08 Maj 2021, Sob 7:34, PID: 842081
Ale baby też są postrzegane obecnie przez g*noroboty, mamy feminizm w końcu i co druga się chwali kim to nie jest, ilu firm nie prowadzi, jakiego stanowiska nie ma. Ja nigdy nie zapomnę jak jeden chłopak wypowiadał się na jakimś forum (nie pamiętam już gdzie), że kobiety pracujące np. na produkcji czy w żabke są brzydkie i zaniedbane, bo żadna ładna i mądra (czyli lepsza jego zdaniem, nie ma co ukrywać) kobieta nie pójdzie do takiej pracy. Jako, że ja mam kompleks urody i teraz obecnie też inteligencji (w tym sensie, ze wiem, że mam wiedzę dużą na niektóre tematy, ale świadomość, że przez bycie sprzątaczką można mnie łatwo zdyskredytować to nawet nie chce mi się ostatnio niczym dzielić), no to zabolała mnie opinia tego randoma, zwłaszcza, że mam wrażenie, że wiele osób myśli podobnie. Kobiety pracujące fizycznie postrzega się jako jakieś ułomne, tępę, madki 500+ z brajankiem, brzydule, lub nawet menelice. Nikt nie musi tego mówić wprost i ludzie rzadko to mówią, ale panuje pogarda dla pracownikó niewykwalifikowanych, co mnie szczerze wk*rwia, bo tacy ludzi są filarem tej j*banej gospodarki. Bezos g*wno by znaczył bez swoich roboli na magazynach, ludzie ąę z biura w brudzie by zarośli gdyby nie sprzątaczki, po ulicach szczury by łaziły i walały się śmieci gdyby nie ten hehe śmieciarz, pan inżynierek też sobie sam domu nie wybuduje bez tych strasznych pijaków roboli budowlańców.
Najbardziej chore jest to, że obecnie brdziej ceni się przedstawicieli tzw. shit jobs, czyli zawodów, które są raczej fanaberią niż praktycznym zapotrzebowaniem. Większym szacunkiem obdarza się jakiegoś tam sales commercial team managera wykonującego pracę, którą może wykonywać zwykły manager, tylko dlatego, że nosi białą koszule, nie brudzi się no i jest "managerem". Wgl odnoszę wrażenie, że nawet gangusów się bardziej szanuje i dilerów niż niewykwalifikowanych.
Jest jakaś chora presja, że musisz, po prostu musisz się rozwijać, chociażby w g*wnie, które totalnie cię nie interesuje (nie, nie każda praca jes w naszym zasięgu, większość ludzi NIE PRACUJE w swoim hobby, ba większosć nawet nie siedzi w branży, która ich interesuje), musisz dokształcać się z idiotyzmów i stale podnosić swoje kwalifikacje w rzeczach typu "przepuszczalność rur ściekowych na terenach podmokłych", bo pracujesz przecież na wysokim stanowisku dla szanowanej firmy wywożącej szambo, albo energetycznej czy innej nudy. No i musisz oczywiście znosic rywalizacje, mobbing i presje, byleby ktoś cię po pleckach poklepał, że jesteś gość. Żałosne. Dlatego szczerze nienawidzę ludzi i od kilku miesięcy intensywnie unikam z nimi kontaktu, bo mało kto postrzega człowiea przez inne rzeczy niż wygląd, czy życie zawodowe.
Najbardziej chore jest to, że obecnie brdziej ceni się przedstawicieli tzw. shit jobs, czyli zawodów, które są raczej fanaberią niż praktycznym zapotrzebowaniem. Większym szacunkiem obdarza się jakiegoś tam sales commercial team managera wykonującego pracę, którą może wykonywać zwykły manager, tylko dlatego, że nosi białą koszule, nie brudzi się no i jest "managerem". Wgl odnoszę wrażenie, że nawet gangusów się bardziej szanuje i dilerów niż niewykwalifikowanych.
Jest jakaś chora presja, że musisz, po prostu musisz się rozwijać, chociażby w g*wnie, które totalnie cię nie interesuje (nie, nie każda praca jes w naszym zasięgu, większość ludzi NIE PRACUJE w swoim hobby, ba większosć nawet nie siedzi w branży, która ich interesuje), musisz dokształcać się z idiotyzmów i stale podnosić swoje kwalifikacje w rzeczach typu "przepuszczalność rur ściekowych na terenach podmokłych", bo pracujesz przecież na wysokim stanowisku dla szanowanej firmy wywożącej szambo, albo energetycznej czy innej nudy. No i musisz oczywiście znosic rywalizacje, mobbing i presje, byleby ktoś cię po pleckach poklepał, że jesteś gość. Żałosne. Dlatego szczerze nienawidzę ludzi i od kilku miesięcy intensywnie unikam z nimi kontaktu, bo mało kto postrzega człowiea przez inne rzeczy niż wygląd, czy życie zawodowe.