01 Lis 2013, Pią 15:27, PID: 368980
Witam
Po kilku latach walki z fobia mogę w końcu przyznać że jestem wyleczona. Nie czuję już lęku, mogę normalnie się zachowywać przy ludziach(dodam że miałam fobię b. cieżką). Może została jeszcze lekka nieśmiałość, ale nie to jest problemem. Chodzi że przez ten długi czas kiedy byłam chora zupełnie odciełam się od ludzi,od życia. Czuję się kompletnie skreślona przez innych. Studiuję na trzecim roku i przez ten czas prawie wogóle nie rozmawiałam z ludzmi z mojego roku. Trzeci rok mieszkam w akademiku i prawie nikogo tam nie znam,nawet osób z modułu. Wszyscy przyzwyczaili się do tego że nic nie mówiem, jestem dziwna i lepiej mnie nawet nie zagadywac bo i tak nie będzie się dało ze mną porozmawiać. Naprawde nie wiem co mama robic. Przeciez nie moge tak po kilku latach milczenia zacząc zagadywać o jakieś pierdoły bo do tego wszystkiego pomyslą jeszcze że jestem niezrównoważona. Wiem że rozwiazaniem byłoby wyprowadzenie sie do innego miasta ale ze względu na studia nie mogę niestety tego zrobić. Nie wiem czy ktokolwiek rozumie mój problem. Zawsze mi się wydawało że jak pokonam fobie to wszystkie moje problemy rozwiążą się same. Niestety tak nie jest. Teraz one dopiero tak naprawdę wyszły na wierzch. Wcześniej tak bardzo mi nie przeszkadzło że jestem sama bo tak bardzo byłam skupiona na swoim strach, leczeniu, zamowałam się wyłącznie sobą. Teraz dopiero poczułam jak bardzo jestem sama i czuję straszna pustką. I boję się że przez to wszystko będę miała nawórt,całe leczenie pójdzie na marne. Może ktos był w podobnej sytuacji i będzie potrafił mi coś doradzić? To jest starszne że teraz kiedy czuję że mogłabym znowu zacząć żyć okazuje się że nie ma już do czego wracać..
Po kilku latach walki z fobia mogę w końcu przyznać że jestem wyleczona. Nie czuję już lęku, mogę normalnie się zachowywać przy ludziach(dodam że miałam fobię b. cieżką). Może została jeszcze lekka nieśmiałość, ale nie to jest problemem. Chodzi że przez ten długi czas kiedy byłam chora zupełnie odciełam się od ludzi,od życia. Czuję się kompletnie skreślona przez innych. Studiuję na trzecim roku i przez ten czas prawie wogóle nie rozmawiałam z ludzmi z mojego roku. Trzeci rok mieszkam w akademiku i prawie nikogo tam nie znam,nawet osób z modułu. Wszyscy przyzwyczaili się do tego że nic nie mówiem, jestem dziwna i lepiej mnie nawet nie zagadywac bo i tak nie będzie się dało ze mną porozmawiać. Naprawde nie wiem co mama robic. Przeciez nie moge tak po kilku latach milczenia zacząc zagadywać o jakieś pierdoły bo do tego wszystkiego pomyslą jeszcze że jestem niezrównoważona. Wiem że rozwiazaniem byłoby wyprowadzenie sie do innego miasta ale ze względu na studia nie mogę niestety tego zrobić. Nie wiem czy ktokolwiek rozumie mój problem. Zawsze mi się wydawało że jak pokonam fobie to wszystkie moje problemy rozwiążą się same. Niestety tak nie jest. Teraz one dopiero tak naprawdę wyszły na wierzch. Wcześniej tak bardzo mi nie przeszkadzło że jestem sama bo tak bardzo byłam skupiona na swoim strach, leczeniu, zamowałam się wyłącznie sobą. Teraz dopiero poczułam jak bardzo jestem sama i czuję straszna pustką. I boję się że przez to wszystko będę miała nawórt,całe leczenie pójdzie na marne. Może ktos był w podobnej sytuacji i będzie potrafił mi coś doradzić? To jest starszne że teraz kiedy czuję że mogłabym znowu zacząć żyć okazuje się że nie ma już do czego wracać..