15 Kwi 2021, Czw 12:37, PID: 840719
(15 Kwi 2021, Czw 11:44)Ciasteczko napisał(a): Nie znam Twojej terapeutki, ale to brzmi, jakby trochę bagatelizowała Twój problem na zasadzie "masz co jeść, masz gdzie spać, masz prace przy koronawirusie, to co wydziwiasz". Ja chłopaka na tym często lapie, jak chce mi pomóc z problemem, to tez gada takie mądrości, co mnie tylko bardziej wpienia. Coś na zasadzie, że ktoś widzi w Tobie potencjał (i może mieć rację), ale za cholerę nie potrafi pojąć, że ty go nie widzisz i że to właśnie jest sedno problemu.
Czemu na bezrobociu czułaś się ch*jowo (pytam, bo niektórym ten okres sie podoba)? Chodziło tylko o kase czy o coś innego?
Moim zdaniem ta praca nie jest dla Ciebie i tutaj nie ma się czego wstydzić, bo tylko dość specyficzne osoby sa w stanie naprawdę dobrze czuć się w pracy z klientem i jeszcze czerpać z tego satysfakcję. Jak dla mnie masz normalną reakcję na taką robotę.
Jaka Twoim zdaniem musiałaby być praca, żebyś ją polubiła? W sensie, ile godzin dziennie, jaki charakter pracy itp.
Terapeutka pracuje w nurcie cbt i uważa, że jeśli jestem w kryzysie, to pomoże mi znaleźć sposób na to, żebym lepiej się poczuła tu i teraz. Pracuje też nad moimi zniekształceniami poznawczymi. Przez ostatnia sesję dyskutowałam z t. na temat bezsensowności mojego życia i na temat patu, w którym się po raz kolejny znalazłam. Ona mi na to odpowiadała, że nie zwracam uwagi na to, co osiągnęłam. No osiągnęłam tyle, że poszłam do pracy po długim okresie bezrobocia, a teraz chcę uciec jak z każdej pracy, którą podjęłam, tylko teraz udało mi się wytrzymać pół roku. W perspektywie całego życia i wymagań, jakie stawia dorosłość, jest to , nie osiągnięcie.
Na bezrobociu spędziłam większość dorosłości, dosłownie lata z małymi przerwami. Ostatni najdłuższy okres to 2 lata nieprzerwanie będąc na utrzymaniu męża. Czułam się jak pasożyt, czułam się gorsza od innych, bezużyteczna, było mi wstyd na spotkaniach ze znajomymi i z rodziną (wszyscy pracują), na nic nie było mnie stać, nic nie mogłam zaplanować (na zakup mieszkania nie stać, na dziecko nie stać), ledwo starczało na życie i wynajem mieszkania z jeden pensji, nie wspominając o tym, że nic nie dało się odłożyć. Jednym słowem życie bez perspektyw na zmianę.
Najbardziej chciałabym pracę indywidualną, niestresującą, bez ludzi. Może być 8 godzin. Nie potrafię podać więcej specyfikacji. Czasem myślę nad własną działalnością, bo wiem, że nikt nie będzie nade mną stał. Z drugiej strony, wszystko będzie zależeć ode mnie (mojej pracowitości i determinacji), więc rodzi się pytanie, czy byłabym w stanie taką odpowiedzialność udźwignąć.