28 Lut 2017, Wto 14:00, PID: 617953
magadu napisał(a):Ja się szkoleń nie boję, tylko jestem przerażona.Nie jestem w stanie na takich funkcjonować.
Drugi kurs (na ktory odwazylam sie pojsc po wielu latach) skonczyl sie dla mnie w polowie trwania, a nawet chyba nie, kiedy to trzeslam sie doslownie cala wsrod 15 osob i nie wiedzac co robic machalam jak opetana noga zeby udawac, ze chce mi sie do kibelka. Pewnie wiekszosc zastanawiala sie dlaczego po prostu nie pojde, ale ja bylam sparalizowana mysla, ze mam teraz przy wszystkich wstac. Trzeci kurs... wlasnie sie zapisalam, ma zaczac sie w kwietniu i nie wiem czy w ogole sie tam pojawie...
Też mam problem z obojętnością ludzi i lękiem przed ew. odrzuceniem. Tak sobie myślę, że może to nie ich złe intencje czy olewanie nas, ale jakaś niemoc. Może ludzie nie czują się na siłach by nas wspierać? Mało tego, może oni nawet boją się, że coś źle zrobią, zaszkodzą zamiast pomóc i sami mają lęk przed zrobieniem jakiegoś kroku, doradzaniem...
Matko, doskonale Cię rozumiem. Domyślam się, że masz 20-kilka lat, więc pewnie całkiem nieźle jeszcze pamiętasz swoje liceum. Dla mnie lekcje są koszmarem. Mam 18 lat i trzęsę się na myśl, że na matematyce muszę podnieść się do tablicy, a na angielskim powiedzieć coś publicznie. Kilka miesięcy temu dostałam ataku paniki podczas recytacji wiersza i zaczęłam płakać... Całe szczęście, że w klasie byłam tylko ja, moja koleżanka i nauczycielka. Co nie zmienia faktu, że i tak nie jest to moje najlepsze wspomnienie.
Odnośnie niemocy naszych znajomych... być może faktycznie o to chodzi. Tylko, że z drugiej strony nie oczekuję od nich profesjonalnej pomocy psychologicznej, tylko zwykłego wysłuchania i głupiego zapewnienia: "hej, jestem z Tobą, jakby coś się działo, daj znać".