09 Paź 2010, Sob 18:20, PID: 225086
Podobnie jak klocek, mam coś w tym rodzaju (nie wiem, czy to jest to - podpowiedzcie co, jeśli nie) permanentnie, od lat, sześciu czy siedmiu. Moje objawy są jednak wyraźnie słabsze i nasilają się, kiedy spotykam mniejszy lub większy tłum lub gdy jest hałas.
-osłabiony słuch (oczywiście według testów laryngologów doskonały): gdy jest jakikolwiek, choćby delikatny hałas, mam problem ze zrozumieniem kogokolwiek, czy normalnie, czy (zwłaszcza) przez telefon, te wszystkie dźwięki zachodzą na siebie i bardzo łatwo się dekoncentruję.
-słabszy wzrok, spostrzegawczość lub też pole widzenia (doskonałe według testów) - nie poznaję ludzi, jeśli nie patrzę bezpośrednio na nich, nie widzę dobrze niczego, na co nie patrzę bezpośrednio - co dało mi takie wytchnienie, że nie odczuwałem już lęku z powodu mijanych ludzi.
Kiedy jakiś obiekt szybciej się porusza, w moich oczach staje się rozmyty i ledwo go widzę.
-słabszy refleks i orientacja - kiedyś, jako dzieciak o wyrobionym na grach komputerowych refleksie, byłem wprost niesamowicie dobry w ping-ponga, teraz po prostu nie mogę trafić w piłkę, nie nadążam za nią lub walę obok.
-słabsza pamięć - do dat, do tego, co i kiedy robiłem. Na pewno nie jest to jednak takie jak u klocka.
Gdy mam więcej niż jednego rozmówcę, zwłaszcza kiedy mówią prędko, lub gdy jest gwar, nie potrafię nadążyć, zaraz czuję się bezbronny i uległy, wyłączam się, uciekam w siebie, w swoją pustkę, tępieję. Cała reszta traci realność.
Te objawy pogłębiały się przez kilka lat, rosły wraz z moim strachem z powodu ich tak nagłego zaistnienia - przystopowały, kiedy któryś z kolei lekarz przekonał mnie w końcu, że to nic mi nie jest somatycznie, że to jednak jakieś bliżej nie określone 'zaburzenia nerwicowe'.
Teraz przystopowało, ale nie cofa się. Może cofnie kiedyś. Ogólnie jednak coraz lepiej sobie radzę, jeżeli tylko honoruję te swoje ograniczenia i trafiam na akceptujących ludzi. Mam niejasne wrażenie, że ta "utrata zmysłów" mi w pewnych sprawach nieco pomogła.
Po to chyba się wytworzyła.
-osłabiony słuch (oczywiście według testów laryngologów doskonały): gdy jest jakikolwiek, choćby delikatny hałas, mam problem ze zrozumieniem kogokolwiek, czy normalnie, czy (zwłaszcza) przez telefon, te wszystkie dźwięki zachodzą na siebie i bardzo łatwo się dekoncentruję.
-słabszy wzrok, spostrzegawczość lub też pole widzenia (doskonałe według testów) - nie poznaję ludzi, jeśli nie patrzę bezpośrednio na nich, nie widzę dobrze niczego, na co nie patrzę bezpośrednio - co dało mi takie wytchnienie, że nie odczuwałem już lęku z powodu mijanych ludzi.
Kiedy jakiś obiekt szybciej się porusza, w moich oczach staje się rozmyty i ledwo go widzę.
-słabszy refleks i orientacja - kiedyś, jako dzieciak o wyrobionym na grach komputerowych refleksie, byłem wprost niesamowicie dobry w ping-ponga, teraz po prostu nie mogę trafić w piłkę, nie nadążam za nią lub walę obok.
-słabsza pamięć - do dat, do tego, co i kiedy robiłem. Na pewno nie jest to jednak takie jak u klocka.
Gdy mam więcej niż jednego rozmówcę, zwłaszcza kiedy mówią prędko, lub gdy jest gwar, nie potrafię nadążyć, zaraz czuję się bezbronny i uległy, wyłączam się, uciekam w siebie, w swoją pustkę, tępieję. Cała reszta traci realność.
Te objawy pogłębiały się przez kilka lat, rosły wraz z moim strachem z powodu ich tak nagłego zaistnienia - przystopowały, kiedy któryś z kolei lekarz przekonał mnie w końcu, że to nic mi nie jest somatycznie, że to jednak jakieś bliżej nie określone 'zaburzenia nerwicowe'.
Teraz przystopowało, ale nie cofa się. Może cofnie kiedyś. Ogólnie jednak coraz lepiej sobie radzę, jeżeli tylko honoruję te swoje ograniczenia i trafiam na akceptujących ludzi. Mam niejasne wrażenie, że ta "utrata zmysłów" mi w pewnych sprawach nieco pomogła.
Po to chyba się wytworzyła.