14 Sty 2018, Nie 14:04, PID: 725604
(11 Sty 2018, Czw 17:12)Dziwna napisał(a):Cytat: mogłabym pracować, gdyby nie to, że się muszę próbować zakumplowywać, a kompletnie nie mam na to ochoty.
To jest największy problem, tak jakby samo przyjście do pracy i zajęcie się swoimi obowiązkami nie starczało. Można pracować bardzo dobrze, robić co należy, ale i tak się przypieprzą, że mało się mówi, albo nie utrzymuje kontaktów z współpracownikami. Jak dla mnie prócz wymiany grzecznościowego "dzień dobry" oraz przepływu informacji na temat konkretów związanych z daną pracą cała ta otoczka poznajmy się mogłaby nie istnieć.
Naprawdę mnie osobiście obchodzi życie pani Grażyny ze stanowiska obok, i wychodzę z założenia, że ją to też powinno tyle samo obchodzić, ale nie, mimo, że praca tego często nie wymaga, i tak wcześniej czy później padnie - proszę się otworzyć na innych, czy inny tego rodzaju bzdet.
myślę podobnie, i Grażyna opowiada mi o tym, że Marzena miała łupież pstry i problemy z zajściem w ciąże, przy okazji zaznaczając, że jak Alina siadając gdzieś tam opuszcza stanowisko pracy (przy okazji zdaje się rzucając aluzją w moją stronę, ale jednocześnie będą stosunkowo miłą, więc mindfuck); nie rozumiem, tak samo, jak na studiach, skąd w ludziach tyle pasji, żeby chcieć poznawać drugiego człowieka i jeszcze mu o sobie opowiadać; no więc Grażyna kończy opowieść o jajnikach i w tym momencie ja powinnam powiedzieć najlepiej o raku odbytnicy i moim życiu miłosnym, rodzicach, o której godzinie robię kupę itd. ale zazwyczaj powtrzymuję się do "ach", "och", "niemożliwe" starając się odzwierciedlić mimikę osoby, z którą rozmawiam a potem przechodzę do paplaniny o filmach i "wyspie agentów" chociaż nie mam pojęcia, co to. w zasadzie to na studiach miałam dwie, trzy może cztery osoby, które może miałam ochotę poznać, ale jakoś myśl o tym, że znajomość miałaby się rozwijać i w końcu trzeba byłoby coś o sobie poważnego opowiadać (moje rozterki życiowe są dla mnie poważne), bo tematy o ubraniach, psach itd. już się przebrnęło i teraz będą służyć, jako zalepki między tymi poważnymi, bo tego wymaga znajomość- jak np. koleżanka z uczelni opowiadała o swoich związkach itd. chorobach brrrr (....) na żywo takie znajomości są męczące. dlatego unikam.
jak dla mnie to praca powinna wyglądać tak: przychodzę w milczeniu zrobić to, co należy do mnie, praca zautomatyzowana. z przełożonym rozmawiam tylko o tym, co jest ok, a co muszę poprawić i nara.
jest dla mnie w zasadzie niewyobrażalne, że miałabym zostać bez pracy na dłużej niż 2-4 miesiące, po prostu nie miałabym pieniędzy na życie, więc nie mam wyjścia.