24 Mar 2012, Sob 2:22, PID: 295880
Co z genamia? Mam takie obawy lekkie. Bo caly czas mysle, ze mam fobie ALE w mojej rodzinie ze strony taty to tak: Moja ciotka ma goscca postepujacego jak ja , a jej syn, moj kuzyn ma shizofrenie. Moj wojek ma raka - jego corka (moja kuzynka )ma shizofrnie. Babcia miala shizofrenie ale na raka umarla. No to sobie tak mysle, ze to sie moze miksowac. Rodzina niewielka, prawie kazdy jej czlonek cos ma z tych 3 chorob. Wiec jak ja mam tego goscca i takie problemy ze soba mentalne...
Mama zawsze zartowala, ze ja to cala (i tu nazwisko rodziny ojca padalo) jestem. Nie znam moich kuzynow zbyt dobrze bo jedno zyje w jednym kraju, drugie w innym, ja w innym i babcia tez w innym zyla. Wiec nie wiem nic na ten temat. Jak bylam nastolatka raz sie kuzynka opiekowalam jak byla mala i stwierdzilam, ze to cala babcia. Wszyscy maja talent artystyczny ja caly czas maluje albo grafike komputerowa robie.
Od kad pamietam otoczenie mnie postrzegalo jako "inna", ekstrentyczna osobe. Potem zaczal sie gosciec i fobia i ucieklam z kraju. Bo sobie tak pomyslalam, ze jak bede obca gdzies to bedzie to normalne, ze jestem inna i dla mnie i dla calej reszty. No i bedzie mi sie lepiej zylo. Potem z tego kraju wyemigrowalam do innego i teraz siedze praktycznie w lesie nad jeziorem 25 kilometrow od najblizszego sklepu (na poludniu Laponi). Prawie zero ludzi.
Z moja babcia tak bylo (z opowiadan), ze sie na to miasto nie nadawala - no i sobie pojechala do NY. Ja najpierw do Londynu. Potem stwierdzilam, ze sie raczej wglab siebie musze zanurzyc i wyciszyc. Tylko raz mialam omam sluchowy - glosny i wyrazny (moje imie) jak przez megafon, a prysznic bralam. Raz. Tylko ja wtedy swiecie przekonana bylam, ze to moj aniol stroz albo Bog. Teraz sie z tego smieje ale wtedy tak myslalam. Do teraz uwazalam, ze mam fobie - paniczny lek w okreslonych sytuacjach, lacznie z trzesieniem sie jak osika, paralizujacy. Bo sie patrza albo jestem zmuszona cos zrobic bo w systemoe zyje i wszyscy tak musza robic, a ja nie chce. Dlatego moze otoczenie na las zmienilam. Nie moge sie np. podpisac bo to sie glownie laczy z bankiem, urzedem pracy(jak akurat jej nie mam) z systemem ogolnie, korporacja, a mi sie to od zawsze kojazy z niewolnictwem, przymusem. Ogolnie to nie lubie poprostu jak mi sie cos narzuca. Systemow nie akceptuje. Ludzi lubie i to bardzo ale jak taki siedzi za biurkiem to juz sie w tryb maszyny dla mnie zmienia i sie opieram i wycofuje. Sie rozpisalam z tematu troche zboczylam. Powracajac do niego - to jak z tymi genami jest i co mi moze byc? Ma ktos podobnie? Zmienialam szkoly srednie , nie skonczylam studiow przez lek, zmienialam prace (oj w ilu ja branzach pracowalam), no i kraje do zycia zmieniam. Prosze o opinie i przmyslenia albo wlasne historie. Kasia
Mama zawsze zartowala, ze ja to cala (i tu nazwisko rodziny ojca padalo) jestem. Nie znam moich kuzynow zbyt dobrze bo jedno zyje w jednym kraju, drugie w innym, ja w innym i babcia tez w innym zyla. Wiec nie wiem nic na ten temat. Jak bylam nastolatka raz sie kuzynka opiekowalam jak byla mala i stwierdzilam, ze to cala babcia. Wszyscy maja talent artystyczny ja caly czas maluje albo grafike komputerowa robie.
Od kad pamietam otoczenie mnie postrzegalo jako "inna", ekstrentyczna osobe. Potem zaczal sie gosciec i fobia i ucieklam z kraju. Bo sobie tak pomyslalam, ze jak bede obca gdzies to bedzie to normalne, ze jestem inna i dla mnie i dla calej reszty. No i bedzie mi sie lepiej zylo. Potem z tego kraju wyemigrowalam do innego i teraz siedze praktycznie w lesie nad jeziorem 25 kilometrow od najblizszego sklepu (na poludniu Laponi). Prawie zero ludzi.
Z moja babcia tak bylo (z opowiadan), ze sie na to miasto nie nadawala - no i sobie pojechala do NY. Ja najpierw do Londynu. Potem stwierdzilam, ze sie raczej wglab siebie musze zanurzyc i wyciszyc. Tylko raz mialam omam sluchowy - glosny i wyrazny (moje imie) jak przez megafon, a prysznic bralam. Raz. Tylko ja wtedy swiecie przekonana bylam, ze to moj aniol stroz albo Bog. Teraz sie z tego smieje ale wtedy tak myslalam. Do teraz uwazalam, ze mam fobie - paniczny lek w okreslonych sytuacjach, lacznie z trzesieniem sie jak osika, paralizujacy. Bo sie patrza albo jestem zmuszona cos zrobic bo w systemoe zyje i wszyscy tak musza robic, a ja nie chce. Dlatego moze otoczenie na las zmienilam. Nie moge sie np. podpisac bo to sie glownie laczy z bankiem, urzedem pracy(jak akurat jej nie mam) z systemem ogolnie, korporacja, a mi sie to od zawsze kojazy z niewolnictwem, przymusem. Ogolnie to nie lubie poprostu jak mi sie cos narzuca. Systemow nie akceptuje. Ludzi lubie i to bardzo ale jak taki siedzi za biurkiem to juz sie w tryb maszyny dla mnie zmienia i sie opieram i wycofuje. Sie rozpisalam z tematu troche zboczylam. Powracajac do niego - to jak z tymi genami jest i co mi moze byc? Ma ktos podobnie? Zmienialam szkoly srednie , nie skonczylam studiow przez lek, zmienialam prace (oj w ilu ja branzach pracowalam), no i kraje do zycia zmieniam. Prosze o opinie i przmyslenia albo wlasne historie. Kasia