25 Mar 2013, Pon 14:50, PID: 344516
Ja odnośnie tych sytuacji życiowych typu wchodzenie do instytucji, mijanie innych ludzi mam taką radę: trzeba ćwiczyć. Fobia społeczna, nieśmiałość itp. to głównie właśnie takie jakby ciągłe zmaganie się z rzeczywistością, proste czynności nas stresują, bo boimy się że inni "na nas patrzą", boimy się że upadnie nam widelec jak jemy, boimy się że bilet w autobusie się nam nie skasuje bo coś źle zrobimy itd. A jak ćwiczyć? Cały świat to jeden wielki obszar "ćwiczeń". I tak np. ja kiedyś nie lubiłem tych głupich świateł na przejściu, które nie zmieniają się automatycznie, tylko trzeba przycinać przycisk. Zawsze stresowało mnie to, że trzeba poczekać, a światła wiecznie się zacinają i człowiek stoi jak głupi i nie wie czy czekać dalej, znowu przycisnąć, może coś źle przycisnął a może olać to i przejść na czerwonym. Dlatego ich unikałem i przechodziłem z innej strony. Pomyślałem jednak, że warto jednak zachować się odwrotnie i właśnie umyślnie jak najczęściej przechodzić przez takie przejścia żeby się do nich przyzwyczaić. Tak więc trzeba się wystawiać na sytuacje stresowe do skutku aż przestaną być takie stresowe. Pamiętam jak miałem 18 lat i szedłem włożyć wniosek do UM o wyrobienie dowodu osobistego. Na początku nie bardzo wiedziałem do jakiego pokoju iść, więc po prostu zapytałem się strażnika na parterze gdzie to jest, poszedłem, załatwiłem i wyszedłem zadowolony że chyba pierwszy raz w życiu coś sam od początku do końca załatwiłem :-P . Ważne jest robić nawet małe kroczki, byle do przodu, jak przez miesiąc nie możesz wejść do jakieś instytucji, a po miesiącu jednak wejdziesz to już mały krok do przodu, nawet jeśli od razu stamtąd wyjdziesz . Następnym razem już wejdziesz i pogadasz z kimś tę minutę, i tak byle do przodu i ważne żeby po kroku naprzód nie zrobić 2 kroków w tył