18 Gru 2012, Wto 22:59, PID: 330846
Droga Joanno12345
1. Sztuka walki jak najbardziej tak, ja poszedłem na kung fu i nie żałuje. Bardzo przyjazna atmosfera i jest to coś co na pewno w przyszłości zaprocentuje. Zresztą w podpisanej umowie był taki punkt: "Każdy ćwiczący swoim zachowaniem powinien podkreślać takie zalety Wushu jak: godność, skromność, zdecydowanie, powaga i szacunek." Nie ma tam żadnych "dresów" itp. tylko sami sympatyczni ludzie Ćwiczenia w parach to dla fobika wyzwanie ale miejmy nadzieje, że pani syn tego jeszcze nie ma.
2. Jeżeli chodzi o traktowanie w szkole to ja jestem żywą historią przykrości. Miałem chyba najbardziej sprzyjającą mieszankę rodziców i sposobu ich wychowania mnie żebym stał się kimś kto nie potrafi się postawić. Ojciec się nade mną psychicznie znęcał a matka była nadopiekuńcza. Więc do podstawówki zostałem wysłany jak owca między wilki. Jeszcze z wielką szopą grzecznego chłopca na głowie kiedy wszystkie chłopaki były już ostrzyżone (rodzice mnie nigdy do fryzjera nie chcieli puścić (bo IM się tak podobało) a ja dodatkowo cierpiałem.
Także wszyscy się szybko zorientowali, że o ten jest słaby psychicznie i z tego można się nabijać. A już dzieci niestety takie są, jak to dostrzegą to pożrą biedaka. Wymienił bym wszystkie bardzo dobre stopnie i wzorowe zachowania za to żeby mnie rodzice inaczej wychowali i przygotowali do szkoły, a szkoła to gigantyczna i bardzo ważna część naszego życia. Ja się nawet po zajęciach bawiłem z tymi ludźmi, którzy mnie na co dzień w szkole prześladowali, taki miałem już wbity do głowy brak szacunku do własnej osoby.
A szkoda, bo moim zdaniem aż tak słabą osobą nie byłem bo jak już ktoś przebrał miarkę to potrafiłem. Jak raz mnie przyjaciel w szkole odwiedził i jakiś kolega z klasy mnie mocno obraził to mu odpowiedziałem i skończyło się bójką przed budynkiem szkoły bo ten nie mógł uwierzyć, że mu podskoczyłem. Bójka zakończyła się moim triumfem ale do dzisiaj pamiętam jak następnego dnia do mnie ten pobity z kimś podszedł i zapytał coś w ten deseń: "prawda, że ty wczoraj tak się biłeś bo chciałeś się pokazać przed kolegą" ... a ja mu przytaknąłem zamiast powiedzieć.... można by dużo wymyślać
Potem się przeprowadziłem, 6 klasę zaczynałem już w innym środowisku ale ten sam schemat. Jak już się wszyscy poznają na tym że nie reagujesz odpowiednio na docinki to jest tylko coraz gorzej.
Mówisz, że jest tylko taki jeden, który Twojemu synu dogryza. To w sumie jest pocieszające albo syn nie mówi całej prawdy bo z własnego doświadczenia wiem, że takich jest zwykle wielu
Teraz mając 22 lata mogę to zasugerować:
1. Przeczekać i unikać typa (nie wiem w której klasie jest pani syn), w liceum już jest znacznie kulturalniej zwłaszcza jeżeli się dostanie do dobrego. A w międzyczasie się przygotowywać (psycholog, psychiatra, książki, siłownia, sztuka walki byle nabrać pewności i nie tracić więcej życia) żeby w liceum sobie nie dać w kaszę dmuchać.
2. Patrząc teraz widzę, że gimnazjum to wiek, w którym ja się czułem jak dorosły może min. przez to jak ciężko zawsze miałem z tym wszystkim. Ale teraz wiem, że wtedy jest się młodym, małym i niepełnoletnim dzieciakiem. Może to nie jest zbyt rozsądne ale może niech pani syn to wykorzysta czyli ten brak konsekwencji za czyny, którego pani syn nie jest świadom.
To zawsze była moja zmora, wszystkie stopnie piękne, wzorowe zachowania ale w ostatecznym rozrachunku jest to g***o warte. Najważniejsza jest inteligencja emocjonalna i niech pani ratuje syna nim się w końcu zupełnie pogrąży tak jak ja.
1. Sztuka walki jak najbardziej tak, ja poszedłem na kung fu i nie żałuje. Bardzo przyjazna atmosfera i jest to coś co na pewno w przyszłości zaprocentuje. Zresztą w podpisanej umowie był taki punkt: "Każdy ćwiczący swoim zachowaniem powinien podkreślać takie zalety Wushu jak: godność, skromność, zdecydowanie, powaga i szacunek." Nie ma tam żadnych "dresów" itp. tylko sami sympatyczni ludzie Ćwiczenia w parach to dla fobika wyzwanie ale miejmy nadzieje, że pani syn tego jeszcze nie ma.
2. Jeżeli chodzi o traktowanie w szkole to ja jestem żywą historią przykrości. Miałem chyba najbardziej sprzyjającą mieszankę rodziców i sposobu ich wychowania mnie żebym stał się kimś kto nie potrafi się postawić. Ojciec się nade mną psychicznie znęcał a matka była nadopiekuńcza. Więc do podstawówki zostałem wysłany jak owca między wilki. Jeszcze z wielką szopą grzecznego chłopca na głowie kiedy wszystkie chłopaki były już ostrzyżone (rodzice mnie nigdy do fryzjera nie chcieli puścić (bo IM się tak podobało) a ja dodatkowo cierpiałem.
Także wszyscy się szybko zorientowali, że o ten jest słaby psychicznie i z tego można się nabijać. A już dzieci niestety takie są, jak to dostrzegą to pożrą biedaka. Wymienił bym wszystkie bardzo dobre stopnie i wzorowe zachowania za to żeby mnie rodzice inaczej wychowali i przygotowali do szkoły, a szkoła to gigantyczna i bardzo ważna część naszego życia. Ja się nawet po zajęciach bawiłem z tymi ludźmi, którzy mnie na co dzień w szkole prześladowali, taki miałem już wbity do głowy brak szacunku do własnej osoby.
A szkoda, bo moim zdaniem aż tak słabą osobą nie byłem bo jak już ktoś przebrał miarkę to potrafiłem. Jak raz mnie przyjaciel w szkole odwiedził i jakiś kolega z klasy mnie mocno obraził to mu odpowiedziałem i skończyło się bójką przed budynkiem szkoły bo ten nie mógł uwierzyć, że mu podskoczyłem. Bójka zakończyła się moim triumfem ale do dzisiaj pamiętam jak następnego dnia do mnie ten pobity z kimś podszedł i zapytał coś w ten deseń: "prawda, że ty wczoraj tak się biłeś bo chciałeś się pokazać przed kolegą" ... a ja mu przytaknąłem zamiast powiedzieć.... można by dużo wymyślać
Potem się przeprowadziłem, 6 klasę zaczynałem już w innym środowisku ale ten sam schemat. Jak już się wszyscy poznają na tym że nie reagujesz odpowiednio na docinki to jest tylko coraz gorzej.
Mówisz, że jest tylko taki jeden, który Twojemu synu dogryza. To w sumie jest pocieszające albo syn nie mówi całej prawdy bo z własnego doświadczenia wiem, że takich jest zwykle wielu
Teraz mając 22 lata mogę to zasugerować:
1. Przeczekać i unikać typa (nie wiem w której klasie jest pani syn), w liceum już jest znacznie kulturalniej zwłaszcza jeżeli się dostanie do dobrego. A w międzyczasie się przygotowywać (psycholog, psychiatra, książki, siłownia, sztuka walki byle nabrać pewności i nie tracić więcej życia) żeby w liceum sobie nie dać w kaszę dmuchać.
2. Patrząc teraz widzę, że gimnazjum to wiek, w którym ja się czułem jak dorosły może min. przez to jak ciężko zawsze miałem z tym wszystkim. Ale teraz wiem, że wtedy jest się młodym, małym i niepełnoletnim dzieciakiem. Może to nie jest zbyt rozsądne ale może niech pani syn to wykorzysta czyli ten brak konsekwencji za czyny, którego pani syn nie jest świadom.
To zawsze była moja zmora, wszystkie stopnie piękne, wzorowe zachowania ale w ostatecznym rozrachunku jest to g***o warte. Najważniejsza jest inteligencja emocjonalna i niech pani ratuje syna nim się w końcu zupełnie pogrąży tak jak ja.