21 Paź 2014, Wto 17:20, PID: 417310
Kobiety, nigdzie nie uciekniecie, nigdzie się nie ukryjecie Napiszę teraz coś. Oburzycie się dlatego, że jest to czysta prawda. Nikogo nie obchodzi, czy się oburzycie, w każdej sekundzie swojego życia, z każdym oddechem, całym sobą, prowadzicie marne życie "przedłużaczy" gatunku.
Od pierwszej miesiączki jesteście utrapieniem dla swoich ojców (syndrom ojca dorastających córek-już nie jesteście tymi słodkimi, niewinnymi dziećmi, którym wystarczyły kredki i zabawki, aż nie chce się wierzyć, że dojrzała płciowo kobieta z filmów pornograficznych była kiedyś niewinną małą dziewczynką, ojciec jest zazdrosny o swoje córki, nie może pogodzić się z myślą, że nie jest już jedynym mężczyzną w życiu swojej córeczki, wpada w samczą wojną z chłopakiem swojej córki, drży o to, by nie zostać przedwcześnie dziadkiem), matek (codziennie matka nastolatki drży o to, czy jej córka nie wróci z ciążą do domu, gdy zostaje przedwcześnie babcią, to ona musi zajmować się wnukiem, a właściwie swoim kolejnym dzieckiem, bo to ona robi za matkę sama matka zaczyna się starzeć, jest zazdrosna o urodę swojej córki, nie może przyjąć tego do wiadomości), nie mówiąc o tym, że same dożywotnio doświadczacie bólu, strachu i cierpienia związanego ze swoim organizmem. Nic Wam nie pomoże, nie uciekniecie przed tym. Co miesiąc z dołu leci Wam krew, zwijacie się z niemożliwego bólu i strach, czy nikt nie zobaczy krwi na spodniach. Zapomnijcie o basenie, imprezach, plaży, 5 dni wyjętych bezpowrotnie z życiorysu. Przed miesiączką zmieniacie się w potwory, czasem twarz piecze tak, że ma się ochotę zerwać ją pazurami, całe ciało obolałe, natrętne myśli samobójcze (wiem, co mówię, bo cierpię na PMMD), płacze, wbrew temu, co niektóre chciałyby myśleć, uczycie się gorzej od chłopaków, ponieważ z biologicznego punktu widzenia jesteście zaprogramowane na rodzenie jak największej ilości dzieci i dożywotnią opiekę nad wnukami. Od pierwszej miesiączki "topicie" się w krwi, śluzie i tłuszczu tylko po to, żeby po kilkudziesięciu latach wejść w czas nieustannych chorób, słabości i starości, kobiety żyją po 80-90 lat, zostają wdowami, wszyscy ludzie wymierają, chorujecie, stajecie się żywymi skamielinami. Jesteście podatne na choroby psychiczne i załamania.
Na klatce macie dwa zwisające kawałki tłuszczu (piersi), które są źródłem ciągłych utrapień, kompleksów. Życie kobiety to jeden wielki horror, tak, uważam że to jest jedno wielkie przekleństwo, z dnia na dzień czuję się z tym coraz gorzej.
Może to i "grzech", ale chciałam być "kimś", osiągnąć coś, uczyć się, zdobywać wiedzę, osiągać sukcesy zawodowe, uprawiać jakieś hobby, sport, wierzyłam, że uda mi się tego dokonać bez względu na fizyczne ograniczenia, bo "grunt to umysł", ale to NIEPRAWDA. Zawsze będę gorsza, bardziej średnia, bo biologicznie jestem "samicą rozpłodową", kobiety są sterowane przez hormony, cykl menstruacyjny, przeżywają comiesięczne rzezie.
Nikt nie jest w stanie podważyć tych argumentów, przyznajcie się, czy nie przeklinacie swojego losu?!
Od pierwszej miesiączki jesteście utrapieniem dla swoich ojców (syndrom ojca dorastających córek-już nie jesteście tymi słodkimi, niewinnymi dziećmi, którym wystarczyły kredki i zabawki, aż nie chce się wierzyć, że dojrzała płciowo kobieta z filmów pornograficznych była kiedyś niewinną małą dziewczynką, ojciec jest zazdrosny o swoje córki, nie może pogodzić się z myślą, że nie jest już jedynym mężczyzną w życiu swojej córeczki, wpada w samczą wojną z chłopakiem swojej córki, drży o to, by nie zostać przedwcześnie dziadkiem), matek (codziennie matka nastolatki drży o to, czy jej córka nie wróci z ciążą do domu, gdy zostaje przedwcześnie babcią, to ona musi zajmować się wnukiem, a właściwie swoim kolejnym dzieckiem, bo to ona robi za matkę sama matka zaczyna się starzeć, jest zazdrosna o urodę swojej córki, nie może przyjąć tego do wiadomości), nie mówiąc o tym, że same dożywotnio doświadczacie bólu, strachu i cierpienia związanego ze swoim organizmem. Nic Wam nie pomoże, nie uciekniecie przed tym. Co miesiąc z dołu leci Wam krew, zwijacie się z niemożliwego bólu i strach, czy nikt nie zobaczy krwi na spodniach. Zapomnijcie o basenie, imprezach, plaży, 5 dni wyjętych bezpowrotnie z życiorysu. Przed miesiączką zmieniacie się w potwory, czasem twarz piecze tak, że ma się ochotę zerwać ją pazurami, całe ciało obolałe, natrętne myśli samobójcze (wiem, co mówię, bo cierpię na PMMD), płacze, wbrew temu, co niektóre chciałyby myśleć, uczycie się gorzej od chłopaków, ponieważ z biologicznego punktu widzenia jesteście zaprogramowane na rodzenie jak największej ilości dzieci i dożywotnią opiekę nad wnukami. Od pierwszej miesiączki "topicie" się w krwi, śluzie i tłuszczu tylko po to, żeby po kilkudziesięciu latach wejść w czas nieustannych chorób, słabości i starości, kobiety żyją po 80-90 lat, zostają wdowami, wszyscy ludzie wymierają, chorujecie, stajecie się żywymi skamielinami. Jesteście podatne na choroby psychiczne i załamania.
Na klatce macie dwa zwisające kawałki tłuszczu (piersi), które są źródłem ciągłych utrapień, kompleksów. Życie kobiety to jeden wielki horror, tak, uważam że to jest jedno wielkie przekleństwo, z dnia na dzień czuję się z tym coraz gorzej.
Może to i "grzech", ale chciałam być "kimś", osiągnąć coś, uczyć się, zdobywać wiedzę, osiągać sukcesy zawodowe, uprawiać jakieś hobby, sport, wierzyłam, że uda mi się tego dokonać bez względu na fizyczne ograniczenia, bo "grunt to umysł", ale to NIEPRAWDA. Zawsze będę gorsza, bardziej średnia, bo biologicznie jestem "samicą rozpłodową", kobiety są sterowane przez hormony, cykl menstruacyjny, przeżywają comiesięczne rzezie.
Nikt nie jest w stanie podważyć tych argumentów, przyznajcie się, czy nie przeklinacie swojego losu?!