26 Mar 2013, Wto 21:48, PID: 344660
Witajcie, forum całkiem znalazłam przypadkiem szukając jakichkolwiek informacji o fobii społecznej. Po przeczytaniu kilku tematów poczułam, że musze się podzielic problemem, który mnie męczy i wszystko rujnuje. Napisz może coś o tym dlaczego zaczęłam podejrzewać u siebie fobię społeczną.
Mam 19 lat i dopiero po wyjechaniu na studia(200km od domu rodzinnego) zaczęłam zauważac, że coś jest ze mną nie tak. W pierwsze dni pobytu byłam sama w pokoju, bo współlokatorki jeszcze nie dotarły i właśnie w te pierwsze dni zaczął się ten "strach". To normalne, że człowiek po długiej podróży jest zmęczony, chce mu się jeść itp a ja nie mając przy sobie nic do zjedzenia powinnam wtedy pójść do sklepu. Jednak nie było to takie proste. Cały wieczór zbierałam się do tego by wyjść z pokoju, jednak nie udało mi się to. Na szczęście następnego dnia przyjechał chłopak i byłam "wybawiona". Później każdego dnia gdy miałam jechać na uczelnie obawiałam się wejścia do autobusu, na sale wykładową. Sama nie wiem czego się bałam, przecież to normalne czynności. Obawiałam się wizyty w dziekanacie w celu złożenia papierów o stypendiow przez co go nie dostałam. Rodziców okłamywałam , a gdy się dowiedzieli byli wściekli. Zawaliłam studia, co ukrywalam przez około 2 miesiące, a w tym czasie "przylepiłam" się do chłopaka. Zamieszkałam w jego mieszkaniu nie mówiąc o tym rodzicom. Dowiedzieli się jednak o wszytskim. Jak najmniej wychodziłam z domu...poddałam się. Pisze to po kolejnej nieprzyjemnej sytuacji z chłopakiem, bo nie poszłam z nim na obiad do knajpki. To nie tak, że nie chciałam, ja po prostu się bałam. Mówiłam mu o, tym strachu jednak nie sądze by on to rozumiał, a przed rodziną nie mogę się otworzyć. Dręczy mnie to, że nie mam znajomych, ale z drugiej strony wole zostać w domu i z nikim się nie spotykać, bo tam nic nieprzewidzianego się nie stanie.
Do kogo mam się zgłosić po pomoc? naprawde sobie nie radze..
Mam 19 lat i dopiero po wyjechaniu na studia(200km od domu rodzinnego) zaczęłam zauważac, że coś jest ze mną nie tak. W pierwsze dni pobytu byłam sama w pokoju, bo współlokatorki jeszcze nie dotarły i właśnie w te pierwsze dni zaczął się ten "strach". To normalne, że człowiek po długiej podróży jest zmęczony, chce mu się jeść itp a ja nie mając przy sobie nic do zjedzenia powinnam wtedy pójść do sklepu. Jednak nie było to takie proste. Cały wieczór zbierałam się do tego by wyjść z pokoju, jednak nie udało mi się to. Na szczęście następnego dnia przyjechał chłopak i byłam "wybawiona". Później każdego dnia gdy miałam jechać na uczelnie obawiałam się wejścia do autobusu, na sale wykładową. Sama nie wiem czego się bałam, przecież to normalne czynności. Obawiałam się wizyty w dziekanacie w celu złożenia papierów o stypendiow przez co go nie dostałam. Rodziców okłamywałam , a gdy się dowiedzieli byli wściekli. Zawaliłam studia, co ukrywalam przez około 2 miesiące, a w tym czasie "przylepiłam" się do chłopaka. Zamieszkałam w jego mieszkaniu nie mówiąc o tym rodzicom. Dowiedzieli się jednak o wszytskim. Jak najmniej wychodziłam z domu...poddałam się. Pisze to po kolejnej nieprzyjemnej sytuacji z chłopakiem, bo nie poszłam z nim na obiad do knajpki. To nie tak, że nie chciałam, ja po prostu się bałam. Mówiłam mu o, tym strachu jednak nie sądze by on to rozumiał, a przed rodziną nie mogę się otworzyć. Dręczy mnie to, że nie mam znajomych, ale z drugiej strony wole zostać w domu i z nikim się nie spotykać, bo tam nic nieprzewidzianego się nie stanie.
Do kogo mam się zgłosić po pomoc? naprawde sobie nie radze..