np w co gram na kompie to na luzie odpowiadałem. Pamiętam jak w 1 czy 2 klasie podstawówki, jedna dziewczyna zapytała mnie dlaczego nic nie mówię, nie pamiętam czy coś powiedziałem, jedynie że pomyślałem coś w stylu "O co jej chodzi? Co niby mam mówić i dlaczego?" Nigdy nie mówiłem dla samego mówienia, nie miałem potrzeby opowiadać gdzie byłem, co robiłem itp. Odpowiadałem bardzo lakonicznie, nie dawałem się wciągnąć w rozmowę. W klasach 1-3 miałem kilku kolegów, ale w szkole(z racji że na przerwach nie wstawałem od ławki) miałem kontakt tylko z jednym, z którym siedziałem w ławce, spokojny, zabawny w porządku gość. Przerabialiśmy obrazki w książkach W lecie wychodziłem na dwór z kolegą z bloku, ale pamiętam że miałem problemy żeby zadzwonić przez domofon czy wyjdzie. A żeby do kogoś zadzwonić przez telefon, np. po lekcje to była tragedia. W szkole nikogo o nic nie prosiłem, kiedy np zapomniałem linijki to nie pożyczałem tylko robiłem prowizoryczną z wyrwanej kartki. We wczesnych klasach tylko się nudziłem bo większość rzeczy już umiałem w 6 klasie miałem świadectwo z paskiem. Potem z roku na rok było coraz gorzej bo nie miałem już motywacji do nauki. Szkoła coraz bardziej mnie stresowała, odrabianie lekcji(głównie z polskiego) pochłaniało cały wolny czas i nie pozwalało się odstresować więc nie rozwijałem żadnych zainteresowań. Poza tym wiele rzeczy w szkole uważałem za absurdalne, mam na myśli wkuwanie rzeczy które się nigdy nie przydadzą. Obserwowałem że dobre oceny dostają kujonki, które wkuwają zadania z matmy na pamięć. Uznałem że szkoła jest bez sensu, nie trafiały do mnie argumenty że trzeba się uczyć żeby mieć pracę, chciałem tylko uciec od tego wszystkiego, nie chciałem uczestniczyć w wyścigu szczurów, chciałem zostać jakimś pustelnikiem myślicielem czy coś w tym stylu. Nie miałem odwagi żeby się buntować, więc robiłem co mi kazali i tylko narzekałem, mówiłem że świat jest zły, że marnują mi życie itp. Wtedy w gimnazjum miałem paru kolegów, chociaż nie czułem się przy nich całkiem swobodnie. W liceum było tragicznie, uderzyła mnie różnica między mną a innymi którzy zachowywali się bardzo dorośle, czułem się jak jakiś niedorozwinięty i trochę tak byłem traktowany przez niektórych. Ale nie byłem nielubiany jak pewien inny nieśmiały chłopak z klasy, prawdopodobnie aspergerowiec, ale o wiele bardziej przystosowany społecznie ode mnie. Przed 2 klasą postanowiłem całkiem się zmienić, być normalnym. Oczywiście się nie udało. Wtedy nagle dostałem ostrej depresji (nigdy wcześniej nie miałem żadnej depresji, chociaż mówiono że jestem ciągle smutny), wszystko zrobiło się ponure i przytłaczające. Później nastąpiły rzeczy o których nie mam zamiaru wspominać. Oceny miałem beznadziejne ale matura wyszła mi nieźle. Wspomnę jeszcze, że 2 razy zaczynałem studia i kończyłem prawie równie szybko. Wmawiałem sobie, że sobie poradzę, ale rzeczywistość szybko to weryfikowała. Obecnie próbuje(na razie bezskutecznie) się zmienić, nadgonić stracone lata, rozwijać się, zacząć rozmawiać z ludźmi(na razie przez internet), wprowadzić do swojego życia porządek, samodyscyplinę, znaleźć jakieś konstruktywne zainteresowania (obecnie na niczym się nie znam). Próbuję się interesować bieżącymi sprawami, polityką, historią, czytać książki. Przydałoby się też zainteresować jakimiś rzeczami związanymi z naukami ścisłymi, w szkole byłem w miarę dobry z matmy i fizy i na jakieś studia bym poszedł.
Sporo słucham muzyki i gram na gitarze, ostatnio nawet nieźle wychodzi. Ale najwięcej czasu poświęciłem chyba na rozmyślania: o przyczynach mojej odmienności, o sensie życia, na spekulowanie jak się wszystko zaczęło, próbowanie wyobrażenia sobie, że wszystko przestaje istnieć, różne takie dociekania. Poza tym uciekanie w marzenia, wyobrażanie sobie np. że umiem latać, jestem niezniszczalny, posługuje się magią i inne tego typu pierduły. Jeszcze dużo rzeczy bym mógł pisać, ale nie wiem czy to kogoś w ogóle zainteresuje, jeśli tak to zachęcam dopytywać.
Zarejestrowałem się tu bo myślałem, że znajdę tu ludzi z podobnymi problemami. Okazało się, że fobicy to w miarę normalni ludzie, w przeciwieństwie do mnie. Zresztą fobia nie jest największym moim defektem, częściowo wynika z innych, a jeszcze inne mogła spowodować. Myślę że gdybym nagle się jej pozbył to za chwile miałbym problem że nikt by nie chciał ze mną rozmawiać bo uważano by mnie za kompletnego wariata. Wydaje mi się że obecnie sam w sobie brak kontaktów z ludźmi nie jest dla mnie uciążliwy ale raczej skutki tych braków czy fobii, takie jak niemożliwość skonfrontowania swoich przemyśleń z innymi ludźmi, postępujące zdziwaczenie, niemożliwość wytrzymania na studiach i znalezienia dobrej pracy, bycie pasożytem na koszt rodziców i związana z tym pogarda i nienawiść do siebie, co prawda jest to trochę łagodzone przez poczucie że to oni są temu winni w pewnym stopniu. Ale to mnie nie usprawiedliwia.
Miałem zdiagnozowaną osobowość schizoidalną, chociaż mam wątpliwości czy diagnoza w 2 minuty może być wiarygodna. Mam bądź też miałem parę objawów charakterystycznych dla spektrum autyzmu: unikam kontaktu wzrokowego, będąc dzieckiem ustawiałem resoraki w rzędach, chodziłem "w kółko" po dywanach dzieląc kroki(nie pamiętam jaki to miało cel, pamiętam że było to wciągające zajęcie) zresztą w testach na aspergera mam duże wyniki. Ale jestem pewien że żadnego aspergera nie mam. Nie umiem rozmawiać, trzeba mnie ciągnąć za język. Kiedyś często miałem tak że długo myślałem jak odpowiedzieć i kończyło się tak że nic nie powiedziałem.
Fobicy mają w większości normalne zainteresowania, wiedzą co i gdzie. Ja nie ogarniam nawet za bardzo internetu. Do tej pory nie pisałem na żadnych forach, nie pisałem nigdzie komentarzy. Interesuję się obsesyjnie jakimiś nieistotnymi rzeczami, czytam bądź oglądam treści których nie do końca rozumiem, które wymagają np. uprzedniego przeczytania pewnych książek. Robię to chyba dlatego że daję mi to złudne poczucie bycia inteligentniejszym. Wygląda to tak że coś sobie pomyśle, wyszukuje i po prostu czytam co znajdę. Potem wychodzi że nie umiem uzasadnić swojego stanowiska, albo wygłaszam kilka sprzecznych opinii. Mam słabą pamięć bo nie rozmawiam z ludźmi i rzadko muszę coś sobie przypominać. Od zawsze byłem małomówny, ale w dzieciństwie nie wynikało to bezpośrednio z lęku. Jak ktoś spytał o coś konkretnego np w co gram na kompie to na luzie odpowiadałem. Pamiętam jak w 1 czy 2 klasie podstawówki, jedna dziewczyna zapytała mnie dlaczego nic nie mówię, nie pamiętam czy coś powiedziałem, jedynie że pomyślałem coś w stylu "O co jej chodzi? Co niby mam mówić i dlaczego?" Nigdy nie mówiłem dla samego mówienia, nie miałem potrzeby opowiadać gdzie byłem, co robiłem itp. Odpowiadałem bardzo lakonicznie, nie dawałem się wciągnąć w rozmowę. W klasach 1-3 miałem kilku kolegów, ale w szkole(z racji że na przerwach nie wstawałem od ławki) miałem kontakt tylko z jednym, z którym siedziałem w ławce, spokojny, zabawny w porządku gość. Przerabialiśmy obrazki w książkach W lecie wychodziłem na dwór z kolegą z bloku, ale pamiętam że miałem problemy żeby zadzwonić przez domofon czy wyjdzie. A żeby do kogoś zadzwonić przez telefon, np. po lekcje to była tragedia. W szkole nikogo o nic nie prosiłem, kiedy np zapomniałem linijki to nie pożyczałem tylko robiłem prowizoryczną z wyrwanej kartki. We wczesnych klasach tylko się nudziłem bo większość rzeczy już umiałem w 6 klasie miałem świadectwo z paskiem. Potem z roku na rok było coraz gorzej bo nie miałem już motywacji do nauki. Szkoła coraz bardziej mnie stresowała, odrabianie lekcji(głównie z polskiego) pochłaniało cały wolny czas i nie pozwalało się odstresować więc nie rozwijałem żadnych zainteresowań. Poza tym wiele rzeczy w szkole uważałem za absurdalne, mam na myśli wkuwanie rzeczy które się nigdy nie przydadzą. Obserwowałem że dobre oceny dostają kujonki, które wkuwają zadania z matmy na pamięć. Uznałem że szkoła jest bez sensu, nie trafiały do mnie argumenty że trzeba się uczyć żeby mieć pracę, chciałem tylko uciec od tego wszystkiego, nie chciałem uczestniczyć w wyścigu szczurów, chciałem zostać jakimś pustelnikiem myślicielem czy coś w tym stylu. Nie miałem odwagi żeby się buntować, więc robiłem co mi kazali i tylko narzekałem, mówiłem że świat jest zły, że marnują mi życie itp. Wtedy w gimnazjum miałem paru kolegów, chociaż nie czułem się przy nich całkiem swobodnie. W liceum było tragicznie, uderzyła mnie różnica między mną a innymi którzy zachowywali się bardzo dorośle, czułem się jak jakiś niedorozwinięty i trochę tak byłem traktowany przez niektórych. Ale nie byłem nielubiany jak pewien inny nieśmiały chłopak z klasy, prawdopodobnie aspergerowiec, ale o wiele bardziej przystosowany społecznie ode mnie. Przed 2 klasą postanowiłem całkiem się zmienić, być normalnym. Oczywiście się nie udało. Wtedy nagle dostałem ostrej depresji (nigdy wcześniej nie miałem żadnej depresji, chociaż mówiono że jestem ciągle smutny), wszystko zrobiło się ponure i przytłaczające. Później nastąpiły rzeczy o których nie mam zamiaru wspominać. Oceny miałem beznadziejne ale matura wyszła mi nieźle. Wspomnę jeszcze, że 2 razy zaczynałem studia i kończyłem prawie równie szybko. Wmawiałem sobie, że sobie poradzę, ale rzeczywistość szybko to weryfikowała. Obecnie próbuje(na razie bezskutecznie) się zmienić, nadgonić stracone lata, rozwijać się, zacząć rozmawiać z ludźmi(na razie przez internet), wprowadzić do swojego życia porządek, samodyscyplinę, znaleźć jakieś konstruktywne zainteresowania (obecnie na niczym się nie znam). Próbuję się interesować bieżącymi sprawami, polityką, historią, czytać książki. Przydałoby się też zainteresować jakimiś rzeczami związanymi z naukami ścisłymi, w szkole byłem w miarę dobry z matmy i fizy i na jakieś studia bym poszedł.
Sporo słucham muzyki i gram na gitarze, ostatnio nawet nieźle wychodzi. Ale najwięcej czasu poświęciłem chyba na rozmyślania: o przyczynach mojej odmienności, o sensie życia, na spekulowanie jak się wszystko zaczęło, próbowanie wyobrażenia sobie, że wszystko przestaje istnieć, różne takie dociekania. Poza tym uciekanie w marzenia, wyobrażanie sobie np. że umiem latać, jestem niezniszczalny, posługuje się magią i inne tego typu pierduły. Jeszcze dużo rzeczy bym mógł pisać, ale nie wiem czy to kogoś w ogóle zainteresuje, jeśli tak to zachęcam dopytywać.