30 Paź 2018, Wto 22:09, PID: 769267
Jestem już po rozmowie. Wiedziałam, że mogę dostać jakieś trudniejsze pytanie ale byłam jakoś na to przygotowana. Dzwoniła do mnie menagerka. Na miejscu okazało się, że rozmowę będę mieć z właścicielem. Właścicielem, który pochodzi z USA i nie mówi po polsku. Tak, całą rozmowę miałam w języku angielskim... Moja pierwsza rozmowa i od razu taki szok. Pytania jak na takie stanowisko też były dość drążące - wymień 3 swoje cechy, wybierz jedną z nich i dlaczego ta, jaką masz słabość i jak sobie z nią radzisz, opisz stresującą w poprzedniej pracy, opisz trudną sytuację w poprzedniej pracy, jak opisaliby Cię znajomi, jesteś intro czy ekstrowertykiem, co wniesiesz do zespołu, jakie umiejętności wniesiesz do zespołu... Całość trwała to z 40 minut. Wiem, że te pytania są dosyć typowe ale siedząc tam, sparaliżowało mnie. Na wszystko odpowiedziałam, nie miałam problemu ze zrozumieniem, brakowało mi pojedynczych słów i myliłam składnię. Nie nastawiam się na nic, raczej mnie nie przyjmą ale wydaje mi się, że jak zostałam rzucona na taką głęboką wodę to już chyba nic mnie nie zaskoczy.