23 Paź 2011, Nie 10:07, PID: 277090
Będzie długie ale może ktoś dotrwa do końca.
Parę lat temu, a dokładnie 10 miałem objawy depresji. Stało się to po pierwszym moim dłuższym wyjeździe - 9 miesięcy, gdzie co miesiąc przyjeżdżałem na 3-4 dni do domu. Po tym bałem się wyjść z domu do pracy. Rozpoznano u mnie nerwicę i dostałem odpowiednie leki. Nie pamiętam teraz nazwy ale w każdym razie pomogły. Jednak co jakiś czas objawy powracały. Jakieś 3 lata temu stwierdziłem, że tak się nie da, i że muszę czymś zapełnić każdy mój dzień tak abym wieczorem jak to się mówi "padał na pysk". Zmotywowanie się było katorgą ! Ale wpadłem na to, że zwykłe bieganie wpływa na mnie wprost rewelacyjnie. Pozbyłem się wszystkich problemów. Zacząłem żyć i osiągać sukcesy. W niektórych tematach wyrosłem na prawdziwy autorytet i zacząłem być postrzegany jako "alfa i omega". Biegam pięć razy w tygodniu po 6-10 km i od roku dołożyłem do tego siłownię trzy razy tygodniowo. Po prostu wysiłek wpływa na mnie rewelacyjnie ale, no własnie pojawiło się pewne "ale".
Trafiłem do pracy w firmie międzynarodowej. Do tej, do której dostanie się nawet nie było w moich wyobrażeniach. Po prostu wygrany los na loterii, który może brzydko mówiąc ustawić mnie i rodzinę na dalsze życie. Tylko warunkiem jest dyspozycyjność. Zawsze bałem się wyjazdów. Właściwie to te wyjazdy wprowadziły mnie w tą depresję czy nerwicę. Teraz mam perspektywę wyjazdu. Jest to wyjazd nie 100, 200, 300 km, bo takie jakoś znoszę ale jest to podróż do Szanghaju na około 3 miesiące. Mimo wszystkich moich działań w zwalczaniu moich lęków zaczynam wpadać w panikę
Nawet nie potrafię ocenić czego się boję. Naprawdę ta praca jest czymś o czym marzyłem, a dająca mi możliwość rozwoju i dochody przy których każdy skakałby pod niebiosa. Mimo wszystko przychodzą mi myśli aby z niej zrezygnować. Zaczynam się załamywać i myśleć nieracjonalnie próbując uciec od sytuacji tworzącej problem. Nie potrafię się wyluzować i odgonić niepożądanych myśli, pełnych jakiegoś nieokreślonego lęku Co mam zrobić ? Zwinąć się w kłębek i dać sobie z tym spokój ? Czy walczyć z tym. Iść do lekarza i poprosić o jakieś leki aby przetrwać kryzys ? Jeszcze mam kilka miesięcy do wyjazdu. Wiem, ze im bliżej tym będzie gorzej, a już nie jest najlepiej.
Kurcze, to wszystko jest jak wygrać szóstkę w kumulacji lotto i nie móc jej odebrać
Czytając wasze forum widzę, że macie niesamowite doświadczenie w walce z tego typu lękami. Może coś doradzicie.
P.S. Nie wiem czy to co zostało zdiagnozowane u mnie jako nerwica czy depresja jest faktycznie tym. Ja uważam, że to jest jakiś jeden problem, którym jest tylko lęk przed wyjazdem, a może bardziej pobytem. Bo jechać mogę nawet na koniec świata ale własnym samochodem i aby nie zostać gdzieś na dłużej. Wszystko jest ok, jak jestem cały czas w ruchu. Może dla tego, że wiem, że to jest tylko trasa i zaraz wrócę ?
Czy to nie jest aby fobia której skutkiem jest nerwica, depresja ?
Parę lat temu, a dokładnie 10 miałem objawy depresji. Stało się to po pierwszym moim dłuższym wyjeździe - 9 miesięcy, gdzie co miesiąc przyjeżdżałem na 3-4 dni do domu. Po tym bałem się wyjść z domu do pracy. Rozpoznano u mnie nerwicę i dostałem odpowiednie leki. Nie pamiętam teraz nazwy ale w każdym razie pomogły. Jednak co jakiś czas objawy powracały. Jakieś 3 lata temu stwierdziłem, że tak się nie da, i że muszę czymś zapełnić każdy mój dzień tak abym wieczorem jak to się mówi "padał na pysk". Zmotywowanie się było katorgą ! Ale wpadłem na to, że zwykłe bieganie wpływa na mnie wprost rewelacyjnie. Pozbyłem się wszystkich problemów. Zacząłem żyć i osiągać sukcesy. W niektórych tematach wyrosłem na prawdziwy autorytet i zacząłem być postrzegany jako "alfa i omega". Biegam pięć razy w tygodniu po 6-10 km i od roku dołożyłem do tego siłownię trzy razy tygodniowo. Po prostu wysiłek wpływa na mnie rewelacyjnie ale, no własnie pojawiło się pewne "ale".
Trafiłem do pracy w firmie międzynarodowej. Do tej, do której dostanie się nawet nie było w moich wyobrażeniach. Po prostu wygrany los na loterii, który może brzydko mówiąc ustawić mnie i rodzinę na dalsze życie. Tylko warunkiem jest dyspozycyjność. Zawsze bałem się wyjazdów. Właściwie to te wyjazdy wprowadziły mnie w tą depresję czy nerwicę. Teraz mam perspektywę wyjazdu. Jest to wyjazd nie 100, 200, 300 km, bo takie jakoś znoszę ale jest to podróż do Szanghaju na około 3 miesiące. Mimo wszystkich moich działań w zwalczaniu moich lęków zaczynam wpadać w panikę
Nawet nie potrafię ocenić czego się boję. Naprawdę ta praca jest czymś o czym marzyłem, a dająca mi możliwość rozwoju i dochody przy których każdy skakałby pod niebiosa. Mimo wszystko przychodzą mi myśli aby z niej zrezygnować. Zaczynam się załamywać i myśleć nieracjonalnie próbując uciec od sytuacji tworzącej problem. Nie potrafię się wyluzować i odgonić niepożądanych myśli, pełnych jakiegoś nieokreślonego lęku Co mam zrobić ? Zwinąć się w kłębek i dać sobie z tym spokój ? Czy walczyć z tym. Iść do lekarza i poprosić o jakieś leki aby przetrwać kryzys ? Jeszcze mam kilka miesięcy do wyjazdu. Wiem, ze im bliżej tym będzie gorzej, a już nie jest najlepiej.
Kurcze, to wszystko jest jak wygrać szóstkę w kumulacji lotto i nie móc jej odebrać
Czytając wasze forum widzę, że macie niesamowite doświadczenie w walce z tego typu lękami. Może coś doradzicie.
P.S. Nie wiem czy to co zostało zdiagnozowane u mnie jako nerwica czy depresja jest faktycznie tym. Ja uważam, że to jest jakiś jeden problem, którym jest tylko lęk przed wyjazdem, a może bardziej pobytem. Bo jechać mogę nawet na koniec świata ale własnym samochodem i aby nie zostać gdzieś na dłużej. Wszystko jest ok, jak jestem cały czas w ruchu. Może dla tego, że wiem, że to jest tylko trasa i zaraz wrócę ?
Czy to nie jest aby fobia której skutkiem jest nerwica, depresja ?