13 Sty 2012, Pią 21:07, PID: 288855
Ja chyba jestem nienormalna, bo jutro ide pierwszy raz od 2 lat do pracy i umieram ze strachu. Inni na moim miejscu dziekowaliby Bogu a ja , a ja własnie nie , bo..
Mam 40 tke na karku od dwóch lat nie pracuję. Przedtem przez 14 lat pracowałam za biurkiem ( administracja) Kiedy zakład "padł" miałam lęk jak to bedzie ale zarazem jakąs nadzieję że napewno znajdę pracę. Czułam sie fatalnie będąc na zasiłku. Wstydziłam sie iść do posredniaka odbębnic podpis. Czułam sie jak trendowata ale nie opuszczała mnie nadzieje że kiedyś będę pracować. Oczywiście założyłam że szukam pracy w administracji ( kadry , księgowość) Udało sie , znajomy zalatwił mi pracę za biurkiem ale jak sie okazało tylko na rok.I znów kuroń i koszmar podpisów. Skończyła sie kuroniówka . Zaczęłam szukac pracy oczywiście takiej zgodnej z kwalifikacjami i doświadczeniem. No ale nie było łatwo , jak sie mieszka na podkarpaciu ( 20 % bezrobocie). Wszyscy moi znajomi pomagalimi szukać ale nic. Przesiedziałam bez zasiłku rok, dobrze że mąż miał pracę. Nie powiem było nawet dziwnie miło nie wstawać i nic nierobić aż nagle znajomy załatwił mi pracę.... w sklepie. O Boże ile ja wypłakałam bo nigdy nie zakładałam że trafię kiedyś do sklepu. To poniżej mojej godności. Jak sobie wyobraże spojrzenia znajomych to wierzcie mi zaczynam ryczeć jak wół. Wiem że to zabrzmi idotycznie ale ja nie chcę isc doTEJ pracy. Wiem jednoczeście że nie mam innego wyjścia ale boję sie że jak zacznę to nigdy nie wyjdę ze sklepu, że bedziemi trudniej znależć pracę za biurkiem . Jutro idę i ciarki przechodzą mi po plecach, żrę tabletki uspakajające i nie wiem co robić. Boję się . Nie wiem czy to dlatego że sie przyzwyczaiłam sie do siedzenia w domu czy to że to praca poniżej moich kwalifikacji . Rodzina sie cieczy a ja umieram ze strachu........
Mam 40 tke na karku od dwóch lat nie pracuję. Przedtem przez 14 lat pracowałam za biurkiem ( administracja) Kiedy zakład "padł" miałam lęk jak to bedzie ale zarazem jakąs nadzieję że napewno znajdę pracę. Czułam sie fatalnie będąc na zasiłku. Wstydziłam sie iść do posredniaka odbębnic podpis. Czułam sie jak trendowata ale nie opuszczała mnie nadzieje że kiedyś będę pracować. Oczywiście założyłam że szukam pracy w administracji ( kadry , księgowość) Udało sie , znajomy zalatwił mi pracę za biurkiem ale jak sie okazało tylko na rok.I znów kuroń i koszmar podpisów. Skończyła sie kuroniówka . Zaczęłam szukac pracy oczywiście takiej zgodnej z kwalifikacjami i doświadczeniem. No ale nie było łatwo , jak sie mieszka na podkarpaciu ( 20 % bezrobocie). Wszyscy moi znajomi pomagalimi szukać ale nic. Przesiedziałam bez zasiłku rok, dobrze że mąż miał pracę. Nie powiem było nawet dziwnie miło nie wstawać i nic nierobić aż nagle znajomy załatwił mi pracę.... w sklepie. O Boże ile ja wypłakałam bo nigdy nie zakładałam że trafię kiedyś do sklepu. To poniżej mojej godności. Jak sobie wyobraże spojrzenia znajomych to wierzcie mi zaczynam ryczeć jak wół. Wiem że to zabrzmi idotycznie ale ja nie chcę isc doTEJ pracy. Wiem jednoczeście że nie mam innego wyjścia ale boję sie że jak zacznę to nigdy nie wyjdę ze sklepu, że bedziemi trudniej znależć pracę za biurkiem . Jutro idę i ciarki przechodzą mi po plecach, żrę tabletki uspakajające i nie wiem co robić. Boję się . Nie wiem czy to dlatego że sie przyzwyczaiłam sie do siedzenia w domu czy to że to praca poniżej moich kwalifikacji . Rodzina sie cieczy a ja umieram ze strachu........