03 Lut 2009, Wto 17:52, PID: 120321
Obecnie to chyba nie moge odpowiedzieć na pytanie 'jak z tym jest u mnie' bo ja właściwie nie utrzymuje żadnych bliższych relacji z ludźmi Tylko takie bardzo powierzchowne, które mogłyby dla mnie zniknąć w jednej chwili i nie odczułabym żadnej różnicy, więc one się nie liczą. Generalnie to uciekam od ludzi kiedy moge
No właśnie pytanie dlaczego uciekam... Tak do końca to nie jestem pewna dlaczego. Na pewno troche bo chce, a troche bo boje się tej bliskości... bo jak kogoś bardzo polubię to zaczynam świrować xO podobnie jak napisałeś:
Jak tak wspominam to we wszystkich relacjach międzyludzkich byłam zazdrosna i zaborcza o te osoby i myśle, że to właśnie wynikało z tego strachu przed odrzuceniem, że jak ktoś już mniej czasu mi poświęcał a więcej komuś innemu to ja to postrzegałam jako "jestem już dla tej osoby mało ważna". To już jest moja skaza, że nie umiem w relacjach miedzyludzkich być normalna, taka "elastyczna" powiedzmy. Si, jestem toksyczna. <poszła tłuc łbem o ściane xP>
No właśnie pytanie dlaczego uciekam... Tak do końca to nie jestem pewna dlaczego. Na pewno troche bo chce, a troche bo boje się tej bliskości... bo jak kogoś bardzo polubię to zaczynam świrować xO podobnie jak napisałeś:
Hircyn napisał(a):Od dawna zauważam, że wszystkie związki interpersonalne, relacje międzyludzkie w moim wykonaniu są zatrute strachem o odrzucenie.Boje się strasznie odrzucenia, właśnie dlatego stronie od ludzi bo boje się, że się zaangażuję (a trzeba zaznaczyć, że jak ja się angażuję to tak na całego już, wyznaję zasadę 'wszystko albo nic') a ten ktoś albo nie zrozumie mojej zaborczości albo mnie po prostu po jakimś czasie odrzuci... a ja tego nie przeżyje xD"
Przyjaciółka ma zły humor (każdy czasem ma) albo jest dwuznaczna sytuacja, czy po prostu nie ma czasu, co jest normalne, a ja wpadam w panikę. nie wiem co ze sobą zrobić, ciąć się, czy powiesić. Życie jest pełne dylematów.
Jak tak wspominam to we wszystkich relacjach międzyludzkich byłam zazdrosna i zaborcza o te osoby i myśle, że to właśnie wynikało z tego strachu przed odrzuceniem, że jak ktoś już mniej czasu mi poświęcał a więcej komuś innemu to ja to postrzegałam jako "jestem już dla tej osoby mało ważna". To już jest moja skaza, że nie umiem w relacjach miedzyludzkich być normalna, taka "elastyczna" powiedzmy. Si, jestem toksyczna. <poszła tłuc łbem o ściane xP>
Hircyn napisał(a):Podobnie jest w znaaacznie bliższych relacjach... mam zwyczaj zagłaskiwania kota na śmierć.Hmm, ja mam coś takiego, że jak już jestem z kimś blisko, baardzo kogoś lubie i puści już ta smycz, którą na co dzień trzymam na uwięzi swoje 'ja' to wiem, że robie sie bardzo nachalna względem tej osoby. Ludzie chyba tego nie lubią, jak ktoś jest nachalny, a co za tym idzie ogranicza ich wolność, no bo przylepi się do ciebie taki rzep i puścić nie chce. Męczące.
Hircyn napisał(a):Często również w towarzystwie staram się zabierać głos, nienawidzę ciszy i nienawidze być zapomnianym, nawet jeśli mnie to męczy, czy nudzi. (innych również).Też to mam, to jest dopiero głupie, kiedy się gada na siłe, męczy cie to strasznie, a mimo to dalej gadasz bo cisza wydaje ci się nie w porządku, niezręczna. Z tym zapominaniem o mnie to kiedyś też tak miałam, że nie lubiłam kiedy się zapominało o mnie czy pomijało mnie. Teraz to chyba nawet lubie jak zapominają, bo mam wtedy święty spokój ;]