19 Paź 2010, Wto 15:10, PID: 225943
Witam.
Mam 18 lat i choć o swojej przypadłości, a właściwie o tym, że jest to w jakiś sposób zdiagnozowane i opisane oraz o tym, że nie cierpię na nią tylko ja, dowiedziałem się już jakiś czas temu. Jednak stosunkowo niedawno uświadomiłem sobie, jak wielki stanowi to dla mnie problem. Do swojego życia w pełni się przyzwyczaiłem, choć nie mogę stwierdzić, że jestem z nim pogodzony; lecz zauważyłem, że utrzymują mnie przy nim właściwie przyszłościowe plany. I tak oczywiście każdy kolejny dzień mija w nadziei, że przecież będzie lepiej, nad czym swoją drogą pracuję ucząc się do matury, której wynik, wszystko do tego zmierza, pozwoli mi samodzielnie wybrać dalszą drogę. Tylko przeszłości, myśląc o przyszłości, nie uwzględniałem czynników innych niż mój sukces, który oznaczać może spanie pod mostem bądź pławienie się w luksusach, wszystko przecież zależy ode mnie. Nie uwzględniałem innych ludzi. Chcę to zmienić. Z tego powodu w ogóle staram się coś o sobie napisać, co wcale nie jest dla mnie łatwe, nie tylko z pospolitych trudności, takich jak zwykła nieumiejętność przedstawiania siebie, ale ogromny trud sprawia mi samo myślenie, że pisząc to godzę się na rozmowę z innym człowiekiem, na to by mnie oceniał, być może źle zrozumiał. Tak, to skomplikowane.
Sama definicja osobowości unikającej idealnie oddaje całokształt mojej osobowości. I tak przez lata starannie dbałem o to, by grono moich znajomych systematycznie się pomniejszało. Teraz poza szkołą właściwie ich nie mam. Oczywiście w głębi duszy nie pragnę niczego innego, niż bycia akceptowanym w gronie przyjaciół, ale pragnienie to jest naprawdę głęboko ukryte, a dodatkowo przykryte OGROMNYM wręcz obrzydzeniem do modelu życia praktykowanego przez większość rówieśników. Problemem jest tu też pewne poczucie wyższości, które towarzyszy mi wiernie właściwie od dziecięcych lat, wynikające zapewne z wyższego poziomu inteligencji w stosunku do rówieśników. Sprawia to, że z miejsca właściwie wykreślam ogromny procent potencjalnych przyszłych znajomych, co wynika właśnie z kompletnego braku zainteresowania sprawami ich nurtującymi. Krótko mówiąc - prędzej kaktus mi wyrośnie, niż porozmawiam z kimś zupełnie 'zwykłym'. Wiem, jak inny człowiek może zareagować czytając to, ale zwróćcie uwagę, że zdaję sobie sprawę z tego, że jednak coś jest nie w porządku.
Zaniżona samoocena to kolejny, ogromny wręcz problem, doskwierający jednak tylko w sytuacjach, w których otaczają mnie ludzie. W samotności zazwyczaj znika, dlatego też zdecydowanie preferuję ten stan. Może się wydawać, że jest to błahostka, jednak w połączeniu ze wstydem, który również przychodzi znikąd, znacznie utrudnia mi normalne funkcjonowanie. Oczywiście panicznie boję się odrzucenia, dlatego nawet jeśli uznam kogoś za godnego mojej uwagi - zazwyczaj na samym zauważeniu się skończy.
Nie oczekuję cudów, ale właściwie nigdy nie pisałem o sobie w ten sposób ani tym bardziej nikomu się nie zwierzałem, ale ponoć czasem lepiej jest coś z siebie wyrzucić. Liczę, że istnieją ludzie, którzy w pełni mnie zrozumieją, ponieważ przeszli to sami, ale udało im się od tego uwolnić.
Mam 18 lat i choć o swojej przypadłości, a właściwie o tym, że jest to w jakiś sposób zdiagnozowane i opisane oraz o tym, że nie cierpię na nią tylko ja, dowiedziałem się już jakiś czas temu. Jednak stosunkowo niedawno uświadomiłem sobie, jak wielki stanowi to dla mnie problem. Do swojego życia w pełni się przyzwyczaiłem, choć nie mogę stwierdzić, że jestem z nim pogodzony; lecz zauważyłem, że utrzymują mnie przy nim właściwie przyszłościowe plany. I tak oczywiście każdy kolejny dzień mija w nadziei, że przecież będzie lepiej, nad czym swoją drogą pracuję ucząc się do matury, której wynik, wszystko do tego zmierza, pozwoli mi samodzielnie wybrać dalszą drogę. Tylko przeszłości, myśląc o przyszłości, nie uwzględniałem czynników innych niż mój sukces, który oznaczać może spanie pod mostem bądź pławienie się w luksusach, wszystko przecież zależy ode mnie. Nie uwzględniałem innych ludzi. Chcę to zmienić. Z tego powodu w ogóle staram się coś o sobie napisać, co wcale nie jest dla mnie łatwe, nie tylko z pospolitych trudności, takich jak zwykła nieumiejętność przedstawiania siebie, ale ogromny trud sprawia mi samo myślenie, że pisząc to godzę się na rozmowę z innym człowiekiem, na to by mnie oceniał, być może źle zrozumiał. Tak, to skomplikowane.
Sama definicja osobowości unikającej idealnie oddaje całokształt mojej osobowości. I tak przez lata starannie dbałem o to, by grono moich znajomych systematycznie się pomniejszało. Teraz poza szkołą właściwie ich nie mam. Oczywiście w głębi duszy nie pragnę niczego innego, niż bycia akceptowanym w gronie przyjaciół, ale pragnienie to jest naprawdę głęboko ukryte, a dodatkowo przykryte OGROMNYM wręcz obrzydzeniem do modelu życia praktykowanego przez większość rówieśników. Problemem jest tu też pewne poczucie wyższości, które towarzyszy mi wiernie właściwie od dziecięcych lat, wynikające zapewne z wyższego poziomu inteligencji w stosunku do rówieśników. Sprawia to, że z miejsca właściwie wykreślam ogromny procent potencjalnych przyszłych znajomych, co wynika właśnie z kompletnego braku zainteresowania sprawami ich nurtującymi. Krótko mówiąc - prędzej kaktus mi wyrośnie, niż porozmawiam z kimś zupełnie 'zwykłym'. Wiem, jak inny człowiek może zareagować czytając to, ale zwróćcie uwagę, że zdaję sobie sprawę z tego, że jednak coś jest nie w porządku.
Zaniżona samoocena to kolejny, ogromny wręcz problem, doskwierający jednak tylko w sytuacjach, w których otaczają mnie ludzie. W samotności zazwyczaj znika, dlatego też zdecydowanie preferuję ten stan. Może się wydawać, że jest to błahostka, jednak w połączeniu ze wstydem, który również przychodzi znikąd, znacznie utrudnia mi normalne funkcjonowanie. Oczywiście panicznie boję się odrzucenia, dlatego nawet jeśli uznam kogoś za godnego mojej uwagi - zazwyczaj na samym zauważeniu się skończy.
Nie oczekuję cudów, ale właściwie nigdy nie pisałem o sobie w ten sposób ani tym bardziej nikomu się nie zwierzałem, ale ponoć czasem lepiej jest coś z siebie wyrzucić. Liczę, że istnieją ludzie, którzy w pełni mnie zrozumieją, ponieważ przeszli to sami, ale udało im się od tego uwolnić.