03 Maj 2012, Czw 16:22, PID: 300506
Lęk w kontaktach z ludźmi. Wyczynem jest dla mnie rozmowa przez telefon.
Lęk przed sobą samym. Często czuję się sobie obcy. Potrafiłem przeżyć szok i ogarniało mnie przerażenie na myśl, że ja to ja. Do teraz boję się w to zagłębiać.
Derealizacje. Żyję jakbym nie żył, jakbym oglądał wszstko przez brudną szybę. Jestem i nie ma mnie.
Dawniej miewałem też zaburzenia wzroku i słuchu, obraz falował, rozmazywał się, a dźwięki dochodziły do mnie jak przez przesterowane radio.
Niepanowanie nad sobą. Wykonuję bezsensowne czynności: wypowiadam słowa pozbawione znaczenia, drę ubrania, gryzmolę, chodzę w kółko, rozmyślam, zastygam w miejscu i nie mogę się ruszyć. Nie potrafię się ogarnąć, mam trudności w działaniu. Czy to natręctwa?
Skrajne załamanie, cierpienie i chęć zakończenia swego życia. Bywałem bliski tego.
Kiedy głęboko analizowałem swoją psychikę doszedłem do paru wniosków. Uznałem, że centralnym problemem jest obcość samego siebie. Kryje się za tym coś, co z siebie wyparłem. Nie mogłem być sobą wśród ludzi, wyrażać siebie, przez co po jakimś czasie stałem się sobie obcy. To przez to czuję lęk w kontaktach z ludźmi, a całe to napięcie odreagowuję dziwnymi zachowaniami. Ostatnio, kiedy poczułem się lepiej doszedłem do wniosku, że boję się właściwie wszystkiego, boję się rzeczywistości i stąd derealizacja jako ucieczka.
Nieraz usyszałem, że mam schizofrenię, przepisywano mi leki na ciężką formę tej choroby. Najwyraźniej jednak były to błędne hipotezy. Od niedawna kontynuuję leczenie, biorę lek przeciw lękom bo ten na schizofrenię na mnie nie działa. Nie znam jeszcze diagnozy, usłyszałem tylko, że mam fobię społeczną. Czuję się teraz znacznie lepiej niż parę miesięcy temu, w znaczącej mierze dzięki leczeniu, ale nie tylko. Objawy znacznie zelżały. Jednak przez ok. 7 lat miewałem górki i dołki, więc myślę, że tak łatwo się tego nie pozbędę.
Ciekaw jestem co o tym myślicie i czy macie podobne problemy.
Lęk przed sobą samym. Często czuję się sobie obcy. Potrafiłem przeżyć szok i ogarniało mnie przerażenie na myśl, że ja to ja. Do teraz boję się w to zagłębiać.
Derealizacje. Żyję jakbym nie żył, jakbym oglądał wszstko przez brudną szybę. Jestem i nie ma mnie.
Dawniej miewałem też zaburzenia wzroku i słuchu, obraz falował, rozmazywał się, a dźwięki dochodziły do mnie jak przez przesterowane radio.
Niepanowanie nad sobą. Wykonuję bezsensowne czynności: wypowiadam słowa pozbawione znaczenia, drę ubrania, gryzmolę, chodzę w kółko, rozmyślam, zastygam w miejscu i nie mogę się ruszyć. Nie potrafię się ogarnąć, mam trudności w działaniu. Czy to natręctwa?
Skrajne załamanie, cierpienie i chęć zakończenia swego życia. Bywałem bliski tego.
Kiedy głęboko analizowałem swoją psychikę doszedłem do paru wniosków. Uznałem, że centralnym problemem jest obcość samego siebie. Kryje się za tym coś, co z siebie wyparłem. Nie mogłem być sobą wśród ludzi, wyrażać siebie, przez co po jakimś czasie stałem się sobie obcy. To przez to czuję lęk w kontaktach z ludźmi, a całe to napięcie odreagowuję dziwnymi zachowaniami. Ostatnio, kiedy poczułem się lepiej doszedłem do wniosku, że boję się właściwie wszystkiego, boję się rzeczywistości i stąd derealizacja jako ucieczka.
Nieraz usyszałem, że mam schizofrenię, przepisywano mi leki na ciężką formę tej choroby. Najwyraźniej jednak były to błędne hipotezy. Od niedawna kontynuuję leczenie, biorę lek przeciw lękom bo ten na schizofrenię na mnie nie działa. Nie znam jeszcze diagnozy, usłyszałem tylko, że mam fobię społeczną. Czuję się teraz znacznie lepiej niż parę miesięcy temu, w znaczącej mierze dzięki leczeniu, ale nie tylko. Objawy znacznie zelżały. Jednak przez ok. 7 lat miewałem górki i dołki, więc myślę, że tak łatwo się tego nie pozbędę.
Ciekaw jestem co o tym myślicie i czy macie podobne problemy.