25 Kwi 2016, Pon 7:47, PID: 534820
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Kwi 2016, Pon 7:48 przez Judas.)
Wstydzić się tego, że nie ma się znajomych, to jak wstydzić się, że nie trzeba słuchać nudnych ciekawostek z życia, oglądać bezsensownych zdjęć, nie pożyczać niczego, nie odwalać za kogoś roboty, bądź nie tłumaczyć niczego, nie zgadzać się na coś, nie machać ręką na powitanie z pustym słowem "cześć".
Znajomi są po to, by czasami móc powiedzieć "o, znam ją/go".
I tyle.
Co innego przyjaciel/ka, partner/ka.
Ale i tak występowanie w naszym życiu znajomych, przyjaciół, połówek, nie definiuje naszego samego życia. To nie jest tak, że jak się nie ma, to się nie umie mieć, tylko po co nam jeden kolega od częstowania fajkami, drugi od zapytania godziny wykładów, skoro można zrobić to samemu, jak ktoś zaradny, albo odszukać jednego przyjaciela/połówki, który będzie i na to, i na tamto, i wzajemnie.
A znajomi są jak film, który się zna. Niby wiemy o czym był, ale zakończenia nie pamiętamy, a już aktorów tym bardziej.
Znajomi są po to, by czasami móc powiedzieć "o, znam ją/go".
I tyle.
Co innego przyjaciel/ka, partner/ka.
Ale i tak występowanie w naszym życiu znajomych, przyjaciół, połówek, nie definiuje naszego samego życia. To nie jest tak, że jak się nie ma, to się nie umie mieć, tylko po co nam jeden kolega od częstowania fajkami, drugi od zapytania godziny wykładów, skoro można zrobić to samemu, jak ktoś zaradny, albo odszukać jednego przyjaciela/połówki, który będzie i na to, i na tamto, i wzajemnie.
A znajomi są jak film, który się zna. Niby wiemy o czym był, ale zakończenia nie pamiętamy, a już aktorów tym bardziej.