10 Sty 2009, Sob 3:43, PID: 109004
Człowiek w takich momentach nie myśli o rodzinie, przyjacioł czy że czas załagodzi ból.
Poprostu już ma wszystkiego dość i chce to zakończyć, a samobójstwo w takich chwilach okazuje się jedynym rozsądnym rozwiązaniem. Choć na zdrowy umysł jest 20 lepszych mniej drastycznych rozwiązań.
Przechodziłem przez coś podobnego w sierpniu 2007, nie obchodziło mnie to że rodzina nie będzie miała za co wyprawić moje pogrzebu, że mama będzie mieć żal do mnie, bo zawsze we mnie wierzyła i w sumie nikt nie miał by różowego pojęcia dlaczego to zrobiłem. Nie pomagało nawet to, że jeszcze 3 tygodnie i wszystko wróci do normy.
Ale jakoś wytrzymałem. Było to u mojej rodziny na wsi od strony matki, zawsze tam się nasłuchuję jaki to jestem cichy, beznadziejny etc. i mam tam bardzo dużo czasu (wtedy miałem przeszło 800 godzin, każda godzina trwała tyle co miesiąc, każda doba tyle co rok) na rozmyślanie.
Od tamtego czasu trzymam się od nich z daleka, matka mi robi wyrzuty ale co tam .
Poprostu już ma wszystkiego dość i chce to zakończyć, a samobójstwo w takich chwilach okazuje się jedynym rozsądnym rozwiązaniem. Choć na zdrowy umysł jest 20 lepszych mniej drastycznych rozwiązań.
Przechodziłem przez coś podobnego w sierpniu 2007, nie obchodziło mnie to że rodzina nie będzie miała za co wyprawić moje pogrzebu, że mama będzie mieć żal do mnie, bo zawsze we mnie wierzyła i w sumie nikt nie miał by różowego pojęcia dlaczego to zrobiłem. Nie pomagało nawet to, że jeszcze 3 tygodnie i wszystko wróci do normy.
Ale jakoś wytrzymałem. Było to u mojej rodziny na wsi od strony matki, zawsze tam się nasłuchuję jaki to jestem cichy, beznadziejny etc. i mam tam bardzo dużo czasu (wtedy miałem przeszło 800 godzin, każda godzina trwała tyle co miesiąc, każda doba tyle co rok) na rozmyślanie.
Od tamtego czasu trzymam się od nich z daleka, matka mi robi wyrzuty ale co tam .