(18 Cze 2018, Pon 14:31)trel napisał(a): Nie mam pojęcia, dlaczego dziewczyny z Tobą nie wytrzymują, klocek xd

Ja mam taką wizję, oby błędną, związków klocka, że wykłada dziewczynie te swoje teorie przy śniadaniu.

Że wszystkie kobiety są takie same, chcą tylko pieniędzy, że nic sensownego nie ma dla nich znaczenia, że całe życie trzeba nagiąć, żeby trafiła się ta jedna, która i tak jest wrednym, kłamliwym u+ i że o ile łatwiej by było, gdyby nie kłamały cały czas! Bo jedna mówiła, że chce ateistę, a inna mówiła, że chce wierzącego! A wszstkie przecież chcą tego samego, kłamliwe paszczury .

Trochę koloryzowane.

(18 Cze 2018, Pon 14:30)Kiwi napisał(a): Klocku, po co Ci kobieta, skoro kobiety to niegodne zaufania, kłamliwe potwory?

Bo wierzę, że są dziewczyny, o które warto się starać.

(18 Cze 2018, Pon 14:35)Kiwi napisał(a): Ja mam taką wizję, oby błędną, związków klocka, że wykłada dziewczynie te swoje teorie przy śniadaniu.

Przecież wiele razy pisałem, że stało mi się to dopiero ok. 2 lata temu, po ostatnim rozstaniu.

A w moich ostatnich dwóch związkach to byłem raczej taki, jak tutaj pisze większość lasek. Tzn. w takie rzeczy wierzyłem, w tym w to, że laski akceptują za bycie sobą.

W pierwszym związku natomiast byłem jak forac . Miałem głęboką depresję i byłem niedojrzały.

Chcę zaznaczyć, że to właśnie wieloletnie doświadczenia z laskami nauczyły mnie tego, co dzisiaj wiem.

To pisz w tych swoich postach "mam złe doświadczenia z kobietami, moje byłe były beznadziejne" a nie rzeczy pokroju wszystkie loszki to coorvy

A propos, na marginesie ciekawa obserwacja, trochę dotycząca tego, o czym pisze @Kiwi.

Kobiety nie wierzą w przemianę.

Dla kobiet nie istnieje pojęcie czasu.

Kobieta uważa, że zawsze byłeś taki, jak w chwili obecnej i że zawsze będziesz taki.

W szczególności kobiety nie wierzą, że kiedyś byłem inny. Zakładają, że urodziłem się z takimi poglądami, jakie mam, że zawsze zarabiałem tyle, ile zarabiam, że zawsze byłem jednakowo wysportowany, zmotywowany itp.

Nie wierzą, że kiedykolwiek nad którąś z tych rzeczy pracowałem i że kiedykolwiek zaszła jakaś zmiana.

Nie wierzyły mi także w przeszłości, kiedy obiecywałem, że się zmienię. Dodam, że zrealizowałem wiele rzeczy, które sobie założyłem. No ale wtedy nie wierzyły.

Czasami kiedy spotykam którąś z moich byłych lasek, to są zszokowane przemianą.

Dla kobiet istnieje tylko chwila obecna.

(Oczywiście szlachetnym wyjątkiem jest @ewl, ale takich kobiet jest mniejszość.)

(18 Cze 2018, Pon 14:48)klocek napisał(a): Kobiety nie wierzą w przemianę.

Dla kobiet nie istnieje pojęcie czasu.

A dziewczyny łobuzów zamieszkujących zakłady karne? Żony alkoholików okładających je pięściami? Na ich temat słyszałam różne teorie.

(18 Cze 2018, Pon 14:48)klocek napisał(a): A propos, na marginesie ciekawa obserwacja, trochę dotycząca tego, o czym pisze @Kiwi.

Kobiety nie wierzą w przemianę.

Dla kobiet nie istnieje pojęcie czasu.

Kobieta uważa, że zawsze byłeś taki, jak w chwili obecnej i że zawsze będziesz taki.

Spora nadinterpretacja. Napisałam "moje wyobrażenie Twoich związków". Niekoniecznie pod kątem przemian, jakie w Tobie zaszły, a po prostu teraz.

Nie analizowałam, czy 7 lat temu też miałeś takie podejście, tylko napisałam, jak widzę sprawę teraz.

_______
Ale nie dziwię się kobietom, które nie czekają na magiczną przemianę partnera. Inna sprawa wspólne motywowanie się do różnych rzeczy, ogarnięcie jakiegoś języka, prawka, studiów zaocznie, schudnięcie kilku kg razem lub nie . Inna sprawa jak się kogoś po prostu kocha...
A inna jak chemii nie ma, a ktoś obiecuje, że zmieni się CAŁY! Jaka jest gwarancja, że wtedy coś zaiskrzy...? I jaka jest gwarancja, że osoba zmieniająca się nie będzie umęczona do szpiku kości udawaniem kogoś, kim nie jest?

Ja hejtowałem klocka zanim to było modne

(18 Cze 2018, Pon 15:01)Kiwi napisał(a): Jaka jest gwarancja, że wtedy coś zaiskrzy...?

Gwarancja, że coś zaiskrzy, jest akurat bardzo prosta.

Trzeba być pewnym siebie, dobrze wyglądać, mieć styl i mieć wysoki status społeczny, którego ważnym składnikiem jest kasa.

Nie wiadomo czemu, ale tacy faceci iskrzą. Na laski to działa tak samo, jak na nas duże cycki.

Poza tym oczywiście facet jeszcze powinien mieć "to coś", ale to jest prawdopodobnie po prostu wysoki testosteron.

Gdybym wiedział to wszystko w wieku 18 lat, to moje życie byłoby inne.

(18 Cze 2018, Pon 15:08)klocek napisał(a): na nas duże cycki.

Ja tam lubię wszystkie (ed. niemal, bo mam przecież górną granicę : P) serio, nie mam ulubionego rozmiaru ani kształtu. (nie liczę jakiś rzadkich deformacji) Mam tylko górną granicę od której piersi zaczynają wyglądać groteskowo.

Chociaż, ja się kieruję tylko wizualnymi doznaniami, może żeby sobie wyrobić konkretne zdanie na ten temat, to najpierw trzeba pomacać. : P

(18 Cze 2018, Pon 15:16)USiebie napisał(a):

(18 Cze 2018, Pon 15:08)klocek napisał(a): na nas duże cycki.

Ja tam lubię wszystkie, serio, nie mam ulubionego rozmiaru ani kształtu. (nie liczę jakiś rzadkich deformacji) Mam tylko górną granicę od której piersi zaczynają wyglądać groteskowo.

Wrzuć może jakieś zdjęcie.

(18 Cze 2018, Pon 15:17)klocek napisał(a): Wrzuć może jakieś zdjęcie.

O na przykład takie, to będzie górna granica.

Na szczęście większe niemal nie występują w naturze. Happi ja, żyć nie umierać ;3

ja wiem, czy zaraz tam groteskowo, są jakie są. Sam lubię wszystkie, małe i duże

(18 Cze 2018, Pon 15:08)klocek napisał(a):

(18 Cze 2018, Pon 15:01)Kiwi napisał(a): Jaka jest gwarancja, że wtedy coś zaiskrzy...?

Trzeba być pewnym siebie, dobrze wyglądać, mieć styl i mieć wysoki status społeczny, którego ważnym składnikiem jest kasa.

Nie wiadomo czemu, ale tacy faceci iskrzą. Na laski to działa tak samo, jak na nas duże cycki.

Poza tym oczywiście facet jeszcze powinien mieć "to coś", ale to jest prawdopodobnie po prostu wysoki testosteron.

Gdybym wiedział to wszystko w wieku 18 lat, to moje życie byłoby inne.

Ojej. Chyba za dużo Greya się naoglądałeś  ;.D

(18 Cze 2018, Pon 14:21)klocek napisał(a): Ale posiadanie drugiej połówki = moje dobro.

Ale uszczęśliwianie swojej kobiety = robienie tego, co ja chcę.

Być w związku, mieć kobietę i rodzinę = to, co jest dla mnie najlepsze.

To, co dobre dla moich najbliższych = to, co dobre dla mnie.

Klocek, chcesz mi wmówić, że Twój interes/potrzeby zawsze były w 100% zgodne z interesem/potrzebami partnerki? Takie relacje zwyczajnie nie istnieją, to jest bullshit, trzeba się nauczyć akceptować różnice i sobie z nimi radzić. Jeśli nie masz własnych potrzeb poza posiadaniem żony i dzieci i spełnianiem ich potrzeb, to trochę jakby Cię nie było, klocka samego w sobie. Jedynie się dopasowujesz jak kameleon do tego, jakim chce Cię mieć Twoja partnerka. A kobiety tego często nie lubią, bo to właśnie desperacja, większość nie chce mieć faceta robiącego wszystko pod nie, nijakiego, nie mającego własnej osobowości. Dlatego nie wróżę szczęścia takiemu związkowi (choć mogą być wyjątki).  

(18 Cze 2018, Pon 14:21)klocek napisał(a): Jak facet jest atrakcyjny, to nie rzuci.

Kobiety rzucają mniej atrakcyjnych dla tych bardziej atrakcyjnych. Jak facet wie, jak być atrakcyjnym, to kobieta go nie rzuci.

W takim razie skąd pewność, że nie znajdzie jeszcze atrakcyjniejszego?

(18 Cze 2018, Pon 14:21)klocek napisał(a):

(18 Cze 2018, Pon 14:13)vesanya napisał(a): Ale to trzeba zrozumieć, że nie wszystkie kobiety są takie same i chcą takich samych facetów, co Tobie trochę trudno pojąć.

Nie wiem, jaki interes masz w zaprzeczaniu.

Nie mam żadnego, to Ty się jakiegoś doszukujesz, ja tylko piszę co myślę.

Dużo kobiet ma wysokie wymagania niestety...chcą mieć więcej niż tyle,na ile zasługują...nawet średnio atrakcyjne kobiety oczekują od  faceta kasy i żeby móc się z nim pokazywać.To nie Gray,to rzeczywostość!

(18 Cze 2018, Pon 15:32)vesanya napisał(a):

(18 Cze 2018, Pon 14:21)klocek napisał(a): Ale posiadanie drugiej połówki = moje dobro.

Ale uszczęśliwianie swojej kobiety = robienie tego, co ja chcę.

Być w związku, mieć kobietę i rodzinę = to, co jest dla mnie najlepsze.

To, co dobre dla moich najbliższych = to, co dobre dla mnie.

Klocek, chcesz mi wmówić, że Twój interes/potrzeby zawsze były w 100% zgodne z interesem/potrzebami partnerki? Takie relacje zwyczajnie nie istnieją, to jest bullshit, trzeba się nauczyć akceptować różnice i sobie z nimi radzić.

Mój interes to interes partnerki.

Jeżeli moim celem i moim szczęściem jest rodzina, to chyba naturalne, że chcę, żeby im było dobrze.

Uszczęśliwianie partnerki uszczęśliwia mnie. To trochę tak, jakby mój ośrodek przyjemności był podłączony do niej i co jej sprawia przyjemność, sprawia także mi.

Kiedyś myślałem, że jestem jakiś inny i że to przez moje dziwne relacje z matką. Dzisiaj wiem, że całkiem sporo facetów tak ma.

Cytat:Jeśli nie masz własnych potrzeb poza posiadaniem żony i dzieci i spełnianiem ich potrzeb, to trochę jakby Cię nie było, klocka samego w sobie. Jedynie się dopasowujesz jak kameleon do tego, jakim chce Cię mieć Twoja partnerka.

Słyszałem takie zarzuty od psychologów.

Moja odpowiedź: mam prawo chcieć, co mi się podoba i nikomu nic do tego.

Cytat:A kobiety tego często nie lubią, bo to właśnie desperacja, większość nie chce mieć faceta robiącego wszystko pod nie, nijakiego, nie mającego własnej osobowości. Dlatego nie wróżę szczęścia takiemu związkowi (choć mogą być wyjątki).

Słyszałem również takie teksty i próbowałem się do nich stosować. Właśnie dlatego mówię, że nie należy ufać kobietom, kiedy mówią, czego chcą .

Nie jestem desperatem. Potrzeba posiadania partnerki i rodziny to najzupełniej naturalna potrzeba na świecie. Nie robię wszystkiego pod kobietę, nie jestem nijaki i nie wykazuję braku wyrazistej osobowości - tego akurat nikt mi w życiu nie zarzucił.

Wystarczy być trochę atrakcyjnym i laska przestaje cię uważać za desperata, za to zaczyna się jej podobać, że ją podrywasz.

Cytat:

(18 Cze 2018, Pon 14:21)klocek napisał(a): Jak facet jest atrakcyjny, to nie rzuci.

Kobiety rzucają mniej atrakcyjnych dla tych bardziej atrakcyjnych. Jak facet wie, jak być atrakcyjnym, to kobieta go nie rzuci.

W takim razie skąd pewność, że nie znajdzie jeszcze atrakcyjniejszego?

Chociaż dzisiejsze czasy są kiepskie pod tym względem, to jednak sporo facetów ma jakiś kompas moralny.

Jeżeli laska podrywa mojego kolegę, który jest atrakcyjniejszy ode mnie, to liczę na to, że właśnie mój kolega tego nie wykorzysta.

Parę razy mi się to zdarzyło w obu konfiguracjach. Paru moich kolegów nie przeleciało mojej laski, kiedy ona ich podrywała. I ja parę razy nie przeleciałem laski moich kolegów, kiedy podrywały mnie.

W tym miejscu wrzucę jedną fajną myśl, którą gdzieś wyczytałem, że "monogamia to umowa między facetami, że nie podkradamy sobie lasek".

Grey to zwykła historia o sponsoringu, gość przylatywał helikopterem po swoją szmatkę, sukces kinowy tej szmiry wśród kobiet może wskazywać na ukryte pragnienia pań

(18 Cze 2018, Pon 15:47)klocek napisał(a): Paru moich kolegów nie przeleciało mojej laski, kiedy ona ich podrywała.

Jak dla mnie wtedy powinieneś był zakończyć związek, a nie jeszcze przeciągać rozstanie w czasie.

(18 Cze 2018, Pon 15:52)Kiwi napisał(a):

(18 Cze 2018, Pon 15:47)klocek napisał(a): Paru moich kolegów nie przeleciało mojej laski, kiedy ona ich podrywała.

Jak dla mnie wtedy powinieneś był zakończyć związek, a nie jeszcze przeciągać rozstanie w czasie.

Dzisiaj to wiem, ale wtedy byłem inny.

Poza tym jak kochasz laskę, to decyzja o rozstaniu nie przychodzi zbyt łatwo.

No i wcale nie ma gwarancji, że następna będzie inna.

Dobrze mieć kolegów, którzy nie wykorzystają takiej sytuacji. A kobiety są trochę jak dzieci, które sprawdzają, co im nie wolno. Czasami wystarczy dać po łapach i się nauczą.

Musimy wybierać z tego, co mamy.



Skoro już jesteśmy przy tym temacie, to najbardziej nie podoba mi się właśnie to, że w dzisiejszym społeczeństwie i z dzisiejszymi kobietami raczej nie da się kierować miłością. Jeżeli jesteś zakochany w lasce, to raczej zostaniesz wykorzystany.

To właśnie miłość, tzn. stan zakochania, najczęściej jest przez laski nazywana desperacją!

Niektóre laski celowo wybierają tych facetów, którzy nie są w nich zakochani. A i same uczą się "kontrolować" miłość, przykładowo rozstając się, albo odsuwając, albo prowokując kłótnie, kiedy czują, że mogą się zakochać.

Ciężkie czasy dla romantyków nastały.

Wciąż wprawdzie mam nadzieję, że uda mi się kiedyś w jakiejś lasce bezpiecznie zakochać a ona to przyjmie, ale to marzenie leży tuż obok tego, że kiedyś się obudzę bez depresji, lęków i fobii.



Nie ma rady. Trzeba twardym być. To część wymagań dzisiejszych kobiet.

(18 Cze 2018, Pon 16:01)klocek napisał(a): A kobiety są trochę jak dzieci, które sprawdzają, co im nie wolno. Czasami wystarczy dać po łapach i się nauczą.

Myślę, że w zdrowiej relacji nie sprawdzają.

(18 Cze 2018, Pon 16:01)klocek napisał(a): To właśnie miłość, tzn. stan zakochania, najczęściej jest przez laski nazywana desperacją!

To ja właśnie odwrotnie - stan bycia razem bez miłości nazywam desperacją.

Są liczne wyjątki, związki z rozsądku, o czym dwie strony się informują i tak dalej.

Ale bycie z kimś, albo pragnienie bycia, tylko dlatego, że ma w dowodzie wpisane "kobieta", bez miłości, to właśnie desperacja (w moich kryteriach).

Słowo "desperacja" jest zdecydowanie nadużywane.

Tez czasem mam wrażenie, że desperatami nazywa się wszystkich, którzy chcieliby mieć dziewczynę i starają się robić coś w tym kierunku.

(18 Cze 2018, Pon 16:21)USiebie napisał(a): Tez czasem mam wrażenie, że desperatami nazywa się wszystkich, którzy chcieliby mieć dziewczynę i starają się robić coś w tym kierunku.

Robić coś - super, propsuję. Robić absolutnie wszystko, co chce dziewczyna, poświęcając przy tym siebie - nope. I z tym drugim mi się skojarzyło podejście klocka. Może to i nie desperacja, może to po prostu brak szacunku do siebie. Ale jeśli nie miał na myśli bycia służącym swojej partnerki to ok.

(18 Cze 2018, Pon 12:19)vesanya napisał(a):

(18 Cze 2018, Pon 12:16)forac napisał(a):

(18 Cze 2018, Pon 12:15)vesanya napisał(a): niejedzenie mięsa są dla mnie koniecznością

W sumie nie wiem z czego beka, to jest kwestia podobnego spojrzenia na ważne dla mnie sprawy.

A mój idol z roboty, brygadzista który rządzi Ukraińcami twardą ręką  , że az pewnie wszystkim babkom na magazynie robi się mokro, rasowy samiec alfa, twierdzi że taki ospały i bez energii jestem, bo za mało miensa jem

(18 Cze 2018, Pon 16:01)klocek napisał(a): Dzisiaj to wiem, ale wtedy byłem inny.

Poza tym jak kochasz laskę, to decyzja o rozstaniu nie przychodzi zbyt łatwo.

No i wcale nie ma gwarancji, że następna będzie inna.

Dobrze mieć kolegów, którzy nie wykorzystają takiej sytuacji. A kobiety są trochę jak dzieci, które sprawdzają, co im nie wolno. Czasami wystarczy dać po łapach i się nauczą.

Musimy wybierać z tego, co mamy.

i właśnie coś takiego już podpada pod desperację. Ciche zezwolenie na łamanie podstawowych zasad lojalności  "bo przecież ją kocham". Trzeba pokazać pewne granice i dać do zrozumienia, że po ich przekroczeniu nie ma już odwrotu. A jeżeli zostaną przekroczone to trzeba być konsekwentnym. Jak inaczej mieć szacunek do samego siebie jeżeli pozwala się poniżać i wchodzić sobie na głowę?

desperacja jest też wtedy gdy obdarzasz uczuciem dziewczynę tylko za to, że jest, za to że zwróciła na ciebie uwagę. Czyli dostaje twoje uczucie za nic, prawie za darmo. Skoro za darmo to jaką to ma wartość?

gdzie i w jakich okolicznościach poznałeś swoje byłe?