14 Kwi 2011, Czw 19:38, PID: 248740
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 14 Kwi 2011, Czw 19:44 przez freddy_krueger.)
Nie jestem aktywnym w tym momencie, szukam.
Na tyle ile jeździłem, i co widzę po ludziach mi znanych pracujących w tym zawodzie, najgorsze jest właśnie to życie w trasie. Samej jazdy samochodem nie powinieneś się bać, to wchodzi w krew z czasem, przyzwyczajenie do gabarytów auta przychodzi z kilometrami. Gorzej z tym życiem po parkingach, śpisz w budzie, jesz jak najtaniej by Ci coś zostało, przeważnie to co sam ugotujesz/zrobisz. Toalety nie wszędzie są. Do tego stres: na drodze różne sytuacje się zdarzają, stres bo telefon ciągle dzwoni i spedytor czy szef krzyczy, poganiają, czasu wiecznie mało. Tak jakby korki były Twoją winą. Do tego kontrole, nie możesz przegiąć czasu pracy i pauz bo mandaty spore, jeśli samochód przeciążony bo spedytor wziął za duży ładunek - Ty musisz się starać by nie wpaść.
Ogółem wszyscy mają wszystko głęboko w 4 literach, a kierowca najniżej w hierarchii musi kombinować. I to jemu obcinają pensję za wszystkie przewinienia, i to jemu się dostaje za spóźnienia. Wielu pije po parkingach, by sobie ulżyć, i tak siadają później za fajere A wypadki... i z braku snu, i z alkoholu, i z wiecznego gonienia.
Wszyscy wiedzą że podstawa pensji to minimum, a "premia" jest za pokonane kilometry, za przestoje do niedawna nie płacili nic. Oficjalnie tak podobno być nie może. Ale taki jest fakt. I dziwić się, że w gonieniu za pieniądzem kilka osobówek miesięcznie jest tratowanych przez zestawy...
Znam małżeństwo które przez tą pracę się rozpadło. Wiele rodzin, gdzie dzieci sprowadzają ojca do 'pieniądza' jaki daje. Gdy wraca do domu na tydzien raz w miesiącu, po 2 dniach wszyscy się żrą na potęgę. Inne przyzwyczajenia. Niby zarabiasz pieniądze dla/na dzieci, co Cie nakręca, a żyjesz sam. Niby są ludzie na drodze, ale tak naprawdę jesteś sam, co najwyżej pożresz się z kimś na cb. Przyzwyczajasz się do chamstwa i agresji. Na parkingu walniesz flache z kumplem z Polski, albo położysz się spać. Ot, całe życie
Na tyle ile jeździłem, i co widzę po ludziach mi znanych pracujących w tym zawodzie, najgorsze jest właśnie to życie w trasie. Samej jazdy samochodem nie powinieneś się bać, to wchodzi w krew z czasem, przyzwyczajenie do gabarytów auta przychodzi z kilometrami. Gorzej z tym życiem po parkingach, śpisz w budzie, jesz jak najtaniej by Ci coś zostało, przeważnie to co sam ugotujesz/zrobisz. Toalety nie wszędzie są. Do tego stres: na drodze różne sytuacje się zdarzają, stres bo telefon ciągle dzwoni i spedytor czy szef krzyczy, poganiają, czasu wiecznie mało. Tak jakby korki były Twoją winą. Do tego kontrole, nie możesz przegiąć czasu pracy i pauz bo mandaty spore, jeśli samochód przeciążony bo spedytor wziął za duży ładunek - Ty musisz się starać by nie wpaść.
Ogółem wszyscy mają wszystko głęboko w 4 literach, a kierowca najniżej w hierarchii musi kombinować. I to jemu obcinają pensję za wszystkie przewinienia, i to jemu się dostaje za spóźnienia. Wielu pije po parkingach, by sobie ulżyć, i tak siadają później za fajere A wypadki... i z braku snu, i z alkoholu, i z wiecznego gonienia.
Wszyscy wiedzą że podstawa pensji to minimum, a "premia" jest za pokonane kilometry, za przestoje do niedawna nie płacili nic. Oficjalnie tak podobno być nie może. Ale taki jest fakt. I dziwić się, że w gonieniu za pieniądzem kilka osobówek miesięcznie jest tratowanych przez zestawy...
Znam małżeństwo które przez tą pracę się rozpadło. Wiele rodzin, gdzie dzieci sprowadzają ojca do 'pieniądza' jaki daje. Gdy wraca do domu na tydzien raz w miesiącu, po 2 dniach wszyscy się żrą na potęgę. Inne przyzwyczajenia. Niby zarabiasz pieniądze dla/na dzieci, co Cie nakręca, a żyjesz sam. Niby są ludzie na drodze, ale tak naprawdę jesteś sam, co najwyżej pożresz się z kimś na cb. Przyzwyczajasz się do chamstwa i agresji. Na parkingu walniesz flache z kumplem z Polski, albo położysz się spać. Ot, całe życie