Kwestia wychowania, relacji z rodzicami i rówieśnikami. Gdybym miał przyczynę swojej fobii zamknąć w jednym słowie to tym słowem byłaby: nieświadomość. Brak świadomości konsekwencji czynów i wyborów.
Cechy wrodzone takie jak wstydliwość czy małomówność + "chwalebne" metody wychowawcze rodziny polegające w skrócie na izolowaniu od świata + wrabiane w chorobę psychiczną w wykonaniu mojego brata polegające na znęcaniu się psychicznym i wyzywaniu od chorych, psychicznych, czasem były groźby + i chyba najważniejszy punkt - znęcanie się w szkole przez niemal 7 lat. Tak więc nigdzie, i w szkole i w domu nie czułem się bezpiecznie i zacząłem się izolować.
W moim przypadku na pewno jakiś wpływ mieli niektórzy koledzy z gimnazjum, którzy zdawali się mieć uciechę z publicznego ośmieszania mnie. Więc najpierw było poczucie niższości wobec tych, którzy zawsze byli traktowani normalnie, nie byli zaczepiani, potem zachwianie wiary w swoją wartość, stopniowe wkraczanie innych na moje terytorium co dodatkowo mnie pogłębiało i dalej poszło samo. Powtarzanie słów "Jesteś dziwna", manipulowanie wzrokiem nawet przez kogoś z rodziny. Niby za nasz stan i emocje odpowiadamy my sami, ale jak wytrzymać te wszystkie ograniczenia i przeciwności, którymi inni nas pogłębiają? Może to obijać nam się o uszy, bez śladu pozostawać w naszej psychice gdy dysponują czasami pewnego rodzaju racjonalnością? Bądź niekoniecznie? Nie fobikom łatwo mówić, bo ich poczucie własnej wartości nie jest zbyt mocno naruszone.
konstytucjonalna, wrodzona nadreaktywnosc ukladu wspolczulnego. Do wieku dojrzewania ta cecha nie prowadziła do dezintegracji calego zycia, ale pod wplywem hormonów (dojrzewanie) doszło do naruszenia równowagi między ukladem sympatycznym i parasympatycznym. Polecam też teorie rozniecania, można stworzyć model powstawania fobii poprzez analogię z patogenezą epilepsji.