03 Lut 2009, Wto 20:55, PID: 120395
Hircyn napisał(a):może ktoś powie coś ciekawegoto ja w takim razie napisze cos ciekawego ahahaha xDDD
ramirez napisał(a):"Wszystko albo nic" to na pewno nie jest dobra zasada w relacjach z ludźmi. Nie można przecież mieć nikogo na własność, trzeba zostawiać trochę swobody.Może to jest i prawda ale jak Hircyn napisał: "Nie potrafie inaczej." Dokładnie tak. To nie jest coś takiego, że sobie wymyśliłam taką zasade, według której będe sobie postępować. To jest chyba wrodzone, bo ja od zawsze tak mam. Nie umiem traktować relacji międzyludzkich tak po łebkach, przeciwnie traktuje je bardzo poważnie, więc jeżeli już się angażuje to tak po całości, ja oddaje całą siebie temu komuś xD i no cóż, żądam tego samego... Oczekuje lojalności, wierności bo sama staram się być wierna i lojalna w stosunku do tej osoby, i tak chciałabym być dla niej bardzo ważna (no dobra, nie powiem 'najważniejsza' xD).
Miałam kiedyś przyjaciółke i ja ją właśnie tak traktowałam. Może to chore, ale dla mnie ona była ważniejsza od mojej rodziny, dałabym się dla niej obedrzeć ze skóry, poćwiartować i potem jeszcze wrzucić do kwasu XDD Świnia ze mnie ale często miałam jej za złe, że poświęca mi za mało czasu, było mi przykro kiedy mówiła, że nie może się ze mną spotkać bo jest zajęta albo rodzice nie pozwalają... bo gdyby ona do mnie zadzwoniła i poprosiła żebym przyszła to cokolwiek robiłabym, machnęłabym to w diabły, pokłóciła się z rodzicami jeżeli stawialiby opór i generalnie pokonałabym wszystkie przeszkody, żeby tylko do niej pójść... Ja nie umiem funkcjonować inaczej, nie umiem inaczej... kochać?
To było o przyjaźni w każdym razie... a co do innych relacji, hmm... może ja uważam za strate czasu zajmowanie się takimi relacjami, które wiem, że nie będą nigdy czymś poważnym - to na tym polega przede wszystkim zasada 'wszystko albo nic', że nie zadowalają mnie półprodukty, czyli takie powierzchowne znajomości, dlatego albo przyjaźnie sie na całego albo wcale.
Sugar Sweet napisał(a):panicznie boję sie odrzucenia odkąd zostałam odrzucona.No właśnie, tak jak napisałam wcześniej ja się boje odrzucenia, ale ja nigdy nie miałam takiej sytuacji, że mnie ktoś faktycznie odrzucił i z tego się to wzięło, a zawsze mniej lub bardziej czułam te obawe. Jak tak kombinuje to przychodzi mi do głowy jakoby powodem mogło być niskie poczucie własnej wartości... choć paradoks polega na tym, że ja, przynajmniej kiedyś byłam dosyć zarozumiała Może to dlatego, że zawsze byłam mało towarzyska, a jak wiadomo to te osoby towarzyskie są stawiane zawsze na piedestale i są lubiane! A ja z ta swoja nietowarzyskością, sztywniactwem, może myślałam że zawsze będe mniej lubiana, stad ten strach przed odrzuceniem, że dana osoba, z którą się przyjaźniej porzuci mnie dla kogoś fajniejszego no bo ja uważałam się za gorszą... nie wiem, tak tylko kombinuje, ale możliwe, że coś w tym jest...