22 Sie 2011, Pon 12:44, PID: 268413
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22 Sie 2011, Pon 12:49 przez Użytkownik_198X.)
Mój problem wygląda następująco: nie boję się kontaktów z ludźmi samych w sobie, szczególnie z najbliższymi kolegami/przyjaciółmi. Ale nie wychodzę z nimi za często, a jak wychodzę to nigdy gdzieś dalej dlatego że boje się że gdy będę poza domem (pal licho że gdzieś w lesie ale na mieście!) to zachce mi się do toalety. Tak jest zawsze gdy muszę wyjść z domu, nie odczuwam tego tylko w tedy kiedy jadę samochodem, wtedy takie myśli automatycznie odrzucam bo wiem że mając samochód do dyspozycji zawsze mogę szybko się w odpowiednie miejsce przetransportować. Nie odczuwam też tego kiedy wypiję kilka piw ale to nie rozwiązanie akurat. Teraz właśnie mam iść do biura pracy. Kiedy dowiedziałem się że dziś nie będę miał samochodu do dyspozycji to wiedziałem że będą jakieś problemy. Wstałem o 8, już dwa razy byłem w toalecie (nie boli minie nic) i siedzę już godzinę ubrany "gotowy do wyjścia". Nie wiem jak to będzie skoro nie potrafię na godzinę dwie wyjść, to jak wysiedzę 8 godzin w pracy czy co gorsza (bo to tylko siedzenie) kilka godzin w szkole, którą niedawno postanowiłem zacząć kontynuować po kilku latach przerwy?
Moje problemy zaczęły się już 9 lat temu gdy byłem na kolonii. Nie mieliśmy tam problemów z toaletą, nietypowość polegała jedynie na tym że toaleta była kilkadziesiąt/kilkaset metrów od naszych baraków. Pewnego dnia na tej kolonii bolał mnie brzuch w nocy, nie powodowało to u mnie żadnych stresów, poszedłem, zrobiłem i położyłem się dalej spać. Rano mieliśmy jechać na całodniową wycieczkę i wtedy po raz pierwszy pomyślałem sobie "a jak mi się gdzieś tam zachce?"
Problemem oczywiście była szkoła. Od września nie było dnia żebym przed lekcjami nie musiał "usiąść" (wcześniej zawsze robiłem wieczorem a rano chyba nigdy, a na pewno nigdy nie czułem takiego przymusu). Spostrzegłem że gorąca, gorzka herbata z samego rana dobrze na mnie działa... jakoś wychodziło ale rok zawaliłem . Po gimnazjum ukończyłem jedną klasę i szkołę porzuciłem na kilka lat. Cały ten czas przesiedziałem w domu poza kilkoma epizodami. Przez ostatnie 3 lata pracowałem w rodzinnej firmie gdzie prócz kursów samochodem po mieście (nieraz kilka godzin) miałem toaletę pod ręką. Ale jak to z rodziną, tylko na zdjęciu. Pieniędzy praktycznie nic nie zarobiłem i w końcu się zbuntowałem, jak mam być biedny to nie będę na to pracował czynnie. Tylko co teraz?
Przypuszczałem że praca z rodziną mnie wzmocni a tym czasem jest raczej gorzej bo nie musiałem się mierzyć ze swoimi lękami przez kilka lat.
Moje problemy zaczęły się już 9 lat temu gdy byłem na kolonii. Nie mieliśmy tam problemów z toaletą, nietypowość polegała jedynie na tym że toaleta była kilkadziesiąt/kilkaset metrów od naszych baraków. Pewnego dnia na tej kolonii bolał mnie brzuch w nocy, nie powodowało to u mnie żadnych stresów, poszedłem, zrobiłem i położyłem się dalej spać. Rano mieliśmy jechać na całodniową wycieczkę i wtedy po raz pierwszy pomyślałem sobie "a jak mi się gdzieś tam zachce?"
Problemem oczywiście była szkoła. Od września nie było dnia żebym przed lekcjami nie musiał "usiąść" (wcześniej zawsze robiłem wieczorem a rano chyba nigdy, a na pewno nigdy nie czułem takiego przymusu). Spostrzegłem że gorąca, gorzka herbata z samego rana dobrze na mnie działa... jakoś wychodziło ale rok zawaliłem . Po gimnazjum ukończyłem jedną klasę i szkołę porzuciłem na kilka lat. Cały ten czas przesiedziałem w domu poza kilkoma epizodami. Przez ostatnie 3 lata pracowałem w rodzinnej firmie gdzie prócz kursów samochodem po mieście (nieraz kilka godzin) miałem toaletę pod ręką. Ale jak to z rodziną, tylko na zdjęciu. Pieniędzy praktycznie nic nie zarobiłem i w końcu się zbuntowałem, jak mam być biedny to nie będę na to pracował czynnie. Tylko co teraz?
Przypuszczałem że praca z rodziną mnie wzmocni a tym czasem jest raczej gorzej bo nie musiałem się mierzyć ze swoimi lękami przez kilka lat.