15 Kwi 2021, Czw 14:42, PID: 840734
Terapeutka w sumie aż tak mi tego nie wmawia, stara się, żebym sama zauważyła, że jest to sukces. W perspektywie mojego życia pójście do pracy po okresie bezrobocia jest sukcesem, ale nieumiejętność radzenia sobie w pracy do tego stopnia, że rozważa się rezygnację z niej, już rozpatruję jako porażkę. Ja też bardzo porównuję się do innych, a innym wiedzie się świetnie - skończyli studia, mają pracę w zawodzie, którą lubią/tolerują, kupują mieszkania 60 metrów plus. Także mój sukces jest dość blady i nieoczywisty przy sukcesach normalsów xd
Mój mąż niby wspiera, niby nie. Z jednej strony nie wykopywał mnie na siłę do pracy przez te 2 lata, chociaż często wypominał, że nic nie robię i nawet się nie staram tego zmienić (miał rację). Teraz, gdy wariuję przez robotę różnie mu wychodzi to wsparcie. Raz mówi, że rozumie, że mam takie problemy i że wszystko dużo bardziej przeżywam, innym razem podsumowuje temat "powinnaś zostać w obecnej pracy". Mówi to w dobrej wierze, ale dla mnie takie coś nie jest wspierające.
Byłam na bezrobociu, bo bałam się pójść do pracy. Mam lęki społeczne z różnym natężeniem w zależności od okresu życia. Mój lęk przed pracą wiąże się ściśle z lękiem przed ludźmi. Wszystko się właśnie wokół ludzi kręci.
Mój mąż niby wspiera, niby nie. Z jednej strony nie wykopywał mnie na siłę do pracy przez te 2 lata, chociaż często wypominał, że nic nie robię i nawet się nie staram tego zmienić (miał rację). Teraz, gdy wariuję przez robotę różnie mu wychodzi to wsparcie. Raz mówi, że rozumie, że mam takie problemy i że wszystko dużo bardziej przeżywam, innym razem podsumowuje temat "powinnaś zostać w obecnej pracy". Mówi to w dobrej wierze, ale dla mnie takie coś nie jest wspierające.
Byłam na bezrobociu, bo bałam się pójść do pracy. Mam lęki społeczne z różnym natężeniem w zależności od okresu życia. Mój lęk przed pracą wiąże się ściśle z lękiem przed ludźmi. Wszystko się właśnie wokół ludzi kręci.