14 Lis 2016, Pon 1:05, PID: 594375
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 14 Lis 2016, Pon 1:06 przez Lato.)
Kristen, bardzo celna uwaga jeśli chodzi przekazywanie dzieciom negatywnych cech, dorzuciłbym tu jeszcze styl życia.
Raz w szkole na lekcji WDŻ nauczycielka mówiła że zadowolona, szczęśliwa matka to takie same córki. Jeśli matka będzie negatywnie nastawiona do życia, to bardziej prawdopodobne, że córki też takie będą. Raczej nie bez przypadku właśnie ten banał? utkwił mi w głowie.
Podobnie jak u ciebie, moi rodzice nie są dla mnie jakimś szczególnym wzorem. Jeśli chodzi o ojca, to jak mógłby być wzorem skoro bez wątpienia ma mnie gdzieś. Jeśli chodzi o matkę, cóż, wychowywanie samotnie dziecka (lub z pomocą, która jednak czasem zbyt pomocna nie jest a wymaga sporych ustępstw) nie jest łatwe, co doceniam. Jednak brak ojca powinien być synowi jakoś zrekompensowany, no ale jak miałaby to zrobić zagoniona matka, nie będąca zbytnio uświadomiona w tym kierunku, poza tym podchodząca do życia z lekką rezerwą, nie mająca bogatego życia społecznego tj. praca-dom itd. (stąd napisałem wyżej o stylu życia). Zmierzam do tego ,że po ojcu nic nie dostałem a po matce i rodzinie ogólnie zapewne cały zestaw "przydatnych" cech, postaw, zachowań. Nie obwiniam nikogo, bo tak najłatwiej ale pewne rzeczy nie biorą się znikąd.
Przy takim rodzinnym sp*leniu posiadanie samemu dzieci nie wydaje się być dobrym pomysłem.
Raz w szkole na lekcji WDŻ nauczycielka mówiła że zadowolona, szczęśliwa matka to takie same córki. Jeśli matka będzie negatywnie nastawiona do życia, to bardziej prawdopodobne, że córki też takie będą. Raczej nie bez przypadku właśnie ten banał? utkwił mi w głowie.
Podobnie jak u ciebie, moi rodzice nie są dla mnie jakimś szczególnym wzorem. Jeśli chodzi o ojca, to jak mógłby być wzorem skoro bez wątpienia ma mnie gdzieś. Jeśli chodzi o matkę, cóż, wychowywanie samotnie dziecka (lub z pomocą, która jednak czasem zbyt pomocna nie jest a wymaga sporych ustępstw) nie jest łatwe, co doceniam. Jednak brak ojca powinien być synowi jakoś zrekompensowany, no ale jak miałaby to zrobić zagoniona matka, nie będąca zbytnio uświadomiona w tym kierunku, poza tym podchodząca do życia z lekką rezerwą, nie mająca bogatego życia społecznego tj. praca-dom itd. (stąd napisałem wyżej o stylu życia). Zmierzam do tego ,że po ojcu nic nie dostałem a po matce i rodzinie ogólnie zapewne cały zestaw "przydatnych" cech, postaw, zachowań. Nie obwiniam nikogo, bo tak najłatwiej ale pewne rzeczy nie biorą się znikąd.
Przy takim rodzinnym sp*leniu posiadanie samemu dzieci nie wydaje się być dobrym pomysłem.