21 Maj 2015, Czw 10:47, PID: 446464
Wiem, że to jest dziwne... dla mnie też i lekarzy. Mój mąż je czasami mniej niż ja, a jego waga jest w normie. Ja myślę, że to kwestia mojego dzieciństwa. Pierwszy miesiąc po narodzinach spędziłam w szpitalu, bo mama miała komplikacje, a mną nie miał się kto zająć to zajmowały się pielęgniarki. Urodziłam się zdrowa, a po miesiącu wyszłam ledwo żywa po zapaleniu płuc, dostawałam tonę zastrzyków, leków i bez przerwy chorowałam (całą podstawówkę). Miałam w szkole podstawowej, gimnazjum i liceum niedowagę oraz anemię do 18 roku życia (!) na którą lekarze rozkładali ręce i nie wiedzieli co mi jest. Sanatorium też nie pomogło. Dopiero gdy poznałam mojego męża dowiedziałam się od Niego o "pierzdze w miodzie" i pierwszy raz od tylu lat... moje krwinki poszły w górę do 4,5 miliona. Tak to miałam 3,8. Ale myślę, że te 20 lat zrobiło swoje...... . Gdyby tak się to wszystko skończyło (na pierzdze i zdrowym jedzeniu) byłoby dobrze, ale ostatnie 10 lat to była jednak burza, która mnie dobiła do końca - to co opisałam w pierwszym poście. I dlatego tak mam...... astenia - wycieńczenie psycho-fizyczne. Lekarz, który mi stwierdził tą astenię powiedział, że dieta na pewno mi nie pomoże, choć on wie, że dietą można leczyć. Stwierdził, że tylko odpoczynek i spokój mogą tu coś pomóc. A ja od 10 lat w stresie...