03 Gru 2013, Wto 20:29, PID: 372199
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 03 Gru 2013, Wto 20:33 przez Wjedro.)
Zakładam ten wątek z wielką obawą. Pierwszy raz po roku chcę się z kimś podzielić swoimi problemami, bo czuję, że jeśli to wszystko będzie się we mnie komulowało nie wytrzymam i zrobię coś głupiego. Wiem, że nie możecie mi pomóc oprócz napisania "weź się w garść" "ludzie mają poważniejsze problemy od ciebie". I o to proszę. Jeśli ktoś przez to przebrnie, niech da mi solidnego kopa w dupę, bo nie wiem w jaki sposób miałabym się ogarnąć.
Ogółem nakreślę swoje żenujące problemy.
Zawsze byłam nieśmiała, ale mimo wszystko miałam paru dobrych znajomych. Teraz czuję, że jestem sama. Rok temu nagle moje samopoczucie uległo wielkiej zmianie, bo o ile wcześniej była to nieśmiałośc, to potem po prostu zamknęłam się na ludzi. Sama nie wiem czemu i nie potrafię tego wyjaśnić. Moja samoocena powoli spadała, aż osiągnęła dno. Nienawidzę siebie. Unikam luster. To może wydawać się zabawne, ale naprawdę staram się nigdzie nie widzieć swojej twarzy, bo zbiera mnie na mdłości i płacz. Widzę w lustrze obcą osobę, której najchętniej zrobiłabym krzywdę. Ja po prostu CHCĘ ją skrzywdzić. Nienawidzę swojego wyglądu i charakteru. Nienawidzę siebie, aż od czubka do głowy po palce u stóp. Był czas gdy bardzo starałam się usunąc swoje wady albo je zaakceptować, ale to sprawiło, że miałam się za jeszcze gorszą. Nie zmienię twarzy. Nie myślę o swojej przyszłości bo jestem nastawiona na porażkę, po prostu wiem, że komuś takiemu jak ja nie może udać się w życiu. W szkole codziennie słyszę, że ludzie niepewni siebie skazani są na porażkę. Niezwykłą odwagą jest dla mnie odezwanie się do drugiej osoby, a co dopiero samodzielne życie! Nie potrafię rozmawiać z ludźmi, o ile w internecie idzie mi to dobrze, bo nikt na mnie nie patrzy - na żywo to porażka. Nie potrafię nawet odpowiadać na lekcji, nawet gdy znam odpowiedź - siedzę, serce mi wali, zbiera mi się na płacz i mam nadzieję, że nikt mnie nie zapyta. Rozmowy które przeprowadzam z ludźmi w wyobraźni są ciekawe. Na żywo - nie ma rozmów. Jestem przewrażliwioną idiotką, na kazdym kroku się o coś martwię czy czegoś boję. Bywają dni podczas których naprawdę staram się zmienić coś w swoim życiu, ale jest to dla mnie tak trudne, że wróciwszy do domu zamykam się w pokoju, płaczę i klnę na własną ułomnośc. Duszę się wśród ludzi. Bywają dni podczas których ledwo stoję na nogach i najchętniej zabiłabym się by ludzie nie musieli na mnie patrzeć. Dwa razy byłam blisko samobójstwa, ale nie zrobiłam tego, bo nawet na to jestem zbyt tchórzliwa. Mam myśli samobójcze od ponad roku i przez to coraz bardziej nienawidzę siebie. Myślałam, że mój stan poprawił się, ale od tego roku jest coraz gorzej. Jestem rozczarowana sobą i nienawidzę swoich wad, a nie potrafię nic z nimi zrobić. I to jeszcze bardziej mnie irytuje. Z każdym dniem czuję do siebie coraz większą pogardę.
Jak mam wziąć się w garść? Jak mam zacząć? Jeśli możecie, po prostu niech ktoś napisze, że mnie rozumie. To mi wystarczy.
Ogółem nakreślę swoje żenujące problemy.
Zawsze byłam nieśmiała, ale mimo wszystko miałam paru dobrych znajomych. Teraz czuję, że jestem sama. Rok temu nagle moje samopoczucie uległo wielkiej zmianie, bo o ile wcześniej była to nieśmiałośc, to potem po prostu zamknęłam się na ludzi. Sama nie wiem czemu i nie potrafię tego wyjaśnić. Moja samoocena powoli spadała, aż osiągnęła dno. Nienawidzę siebie. Unikam luster. To może wydawać się zabawne, ale naprawdę staram się nigdzie nie widzieć swojej twarzy, bo zbiera mnie na mdłości i płacz. Widzę w lustrze obcą osobę, której najchętniej zrobiłabym krzywdę. Ja po prostu CHCĘ ją skrzywdzić. Nienawidzę swojego wyglądu i charakteru. Nienawidzę siebie, aż od czubka do głowy po palce u stóp. Był czas gdy bardzo starałam się usunąc swoje wady albo je zaakceptować, ale to sprawiło, że miałam się za jeszcze gorszą. Nie zmienię twarzy. Nie myślę o swojej przyszłości bo jestem nastawiona na porażkę, po prostu wiem, że komuś takiemu jak ja nie może udać się w życiu. W szkole codziennie słyszę, że ludzie niepewni siebie skazani są na porażkę. Niezwykłą odwagą jest dla mnie odezwanie się do drugiej osoby, a co dopiero samodzielne życie! Nie potrafię rozmawiać z ludźmi, o ile w internecie idzie mi to dobrze, bo nikt na mnie nie patrzy - na żywo to porażka. Nie potrafię nawet odpowiadać na lekcji, nawet gdy znam odpowiedź - siedzę, serce mi wali, zbiera mi się na płacz i mam nadzieję, że nikt mnie nie zapyta. Rozmowy które przeprowadzam z ludźmi w wyobraźni są ciekawe. Na żywo - nie ma rozmów. Jestem przewrażliwioną idiotką, na kazdym kroku się o coś martwię czy czegoś boję. Bywają dni podczas których naprawdę staram się zmienić coś w swoim życiu, ale jest to dla mnie tak trudne, że wróciwszy do domu zamykam się w pokoju, płaczę i klnę na własną ułomnośc. Duszę się wśród ludzi. Bywają dni podczas których ledwo stoję na nogach i najchętniej zabiłabym się by ludzie nie musieli na mnie patrzeć. Dwa razy byłam blisko samobójstwa, ale nie zrobiłam tego, bo nawet na to jestem zbyt tchórzliwa. Mam myśli samobójcze od ponad roku i przez to coraz bardziej nienawidzę siebie. Myślałam, że mój stan poprawił się, ale od tego roku jest coraz gorzej. Jestem rozczarowana sobą i nienawidzę swoich wad, a nie potrafię nic z nimi zrobić. I to jeszcze bardziej mnie irytuje. Z każdym dniem czuję do siebie coraz większą pogardę.
Jak mam wziąć się w garść? Jak mam zacząć? Jeśli możecie, po prostu niech ktoś napisze, że mnie rozumie. To mi wystarczy.