17 Maj 2009, Nie 16:02, PID: 149824
Wydaje mi się, że ludzie zaczynają być nerwowi i zgorzkniali nie do zniesienia, kiedy wpadają w pętlę doświadczeń, bo nie otrzymują odpowiedniego oparcia, pozwalającego im trwać w przekonaniach irracjonalności swoich codziennych zmagań. Tracimy poczucie własnej wartości również wtedy, gdy brakuje nam uznania za swoje zmagania, nawet jeśli wydają się być irracjonalne. Oznacza to, ze mamy ciągle szereg bieżących, życiowych spraw, ale nie wywiązujemy się z nich należycie, ponieważ poświęcamy spokój na rzecz wiary w słusznoć postawy społecznej. Każdy z nas jest mniej bądź bardziej skłonny do współpracy, a to wiąże się z poświęceniem uwagi i pracą na rzecz innych. Kiedy nasze pierwotne idee romantyczne zaczynają nas przytłaczać irracjonalnością swoich postulatów, wówczas, często dosyć radykalnie podejmujemy działnia, mające weryfikować słuszność roszczeń o pielęgnowanie dziedzicta, kultury, tożsamości. Rodzice piętnują nas swoją postawą, byśmy piastowali wiarę w wartość owoców pracy minionych pokoleń, by te, kiedy zaczynają być jak uwiędłe laury - jak symbolizuje to upadek wiary w rzeczywistą wartość martyrologii - nie zniechęcały nas do poszukiwań sensu cierpień innych. To przedmiot kultu i świętości, a zatem niewyczerpane źródło wiedzy i nadziei na lepsze jutro. Kiedy w oparciu o swoje zrozumiałe położenie racjonalnie planujemy, to trwamy w oczekiwaniu na to, co już poznane, nie budzi naszego strachu. Nie ulegamy wówczas złudom i rozczarowaniom i zapobiegamy lawinie konsekwencji, spowodowanej niesprostaniu wymogom stawianym przez otoczenie. Nie czujemy się przegrani i oszukani - nie wpadamy w gniew.
Unikamy więc konfrontacji, kiedy nie możemy rozumieć wartości swoje pracy, a dziać się to może mimowolnie.
Unikamy więc konfrontacji, kiedy nie możemy rozumieć wartości swoje pracy, a dziać się to może mimowolnie.