14 Gru 2016, Śro 11:11, PID: 601859
Moi "znajomi" tez nie zdaja sobie sprawy z tego że tak naprawdę jestem sama. Oni mają poza mną jakichs innych ludzi o których opowiadają, a ja tylko rodzinę i chłopa. Dzisiaj mi to wyjątkowo doskwiera, nie mam do kogo sie odezwac. W sumie od dawna tak jest, więci powinnam byc przyzwyczajona, ale czasem, jak teraz mysle sobie, że mnie omineło tyle radosci w zyciu.
Zdarza się, że mam chwile kiedy jest wokoł mnie jakiś ruch, pare osób sie przewija i wtedy zapominam, ze całe zycie jestem sama, że nawet jesli mam znajomych to nie potrafię się na nich otworzyc, jak piszecie, urywam rozmowy, nie potrafię zacieśnić relacji chyba ze ktoś jest bardzo aktywny w tym kierunku, wytrwale dązy do tego zebyśmy sie poznali, to mu "pozwalam" podejść bliżej, ale to sa jednostki, które z czasem gdzies znikają, odchodzą.
Ostatnio trafiłam na materiał, w którym było to opisane mniej wiecej tak, ze jesteśmy jak zastraszone zwierzątka; nie ufamy nikomu i trzeba duzo wytrwałośći, trzeba byc bardzo delikatnym, zeby przekonać nas do siebie, jeden fałszywy ruch spowoduje ucieczkę. Nie jestesmy w stanie inaczej reagować bo tyle juz było w naszym zyciu złego, że nie potrafimy przyjąć okazywanej dobroci, pomocy ani odwzajemnić zainteresowania.
Zdarza się, że mam chwile kiedy jest wokoł mnie jakiś ruch, pare osób sie przewija i wtedy zapominam, ze całe zycie jestem sama, że nawet jesli mam znajomych to nie potrafię się na nich otworzyc, jak piszecie, urywam rozmowy, nie potrafię zacieśnić relacji chyba ze ktoś jest bardzo aktywny w tym kierunku, wytrwale dązy do tego zebyśmy sie poznali, to mu "pozwalam" podejść bliżej, ale to sa jednostki, które z czasem gdzies znikają, odchodzą.
Ostatnio trafiłam na materiał, w którym było to opisane mniej wiecej tak, ze jesteśmy jak zastraszone zwierzątka; nie ufamy nikomu i trzeba duzo wytrwałośći, trzeba byc bardzo delikatnym, zeby przekonać nas do siebie, jeden fałszywy ruch spowoduje ucieczkę. Nie jestesmy w stanie inaczej reagować bo tyle juz było w naszym zyciu złego, że nie potrafimy przyjąć okazywanej dobroci, pomocy ani odwzajemnić zainteresowania.