26 Cze 2012, Wto 21:19, PID: 306164
Właśnie wróciłem do domu, 13 godzin zapieprzu. Bałem się strasznie tego dnia, od wczorajszego obiadu niczego nie wziąłem do ust, nie mogłem spać, a rankiem ledwo dałem radę wstać z łóżka - dawno nie było mi tak trudno rozpocząć dnia, z powodu przekonania, że przyniesie tylko rozczarowania i wstyd. Myślałem, że zejdę śmiertelnie, ale jednak dotarłem. W okolicach południa podsłuchałem nieco rozmowę szefa z naszą "nadzorczynią". Przebąkiwał coś o sporej liczbie pomyłek i "konieczności wyciągnięcia konsekwencji", ale nie zrozumiałem detali, m.in. tego, czy chodzi o mnie. Pracowałem targany myślami, gotowałem się, czyniłem sobie wyrzuty, coraz bardziej odłączając się od rzeczywistości. Minęło uczucie głodu i osłabienia, ból kręgosłupa. Koniec końców nikt mnie z widłami nie gonił, ale może zostawili to sobie na jutro.
Wyskoczą zza winkla i SURPRAJS, WYPIE*DALAJ.
Wyskoczą zza winkla i SURPRAJS, WYPIE*DALAJ.