05 Lut 2017, Nie 5:57, PID: 613475
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05 Lut 2017, Nie 5:59 przez skejciara.)
Kiedyś już o tym pisałam.
Równe półtora roku temu po rzuceniu studiów znalazłam ofertę, która polegała na tym, że miałam parę godzin sprzątać, a potem pomagać w biurze. Przyszło co do czego - wyszło, że większość czasu się nudziłam, ale czasami jednak coś miałam z biurowych rzeczy. Jednakże od kwietnia mam tego coraz mniej i miałam coraz bardziej dość.
Ogólnie oni mają mnie za jakiegoś idiotę, bo się dziwni zachowuje wśród ludzi i pewnie dlatego nie chcą mi nic dać. W pewnym momencie osiągnęłam szczyt frustracji, a jednocześnie
jedyna osoba, z która gadałam od sierpnia zaczęła mi robić za plecami - przyprowadzała osoby na moje miejsce - mi nikt nic nie mówił.
W październiku rozmawiałam z szefem, żeby dał mi więcej do roboty, zmienił etat albo zwolnił. Dałam wypowiedzenie, ale wtedy mi jeszcze nie podpisał, bo i tak nic nie miałam w zanadrzu. Wspomniana osoba od momentu dowiedzenia się o moim nieskutecznym wypowiedzeniu znowu zaczęła kręcić...Myślałam, że sami to rozwiążą do końca roku.
W styczniu firma zmieniła nazwę. Sytuacja wyglądała tak, że w jeden poniedziałek dostałam nową umowę, a w piątek znowu widziałam kobietę na moje miejsce. Znowu cisza dookoła mnie. W ubiegłą środę gadałam z szefem - na czym w końcu stoje i wynika, że myśli, by mi dać coś nowego do roboty, o tej kobiecie nic nie powiedział. Z racji tego co robie, wchodzę wszędzie - i chcąc nie chcąc widziałam jej papier o zatrudnienie z datą 6 luty - czyli jutro.
Oficjalnie nic nie wiem, jak niby mam sie do tego ustosunkować?
Tak, chcę odejść, bo się ni rozwijam.. jakby mnie nie okłamali na początku to bym w życiu się tego nie podjęła, ale potem już nie mogłam na studia wrócić..
Jednocześnie nie mogę się doprowadzić o sytuacji, że będę bez pracy - jednak świadomość, że człowiek musi gdzieś wstać, ubrać się jest lepsza niż siedzenie w domu - a wiecie czym to grozi..
Równe półtora roku temu po rzuceniu studiów znalazłam ofertę, która polegała na tym, że miałam parę godzin sprzątać, a potem pomagać w biurze. Przyszło co do czego - wyszło, że większość czasu się nudziłam, ale czasami jednak coś miałam z biurowych rzeczy. Jednakże od kwietnia mam tego coraz mniej i miałam coraz bardziej dość.
Ogólnie oni mają mnie za jakiegoś idiotę, bo się dziwni zachowuje wśród ludzi i pewnie dlatego nie chcą mi nic dać. W pewnym momencie osiągnęłam szczyt frustracji, a jednocześnie
jedyna osoba, z która gadałam od sierpnia zaczęła mi robić za plecami - przyprowadzała osoby na moje miejsce - mi nikt nic nie mówił.
W październiku rozmawiałam z szefem, żeby dał mi więcej do roboty, zmienił etat albo zwolnił. Dałam wypowiedzenie, ale wtedy mi jeszcze nie podpisał, bo i tak nic nie miałam w zanadrzu. Wspomniana osoba od momentu dowiedzenia się o moim nieskutecznym wypowiedzeniu znowu zaczęła kręcić...Myślałam, że sami to rozwiążą do końca roku.
W styczniu firma zmieniła nazwę. Sytuacja wyglądała tak, że w jeden poniedziałek dostałam nową umowę, a w piątek znowu widziałam kobietę na moje miejsce. Znowu cisza dookoła mnie. W ubiegłą środę gadałam z szefem - na czym w końcu stoje i wynika, że myśli, by mi dać coś nowego do roboty, o tej kobiecie nic nie powiedział. Z racji tego co robie, wchodzę wszędzie - i chcąc nie chcąc widziałam jej papier o zatrudnienie z datą 6 luty - czyli jutro.
Oficjalnie nic nie wiem, jak niby mam sie do tego ustosunkować?
Tak, chcę odejść, bo się ni rozwijam.. jakby mnie nie okłamali na początku to bym w życiu się tego nie podjęła, ale potem już nie mogłam na studia wrócić..
Jednocześnie nie mogę się doprowadzić o sytuacji, że będę bez pracy - jednak świadomość, że człowiek musi gdzieś wstać, ubrać się jest lepsza niż siedzenie w domu - a wiecie czym to grozi..