28 Wrz 2011, Śro 16:00, PID: 273247
Hej
Październik tuż tuż, rozpoczynam nowe studia w dużym mieście, daleko (400km) od swojej rodzinnej wioski. Trochę się zastanawiam jak to będzie. Może to nie strach, bo jeszcze 2-3 lata temu na samą myśl o wyjeździe, kilkugodzinnej podróży w zamkniętym busie (gdzie ciężko ot tak sobie wyjść jak się ma na to ochotę), czy w ogóle byciu poza domem, to nie było mowy, bo stres łapał mnie już tydzień przed, ale mimo wszystko jakoś mi nieswojo.
Zastanawiam się czy i kiedy może mnie dopaść strach. Zawsze najbardziej bałem się, że będę wymiotował w miejscu publicznym. Ta fobia towarzyszy mi od kilku lat i pomimo, że jest znacznie lepiej teraz, to przychodzą momenty kiedy wszystko się sypie (mimo, że zawsze w głowie mam zasadę wyniesiona z forum o nerwicy, tzn 2 kroki do przodu, 1 do tyłu - co oznacza, że każda porażka podczas jakiegoś nowego przedsięwzięcia to jednak mimo wszystko krok do przodu). Najgorsze jest to, że trudno mi przyznać się do tego, że mam taką fobię. Nie umiem wciąż podejść do tego z dystansem, siedząc z ludźmi przy pizzy, powiedzieć "nie będę dziś jadł, bo mam taką dziwną fobię, że zwymiotuję". I choć wiem doskonale, że mam prawo mieć taką fobię, że to normalne, bo bierze się ona po prostu ze złych doświadczeń sprzed kilku lat, to jednak ciężko mi wciąż o tym mówić. To ukrywanie się z tą swoją fobią powoduje tylko, że to napięcie i stres podczas jedzenia i przebywania z innymi ludźmi tylko się potęguje. To chyba taka głupia duma, że człowiek nie mówi o tym co czuje, żeby nie uchodzić za słabego. (Zwłaszcza, że jestem facetem)
Dodatkowo brakuje mi wiary w siebie, żeby zrobić coś co samemu się chce, bez oglądania się czy inni to aprobują czy nie. Brakuje mi pewności siebie, by czuć się zawsze na równi z innymi, a nie ciągle ustępować i uśmiechać się do wszystkich, gdy nie ma się na to ochoty. Właśnie po to wybrałem się daleko od domu na studia, by się tego nauczyć. By być zdanym tylko na siebie, wreszcie uwierzyć w siebie i we własne możliwości. Myślę, że z czasem przyniesie mi to korzyści.
A wy co robicie, żeby pokonać swoje fobie? Możecie się podzielić jakimiś technikami/metodami stosowanymi przez was, gdy jest źle?
Październik tuż tuż, rozpoczynam nowe studia w dużym mieście, daleko (400km) od swojej rodzinnej wioski. Trochę się zastanawiam jak to będzie. Może to nie strach, bo jeszcze 2-3 lata temu na samą myśl o wyjeździe, kilkugodzinnej podróży w zamkniętym busie (gdzie ciężko ot tak sobie wyjść jak się ma na to ochotę), czy w ogóle byciu poza domem, to nie było mowy, bo stres łapał mnie już tydzień przed, ale mimo wszystko jakoś mi nieswojo.
Zastanawiam się czy i kiedy może mnie dopaść strach. Zawsze najbardziej bałem się, że będę wymiotował w miejscu publicznym. Ta fobia towarzyszy mi od kilku lat i pomimo, że jest znacznie lepiej teraz, to przychodzą momenty kiedy wszystko się sypie (mimo, że zawsze w głowie mam zasadę wyniesiona z forum o nerwicy, tzn 2 kroki do przodu, 1 do tyłu - co oznacza, że każda porażka podczas jakiegoś nowego przedsięwzięcia to jednak mimo wszystko krok do przodu). Najgorsze jest to, że trudno mi przyznać się do tego, że mam taką fobię. Nie umiem wciąż podejść do tego z dystansem, siedząc z ludźmi przy pizzy, powiedzieć "nie będę dziś jadł, bo mam taką dziwną fobię, że zwymiotuję". I choć wiem doskonale, że mam prawo mieć taką fobię, że to normalne, bo bierze się ona po prostu ze złych doświadczeń sprzed kilku lat, to jednak ciężko mi wciąż o tym mówić. To ukrywanie się z tą swoją fobią powoduje tylko, że to napięcie i stres podczas jedzenia i przebywania z innymi ludźmi tylko się potęguje. To chyba taka głupia duma, że człowiek nie mówi o tym co czuje, żeby nie uchodzić za słabego. (Zwłaszcza, że jestem facetem)
Dodatkowo brakuje mi wiary w siebie, żeby zrobić coś co samemu się chce, bez oglądania się czy inni to aprobują czy nie. Brakuje mi pewności siebie, by czuć się zawsze na równi z innymi, a nie ciągle ustępować i uśmiechać się do wszystkich, gdy nie ma się na to ochoty. Właśnie po to wybrałem się daleko od domu na studia, by się tego nauczyć. By być zdanym tylko na siebie, wreszcie uwierzyć w siebie i we własne możliwości. Myślę, że z czasem przyniesie mi to korzyści.
A wy co robicie, żeby pokonać swoje fobie? Możecie się podzielić jakimiś technikami/metodami stosowanymi przez was, gdy jest źle?