26 Cze 2012, Wto 14:27, PID: 306079
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26 Cze 2012, Wto 15:11 przez sophie_33.)
To ja wam napiszę jak było ze mną. Rok temu skończyłam studia jestem mgr inż , ale właściwie w naszym kraju to nic nie znaczy jesli wiadomo nie ma się znajomości wiec tak, szukałam pracy już przed zakończeniem studiów i zapraszali mnie na rozmowy co najwyżej do sklepów popularnych sieciówek, a pytania na rozmowach kwalifikacyjnych były typu dobierz biżuterię do sukienki w kratkę i takie jakieś durnoty , a ja specjalnych zdolności do takich modowych rzeczy nie mam, więc na tym się kończyło. Oczywiście zawsze mnóstwo przygotowania - od info na temat firmy do własnego ubrania, wielki stres i d*pa. Co prawda miałam zdolności naukowe i 3 razy zaproszona zostałam do udziału w projektach naukowych za skromne pieniążki (umowa o zlecienie, dla przyszłego pracodawcy bez znaczenia, bo nawet nie potrafił przeczytać poprawnie nazwy projektu...) Odbyłam 2 praktyki zawodowe w dość fajnych zakładach (ale pracodawcy nie patrzą na praktyki) i tyle na temat doświadczenia zawodowego. Obroniłam się w czerwcu i ciągle wysyłanie cv....dodam, że oczywiscie jestem osobą nieśmiałą i ciężką w kontaktach międzyludzkich, dodatkowo bardzo cicho mówię raczej nie pogadam z osobą obcą na luzie o pierdołach studiowałam w Krakowie, ale niestety musiałam wrócić do swojego małego mieasteczka, gdzie już w ogóle 5 ofert pracy na krzyz poza tym swojego cv nie zaniosę nigdzie bo chyba bym umarła tam przed wejściem gdziekolwiek, dodatkowo w małym mieście wszyscy się znają i jak zwykle moja niska samoocena powodowała, że wstydziłam się hmm samej siebie? że będę wytykana palcami? no nie wiem, dziwne uczucie...Zaczęłam szukać w pobliskich miastach. Wysyłałam śrenio od 3 do 10 cv dziennie korzystałam też z tego prgramu, który sprawdza czy pliki u odbiorcy były otwierane - oczywiście 1 na 10 ...zaproszono mnie na rozmowę do sklepu z suplementami diety myslę sobie, no nie sama siebie po prostu nienawidzę za to jaka jestem - sama siebie dobijam tą nieśmiałością, a pracodawca ma w kim wybierać, spięłam się i poszłam - okazało się, że mam za daleko i ciężko z dojazdem kolejna rozmowa - ten sam stres, ale podejście jak za 1 razem idę i udaję osobę komunikatywna mówię sobie muszę wypaść dobrze - bo to mój trening!! każdą rozmowę traktuję jako terapię. Poszłam - pani była bardzo miła, porozmawiałam sobie (starałam się uśmiechać) oczywiście stres był ogromny - ale już od sierpnia mam pracę co prawda nie w zawodzie :-o no i z klientem... oczywiście przed pierwszym dniem w pracy myśl czy ja się w ogóle nadaję do tego i czy załapię jakiś kontakt ze współpracownikami, czy sobie nie narobię wstydu...ale jakoś poszło...
najgorsza chyba rzecz - jeżdżę codziennie autobusem ok. 2 godz w jedną stronę bo ponad 60 km (oczywiście wraz z czekaniem- bo jestem 30 minut przed i po pracy 30 min czekam), no i na 2 zmiany ciągle muszę z kimś rozmawiać, ciągle ktoś przychodzi... często wysłuchuję pretensje sfrustrowanych ludzi... początkowo było ciężko (wszystko musiałam sobie pisać na karteczce, co komu powiedzieć), ale teraz ...po roku czasu jest już ok, bardzo dużo dała mi ta praca bywa ciężko i to bardzo czasami, 12 godzin codziennie to męka, ale coś za coś....
mam sporo takich momentów, że mam ochotę to wszystko rzucić i zamknąć się w domu i nie wyłazić, ale jak sobie pomyślę, że miałabym siedzieć sama w domu i się sama ze sobą męczyć to chyba wolę już to co mam - bo nie mam czasu na przemyślenia o swoim życiu
najgorsza chyba rzecz - jeżdżę codziennie autobusem ok. 2 godz w jedną stronę bo ponad 60 km (oczywiście wraz z czekaniem- bo jestem 30 minut przed i po pracy 30 min czekam), no i na 2 zmiany ciągle muszę z kimś rozmawiać, ciągle ktoś przychodzi... często wysłuchuję pretensje sfrustrowanych ludzi... początkowo było ciężko (wszystko musiałam sobie pisać na karteczce, co komu powiedzieć), ale teraz ...po roku czasu jest już ok, bardzo dużo dała mi ta praca bywa ciężko i to bardzo czasami, 12 godzin codziennie to męka, ale coś za coś....
mam sporo takich momentów, że mam ochotę to wszystko rzucić i zamknąć się w domu i nie wyłazić, ale jak sobie pomyślę, że miałabym siedzieć sama w domu i się sama ze sobą męczyć to chyba wolę już to co mam - bo nie mam czasu na przemyślenia o swoim życiu