09 Paź 2018, Wto 7:02, PID: 767110
ja myślałam, że chociaż w pracy poznam jakieś miłe towarzystwo, ale moje spyerdolenie dało o sobie znać już od samych początków i już na stałe żyję z piętnem tej jednej sytuacji z początków mojej bytności tam. Czemu ludzie są tak cholernie niewyrozumiali... Czemu nikomu nie chce się uznać prostego faktu, że nawet normals moze się stresować początkami w pracy, a jak ja miałam ogarniać nowe miejsce, nowe stanowisko, nowe obowiązki, nowe narzędzia pracy i nowe procedury i jeszcze do tego ogarnąć w jeden dzień relacje między pracownikami tak bardzo się stresując. A czy ja skrzywdziłam kogoś swoim spyerdoleniem społecznym - nie, co najwyżej się wygłupiłam. To nie jest od razu powód, by człowieka izolować. Ale trudno. Skoro ludzie są tak nietolerancyjni na wszelkie, choćby drobne odchylenia od normy, to po co mi takie towarzystwo. Żeby się stresować z każdym dniem, czy nie powiem czegokolwiek, co mnie nie zdegraduje w tym gronie towarzyskim?