20 Paź 2014, Pon 14:09, PID: 417084
Propo różnic między płciami - ja tam zawsze mojemu facetowi dogryzam, że przyrodzenie to zdecydowanie jedna z najmniej pięknych części męskiego ciała i nieważne czy leży, czy stoi On sam zresztą się śmieje, że tylko problemy z tym są, szczególnie w łazience podczas porannych erekcji I żartuje, że on z kolei zazdrości kobietom Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Ale nie chciałabym być facetem mimo wszystko, dobrze mi tak jak jest.
Wiesz, ja straciłam dziewictwo dość późno, bo mając prawie 21 lat. I głównie też ze strachu i obrzydzenia, bo fuuu, jak to niby tak, że coś mi tam się wsadza, a już nigdy w życiu nie wezmę tego w rękę. Może nie miałam aż tak ogromnych oporów jak piszesz o sobie, ale i średnio podobała mi się perspektywa, że tak powiem, wymiany płynów. Nawet głębokie pocałunki wydawały mi się ble, poza tym zawsze miałam obrzydzenie do cudzej śliny. Zresztą zwykle faceci kojarzyli mi się z brudasami (sorry, panowie).
A potem pojawił się mój narzeczony i się wszystko zmieniło. Choć nie było tak, że połączyła nas szalona miłość od początku (to temat na inną historię) to jak się już uczucie pojawiło, to wcale mnie jego fizjologia nie obrzydzała Jasne, że seks to brudna robota (bo i ręce i ciało się klei, i między nogami mokro, bywa że pościel do prania a i w ustach nieświeżo czasem), no ale co z tego, skoro po wszystkim jest tak błogo i jesteśmy najbliżej ukochanej osoby jak tylko się da?
Co chcę powiedzieć, to że straszliwie brzydziłyby mnie wydzieliny obcego faceta, albo znanego, ale do którego nic bym nie czuła. Nie mam pojęcia, jak prostytutki nie popadają w szaleństwo, bo ja jak tylko sobie pomyślę że miałby mi jakiś obcy chłop trysnąć na brzuch, to mam chęć zwymiotować. Ale mój ukochany to już totalnie co innego.
Nie brzydzi mnie np pranie jego skarpetek i bielizny czy wycieranie mu potu z twarzy gdy leży z gorączką, podobnie nie brzydzi mnie jego nasienie. Tylko dlatego, że to jego i nikogo innego
Wiesz, ja straciłam dziewictwo dość późno, bo mając prawie 21 lat. I głównie też ze strachu i obrzydzenia, bo fuuu, jak to niby tak, że coś mi tam się wsadza, a już nigdy w życiu nie wezmę tego w rękę. Może nie miałam aż tak ogromnych oporów jak piszesz o sobie, ale i średnio podobała mi się perspektywa, że tak powiem, wymiany płynów. Nawet głębokie pocałunki wydawały mi się ble, poza tym zawsze miałam obrzydzenie do cudzej śliny. Zresztą zwykle faceci kojarzyli mi się z brudasami (sorry, panowie).
A potem pojawił się mój narzeczony i się wszystko zmieniło. Choć nie było tak, że połączyła nas szalona miłość od początku (to temat na inną historię) to jak się już uczucie pojawiło, to wcale mnie jego fizjologia nie obrzydzała Jasne, że seks to brudna robota (bo i ręce i ciało się klei, i między nogami mokro, bywa że pościel do prania a i w ustach nieświeżo czasem), no ale co z tego, skoro po wszystkim jest tak błogo i jesteśmy najbliżej ukochanej osoby jak tylko się da?
Co chcę powiedzieć, to że straszliwie brzydziłyby mnie wydzieliny obcego faceta, albo znanego, ale do którego nic bym nie czuła. Nie mam pojęcia, jak prostytutki nie popadają w szaleństwo, bo ja jak tylko sobie pomyślę że miałby mi jakiś obcy chłop trysnąć na brzuch, to mam chęć zwymiotować. Ale mój ukochany to już totalnie co innego.
Nie brzydzi mnie np pranie jego skarpetek i bielizny czy wycieranie mu potu z twarzy gdy leży z gorączką, podobnie nie brzydzi mnie jego nasienie. Tylko dlatego, że to jego i nikogo innego