28 Lip 2017, Pią 19:01, PID: 708241
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28 Lip 2017, Pią 19:02 przez Mighty.)
Mam jednego znajomego od początku technikum. Jest towarzyski, pospieszny i często leje wodę w rozmowie. Można powiedzieć, że mnie zaadoptował. Zainteresował się tym, że jeździłem na rowerze po lekcjach, więc też chciał jeździć i zaproponował wyjście. Mimo swojej towarzyskości nie mógł odnaleźć się w klasie i gadał z tymi mniej śmiałymi. Zawsze żyje w pośpiechu. Widzę, że nie umie zwolnić, zrelaksować się i cieszyć się małymi rzeczami. Jego życie to ściśle zaplanowany grafik z odliczoną każdą minutą. Przez to bardzo często nie miał czasu na wyjście i po jakimś czasie przestałem proponować mu jakieś wyjścia, bo wiedziałem, że odpowie tak samo. Zaś ja jak zwykle miałem czas, więc proponował, kiedy miał czas. Spotykamy się raz na ruski miesiąc i to prawie zawsze na rower. Od może dwóch lat ma dziewczynę i pracę, więc czasu ma jeszcze mniej. Zwłaszcza, że on jako człowiek pracowity, wybierał chętnie prace min. 10h przez 7 dni w tygodniu. Mimo to cieszę się, że o mnie nie zapomniał. Miło wspominam z nim wyjścia. Jestem jego jedynym kolegą. Chyba, że jest coś o czym nie wiem . Porównuję go do jakiegoś biznesmena, a ja sam siebie do jakiegoś hippisa. Nadajemy na innych falach. Z powodu rzadkich spotkań i tak czuję się jakbym nie miał kolegów. Przyjaciół nigdy nie miałem. Od wielu lat marzę o kolegach i koleżankach o podobnych zainteresowaniach czy innych ciekawych. Jeszcze częściej wychodziłbym z domu. Sam nie wiem jak takich znaleźć. Mogę liczyć jedynie na internetowe znajomości.