28 Sie 2018, Wto 22:19, PID: 761151
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28 Sie 2018, Wto 22:20 przez Kiwi.)
Jeśli komuś tak przeszkadzają obrazki dzieci na ścianach poczekalni, to może ma jakiś wewnętrzny problem ze swoją decyzją?
Ja generalnie dzieci nigdy nie chciałam, z bardzo niewielkim nastawieniem, że dziecko to może nie aż taka tragedia, a nastawienie to pojawiło się w ostatnim czasie (choć od "to lepsze niż rak" do "chcę" wciąż daleko). Na ten moment "nie chcę, ale nie deklaruję, że nie zmieni się to w przyszłości".
Od mojego lekarza usłyszałam (w odpowiedzi na moje wykrzywienie twarzy, które powstało po suchej, medycznej informacji, ile jeszcze rozsądnie-medycznie czasu na dziecko mi zostało), że "no ale przecież nie każdy musi mieć dzieci". Kiedyś z racji problemów z hormonami miałam też kontakt z szerszym gronem medyków, to poza tekstami o dzieciach, na moją (oj, wtedy aż zbyt pewną) wypowiedź o tym, że dzieci nie chcę, nikt nie odpowiedział mi inaczej, niż w stylu podkreślającym, że bez wyrównania się w tej kwestii będę narażona na problemy ze zdrowiem, a płodność jakby swoją drogą. Nikt mnie nie umoralniał, a mowa na pewno o co najmniej dziesięciu specjalistach.
Z negatywnych doświadczeń kiedyś w recepcji zostałam zapytana, czy chcę iść do ginekologa w sprawie antykoncepcji, bo jak tak, to jedna lekarka nie przepisuje. Nie chciałam antykoncepcji, ale zapisałam się do kogoś innego, bo po co mi lekarz tak wyraźnie podkreślający swoje, tak dalekie od moich, poglądy.
Ale generalnie dla mnie artykuł z niczego, a jak ktoś ma problem z "kluczeniem między brzuszkami" u ginekologa, to niech tylko poczeka na "kluczenie między grypami", gdy idzie do rodzinnego po receptę na leki na migrenę. Będzie znacznie gorzej.
A jeśli chodzi o leki antykoncepcyjne tak ogólnie (nawiązuję do artykułu), to nie widzę niczego złego w informowaniu o ich szkodliwości. Myślę nawet, że część nie-nawiedzonych ginekologów mówi, że nie warto czekać, albo że kobiety chcą nieodpowiedzialnie rodzić po 40, bo... Bo to prawda. Lekarze z doświadczeniem 20 letnim i więcej na pewno nieraz widzieli "ewolucję" w myśleniu pacjentki na przykład na przełomie 10 lat.
Jak ktoś NAPRAWDĘ wie, czego chce i czego nie chce, to myślę, że wiele tekstów czy sytuacji po prostu się olewa. Pomijam jakieś obrażanie i pytania o ilość partnerów, ale to pewnie margines lekarzy, jak wszędzie.
Ja generalnie dzieci nigdy nie chciałam, z bardzo niewielkim nastawieniem, że dziecko to może nie aż taka tragedia, a nastawienie to pojawiło się w ostatnim czasie (choć od "to lepsze niż rak" do "chcę" wciąż daleko). Na ten moment "nie chcę, ale nie deklaruję, że nie zmieni się to w przyszłości".
Od mojego lekarza usłyszałam (w odpowiedzi na moje wykrzywienie twarzy, które powstało po suchej, medycznej informacji, ile jeszcze rozsądnie-medycznie czasu na dziecko mi zostało), że "no ale przecież nie każdy musi mieć dzieci". Kiedyś z racji problemów z hormonami miałam też kontakt z szerszym gronem medyków, to poza tekstami o dzieciach, na moją (oj, wtedy aż zbyt pewną) wypowiedź o tym, że dzieci nie chcę, nikt nie odpowiedział mi inaczej, niż w stylu podkreślającym, że bez wyrównania się w tej kwestii będę narażona na problemy ze zdrowiem, a płodność jakby swoją drogą. Nikt mnie nie umoralniał, a mowa na pewno o co najmniej dziesięciu specjalistach.
Z negatywnych doświadczeń kiedyś w recepcji zostałam zapytana, czy chcę iść do ginekologa w sprawie antykoncepcji, bo jak tak, to jedna lekarka nie przepisuje. Nie chciałam antykoncepcji, ale zapisałam się do kogoś innego, bo po co mi lekarz tak wyraźnie podkreślający swoje, tak dalekie od moich, poglądy.
Ale generalnie dla mnie artykuł z niczego, a jak ktoś ma problem z "kluczeniem między brzuszkami" u ginekologa, to niech tylko poczeka na "kluczenie między grypami", gdy idzie do rodzinnego po receptę na leki na migrenę. Będzie znacznie gorzej.
A jeśli chodzi o leki antykoncepcyjne tak ogólnie (nawiązuję do artykułu), to nie widzę niczego złego w informowaniu o ich szkodliwości. Myślę nawet, że część nie-nawiedzonych ginekologów mówi, że nie warto czekać, albo że kobiety chcą nieodpowiedzialnie rodzić po 40, bo... Bo to prawda. Lekarze z doświadczeniem 20 letnim i więcej na pewno nieraz widzieli "ewolucję" w myśleniu pacjentki na przykład na przełomie 10 lat.
Jak ktoś NAPRAWDĘ wie, czego chce i czego nie chce, to myślę, że wiele tekstów czy sytuacji po prostu się olewa. Pomijam jakieś obrażanie i pytania o ilość partnerów, ale to pewnie margines lekarzy, jak wszędzie.