29 Sie 2016, Pon 9:56, PID: 572135
To niewykonalne...
29 Sie 2016, Pon 9:56, PID: 572135
To niewykonalne...
29 Sie 2016, Pon 16:40, PID: 572225
Tiaaa, w moim przypadku przyjaciółka wolała samotny wyjazd niż zapytanie mnie o to, czy bym z nią nie pojechała. Wybrała moją osobę...jak cholera...
Najgorsze są jeszcze sytuacje, w których takie pseudo przyjaciółki opisują w Twoim okienku jak to fajnie się gdzieś/z kimś bawiły."Przyjaciółka", która mieszka w tym samym mieście, często pisała mi o tym jak to ją i jej chłopaka odwiedzają znajomi, jak to razem jedzą, piją, jeżdżą nad wodę. Pomimo tego, że miała auto, to nie przyjeżdżała do mnie, nie jeździłyśmy nigdzie razem. Miała mnie niby zaprosić na parapetówkę do nowego domu, ale jakoś nigdy tego nie zrobiła, później stwierdziła, że przecie jeszcze nie jest gotowy albo że nie miała czasu. Gdy jej to wszystko wypomniałam, to mi napisała, że ojej, no tak wyszło i że ona się po prostu zadawała ze znajomymi ze studiów, bo z nimi się codziennie spotykała na uczelni...dodała też, że ojej ona przecież myślała, że ja mam swoich znajomych. Przepis na prawdziwą przyjaźń - każdy ma swoich znajomych, ewentualny kontakt wyłącznie za pośrednictwem fejsa. To jest wręcz żałosne. Długo zadowalałam się takimi ochłapami przyjaźni, ale miarka się w końcu przebrała. To przykre, że robię jedynie za "zapchajdziurę" i że dają mi takie sprzeczne komunikaty. Tutaj niby przyjaciele, a jak przychodzi co do czego, to człowiek nie ma z kim wyjść. Dlatego też zerwałam z nimi kontakt i chyba trochę się z tego powodu cieszę, bo w innym wypadku narastałoby jedynie poczucie bycia olewanym i pomijanym.
29 Sie 2016, Pon 17:43, PID: 572241
Żadna przyjaciółka. Znajoma i tyle.
29 Sie 2016, Pon 18:48, PID: 572271
Ja bym nawet powiedział że trochę fałszywa :-|
30 Sie 2016, Wto 0:59, PID: 572449
iLLusory napisał(a):Żadna przyjaciółka. Znajoma i tyle. Ila dobrze mówi. Mały Książe pisał o przyjaciołach, takich prawdziwych. Niech Ci; którzy ich nie mają nie traca nadziei.
30 Sie 2016, Wto 1:55, PID: 572481
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 30 Sie 2016, Wto 1:59 przez Promyk.)
Nie wiem tak do końca, dlaczego mnie tak traktowała, bo tak jak już mówiłam - otrzymywałam sprzeczne komunikaty. Znałyśmy się od przedszkola, świetnie nam się żartowało, miałyśmy identyczne poczucie humoru i uwielbiałyśmy te same filmy, jednak to nie wystarczyło. Mam poczucie, że nie okazałam się wystarczająco dobra... Zawsze mi się wydawało, że jedynie przy mnie "przyjaciółka" jest sobą i zachowuje się naturalnie. Przed innymi, a już w szczególności przed mężczyznami, ona tak jakby grała. Przybierała nawet inny ton głosu. Sama mi wiele razy mówiła, że ona nie znosi poznawać nowych ludzi i że nie umie tego robić. Jednak jej chłopak i kolega z uczelni "wyciągali ją". Chyba nie powinno mnie dziwić, że utrzymywała kontakty z tymi, którzy gwarantowali prestiż i zapewniali nowych znajomych. Ja jej tego nie mogłam zapewnić. Jednak nazywała mnie swoją przyjaciółką i świetnie się dogadywałyśmy, więc nie rozumiem czemu tak źle mnie potraktowała i dlaczego nigdy nie mogła wygospodarować dla mnie czasu. Tego przyjaźnią nazwać nie można. Zupełnie tak, jakby nie lubiła być "sobą' i potrzebowała ciągłych podniet oraz sytuacji, w których mogłaby sobie udowadniać, że jest "fajna".
30 Sie 2016, Wto 2:07, PID: 572485
Ty byłaś bezpieczną przystanią, a inni rejsem ku nowemu. Rejsów pragnęła, a przystań przecież będzie czekać. Wykorzystywała Cię trochę. Wiecej brała niz dawała.Rozumiem poczucie, ze nie byłas dość dobra jednak wynika ono z niskiego poczucia własnej wartości. Może z tego tez wynika, to, że Cie tak traktowała? Wysyłamy podświadome sygnały, które wpływają na to jak ludzie sie do nas odnoszą.
Mężczyzn pewnie kokietowała- dlatego grała.
30 Sie 2016, Wto 2:38, PID: 572493
Masz rację z tymi rejsami itd. Ciężko mi jest jednak zrozumieć, że taki kształt może przybrać znajomość dwóch osób, które tak dobrze się rozumieją i dogadują. Może nie powinnam za to winić siebie, tylko ją i jej egoizm. Gdyby była w porządku, to nie powiedziałaby wprost, że nigdzie ze mną nie wyjdzie, bo kontakty przez neta jej wystarczają. Przed zerwaniem kontaktu dziwiła się jak mogła kiedyś coś takiego napisać, ale to było zapewne sztuczne i na pokaz. Teraz tak mówi, bo ktoś jej to wypomniał. Chyba to ona częściej do mnie pisała jako pierwsza, jednak w tej sytuacji trudno to uznać za dowód sympatii. Możliwe, że to wynika z mojego niskiego poczucia własnej wartości. Byłyśmy do siebie bardzo podobne pod względem charakteru, jednak zawsze mi się wydawało, że ona jest zdrową egoistką i że jej samoocena jest jednak trochę wyższa.
Oj tak, jeśli chodzi o mężczyzn, to na pewno zachowywała się tak w ramach kokietowania. Mnie to irytowało, bo to jej pajacowanie wydawało mi się po prostu głupie. Może też dlatego, że ja bym tak nie umiała. No i wiedziałam, że normalnie zachowuje się zupełnie inaczej, więc raziła mnie ta sztuczność.
21 Wrz 2016, Śro 18:15, PID: 578583
A jakie według was są zalety braku znajomych i życia w pojedynkę, oprócz niezależności, bycia odpowiedzialnym tylko za siebie. Dla mnie zaletą jest to że nie są poruszane tmaty dla mnie drażliwe na które z pewnych względów nie chce rozmawiać.[/url]
21 Wrz 2016, Śro 18:42, PID: 578597
Ważną zaletą samotności jest dla mnie brak dyskomfortu spowodowanego przebywaniem wśród ludzi. Nie muszę się przejmować tym, jak ktoś znajomy mnie widzi i co o mnie myśli, bo po prostu jestem sama. Nie ma nikogo, przed kim musiałabym się wstydzić samej siebie.
Ogólnie rzecz biorąc lubię samotność, jestem do niej przyzwyczajona i potrafię się nią cieszyć - pod warunkiem, że w tej samotności mam przynajmniej wirtualnych znajomych (albo chociaż jedną taką osobę). Bez tego jest ciężko. Oczywiście po jakimś czasie zaczyna też brakować realnych kontaktów z ludźmi.
21 Wrz 2016, Śro 19:00, PID: 578611
ja wśród ludzi także często odczuwam dyskomfort [bo mi się po prostu nie chcez nimi spoufalać] spowodowany poczuciem przymusu integracji* (chociaż nie zawsze), w piątek, sobotę i niedzielę, znowu tak będzie, ale chociaż bedę miała się gdzie wykąpać...
a jak się nie spoufalam, to czuje się, jak intruz, ze ci ludzie na mnie patrzą i wołają: "czemu sie ku9&^ nie integrujesz?! mały śmierdzielu?!" *dla mnie lepiej byłoby, wygodniej, gdyby ludzie nie ptrzebowali integracji,a przynajmniej nie tak częstej i zażyłej. w ogóle, to ja raczej nie lubię ludzi, tak sobie to wyobrażam, na ulicach wzbudzają moją niechęć i agresję wewnętrzną czasami; ale przynajmniej, jak polubię to tak naprawdę polubię, a nie jak zabawkę; dobrą stroną jednak przebywania wśród ludzi, jest to, że spada mi poziom agresji- jak jestem sama to ich wtedy najbardziej nie lubię, ale jak wśród nich przebywam, to agresja i niechęć momentalnie spada, wiec to jest potrzebne , nawet bardzo
21 Wrz 2016, Śro 19:05, PID: 578615
Zalety? Yyym.. Mimo iż zawsze byłam typem samotnika, który potrzebuje dużo ciszy i przestrzeni to po tak długim czasie izolacji zalet nie widzę w tym żadnych.
Na siłę mogę wcisnąć to co powiedziała Vesanya. Nie grozi mi zawstydzenie i ewentualne porzucenie, ale to bardzo nikłe światełko.
21 Wrz 2016, Śro 19:41, PID: 578625
A ja dostrzegam zalety, mimo tego pierdyliarda wad bycia samotnikiem, ja zreszta mam tak, ze po spedach i towarzyskich ekscesach musze potem odcierpiec odpowiednia ilosc czasu w samotnosci, wprost proporcjonalna do ilosci i sily bodzcow, ktore dostalem od ludzi wokol. Hm. Oczywiscie jesli sie naodpoczywam i nie mam kolejnych to sie mecze ze swoim fobicznym jestestwem No ale bedac juz samotnikami (z przekonania, czy nie - bez znaczenia) albo bedziemy sie frustrowac, albo to przyjmiemy, zaakceptujemy i polubimy. I opcja numer dwa wydaje sie ta wlasciwa, zarazem nie wydaje mi sie jakas spektakularnie trudna.
21 Wrz 2016, Śro 20:24, PID: 578647
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21 Wrz 2016, Śro 21:02 przez karmazynowy książę.)
taki cytat, co go zawsze mam w głowie podczas tematu samotności i według mnie pasuje tutaj pięknie i pokazuje z drugiej strony, jak daleko mi (i pewnie czeście z Was też) do tego komfortu o którym mowa.
"A samotność to komfort jeśli tylko masz wybór Paru ziomów i świadomość, że od tego, żeby coś się działo Dzieli cię tylko seria telefonów" Pewnie wklejałem go już tu kiedyś Samotnośc, ale taka całkowita, daje poczucie bezpieczeńtwa, mi przynajmniej, kontroli całkowitej nad życiem, w 100% świadomych i samodzielnych wyborów. A samotność pozorowana, czyli brak znajomych, za to obecność rodziny tylko wywołuje u mnie frustrację spowodowaną myślami co oni o mnie sądzą (rodzina), dlaczego siedzę w domu i nie wychodzę nigdzie, przecież studentem jestem, takie tanie bilety, a syn cioci jeździł pociągami na studiach z grupą znajomych. A Ty masz takom grupę znajomych? Tak naprawdę nigdy nie doświadczyłem bezkresnej samotności w życiu i mimo, że przez eskapizm chwilowo o niej myślę, to nie sądze, zeby była doświadczeniem pozytywnym. Potrzebuję ludzi wokół siebie i ich sympatii. Za bardzo czasem.
21 Wrz 2016, Śro 20:40, PID: 578659
Panie modzie, może by tak mniej wulgaryzmów?
Od jakiegoś czasu jesteś numerem jeden pod tym względem.
21 Wrz 2016, Śro 20:58, PID: 578661
ja uważam, że kompletna całkowita samotność jest czasem potrzebna ale tylko gdy się wie, że tak nie będzie zawsze
z resztą nie wiem, bo jak myślę, o takiej samotności to wyobrażam to sobie w takiej nierealnej scenerii w jakimś ciemnym lesie gdzieś na północy i wtedy to mi się wydaje bardziej fajne ale taka samotność gdy jednocześnie wokół są inni ludzie, to nie jest dobra- bo i tak wciąż czegoś się doświadcza od obcych ludzi i wtedy tylko nie ma takich osób z którymi się można tym podzielić W ogóle rozróżniłabym poczucie samotności od spędzania czasu samej/samemu- to drugie jest potrzebne, ale jak jest ta świadomość, że jednak kogoś obchodzimy. Kiedyś miałam taki okres w życiu, że prawie codziennie gdzieś wychodziłam i w pewnym momencie zaczęło mnie męczyć, zaczęło mi brakować czasu na inne rzeczy, które lubię. Do domu i tak zawsze wracałam z poczuciem powrotu do bezpiecznego miejsca. Ale i tak wolę to niż całkowity brak ludzi wokół. Więc może rzeczywiście zaletą samotności jest ten wolny czas, wolność i niezależność ale dobrze gdy jest to świadomy wybór.
21 Wrz 2016, Śro 21:12, PID: 578669
wulgaryzmy niosą silny ładunek emocjonalny.
wielu spychologów zaleca przeżywanie swoich emocji, a nie ukrywanie ich. dodatkowo dochodzą w moim przypadku traumy z dzieciństwa i bycie zawsze grzecznym prymuskiem - muszę k... nadrobić te wszystkie lata nieprzeklinania, chociaż boję się, że i do emerytury nie zdążę... a za prowokowanie do offtopów powinieneś dostać ostrzeżenie.
21 Wrz 2016, Śro 21:26, PID: 578673
To nie prowokacja, tylko informacja i przypomnienie, że jesteś modem, który ma przekleństwa zwalczać, a nie rzucać nimi na lewo i prawo, głupio to usprawiedliwiając.
21 Wrz 2016, Śro 22:37, PID: 578695
Zwróciłem uwagę, co z resztą i ty potwierdzasz w cytacie, że nie spełniasz swoich obowiązków.
Zas napisał(a):nie zwalczam, wiec chyba jestem fair.Czyli nie dość, że robisz coś, czego nie powinieneś, to jeszcze nie robisz tego, co powinieneś. Po co więc jesteś modem? Na obraz i podobieństwo tego, jak mod nie powinien wyglądać?
22 Wrz 2016, Czw 0:06, PID: 578737
tak.
gdyby nie było zła, jak rozpoznalibyśmy dobro? - i podobne natchnione rozważania. leć do blanka, mody rozdaje, pewnie sie załapiesz.
22 Wrz 2016, Czw 0:16, PID: 578739
Zwróciłem ci normalnie uwagę, że za dużo przeklinasz, a ty się teraz rzucasz i walisz ironię.
Ogarnij się.
22 Wrz 2016, Czw 0:17, PID: 578741
Zas napisał(a):dodatkowo dochodzą w moim przypadku traumy z dzieciństwa i bycie zawsze grzecznym prymuskiem - muszę k... nadrobić te wszystkie lata nieprzeklinania, chociaż boję się, że i do emerytury nie zdążę.. Jak w gimbazie byłeś tym prymuskiem czy tam na przełomie podstawówki i liceum to już nigdy tego nie nadrobisz... |
|