22 Lis 2014, Sob 14:38, PID: 422176
Toż to już sam Stefan LaBerge (papież oneironautyki) wyróżnił neurologiczną percepcję "zewnętrzną" (świata realnego) i "wewnętrzną" (świata snu), a dokładniej to - mimo podobieństw - oddzielił imaginację od rzeczywistej percepcji. Imaginacja aktywuje zdecydowanie mniej bodźców. Gdyby nie ich różnice, to nie odróżnialibyśmy jawy od snu, co byłoby bardzo niemądre z gatunkowego punktu widzenia (np. lekceważenie realnych zagrożeń). Tak mają tylko małe dzieci z wciąż rozwijającym się mózgiem, zanim zrozumieją, że sen nie należy do tego samego świata co rzeczywistość, ewentualnie osoby z poważnymi chorobami psychicznymi. Z takich też względów poleganie głównie na tak wątpliwych metodach to droga do nikąd. Śnienie może pomagać w walce z koszmarami, bo należy do tej samej kategorii. Badania wykazują też możliwość poprawy nastroju, więc jako uzupełnienie terapii, czynnik wspomagający - czemu nie. Niemniej sorry - jak czytam takie huraoptymistyczne poleganie na metodach niewymagających cięższej pracy i całkowite zlewanie rzeczywistych wyzwań, to zastanawiam się, czy naprawdę komuś zależy na pozbyciu się problemu (pomijam tu zaburzone wydzielanie dopaminy or sth).
Cytat:Sprowadzasz rzecz do absurdu ClincieJa tam za absurdalne uważam przecenianie neurologicznych możliwości snu bez żadnych dowodów poza ślepą wiarą albo twierdzenie, że dżdżownica ma uczucia.