24 Sie 2020, Pon 16:19, PID: 826755
Problem z adopcją leży w tym, że cechy osobowości w sporej części (>50%) są dziedziczone a niestety większość dzieci z biduli pochodzi z patologicznych rodzin. Już same geny statystycznie stważają podwyższone ryzyko wszelkich zachowań aspołecznych, konfliktów z prawem i wszelkich zaburzeń psychicznych. Znałem parę osób adoptowanych w dzieciństwie przez tzw. normalnych ludzi i z wiekiem dało się zaobserwować u nich nadreprezentację patologii i wszelakich problemów. Znałem choćby przypadek dwójki (niespokrewnionych ze sobą) dzieci, z których brat wyszedł na przysłowiowych "ludzi" podczas gdy siostra z wiekiem przejawiała coraz więcej niesprowokowanych niczym zachowań agresywnych. Kiedy była już dorosła sama porzuciła własne kilkuletnie już dziecko (ojciec nn).
Znam i takiego, który wychował się w bardzo nieciekawej rodzinie i pomimo tego jak i również prawdopodobnie FAS-a (dość wyraźnie uwidocznione cechy dysmorficzne) i zarówno on jak i "brat" (też z adopcji) jakoś radzą sobie w życiu. W każdym razie ryzyko jest statystycznie spore, także spory szacunek dla osób, które podejmują się wychowywania obcego dziecka.
Rodzina bez dzieci jest wybrakowana, niekompletna. Płodzenie i wychowywanie potomstwa to jedna z bardziej instynktowych potrzeb emocjonalnych u zwierząt (wliczając w to ludzi). Z drugiej strony to biologiczna pułapka, podtrzymująca niekończący się łańcuch pokoleń, skazywanie żywych istot na cierpienie. Wiadomo - to perspektywa skrajnie depresyjna/nihilistyczna/antynatalistyczna, po prostu dla niektórych szklanka zawsze będzie w połowie pusta a swoją egzystencję postrzegają w kategoriach bólu, cierpienia z czasem zgorzknienia (sam bym się z resztą do tej kategorii popaprańców zaliczył). Mimo wszystko gdybym teoretycznie naprostował swoje życie i z czasem poznał sensowną samicę to myślę, że do względnego emocjonalnego spełnienia brakowało by jakichś .
Znam i takiego, który wychował się w bardzo nieciekawej rodzinie i pomimo tego jak i również prawdopodobnie FAS-a (dość wyraźnie uwidocznione cechy dysmorficzne) i zarówno on jak i "brat" (też z adopcji) jakoś radzą sobie w życiu. W każdym razie ryzyko jest statystycznie spore, także spory szacunek dla osób, które podejmują się wychowywania obcego dziecka.
Rodzina bez dzieci jest wybrakowana, niekompletna. Płodzenie i wychowywanie potomstwa to jedna z bardziej instynktowych potrzeb emocjonalnych u zwierząt (wliczając w to ludzi). Z drugiej strony to biologiczna pułapka, podtrzymująca niekończący się łańcuch pokoleń, skazywanie żywych istot na cierpienie. Wiadomo - to perspektywa skrajnie depresyjna/nihilistyczna/antynatalistyczna, po prostu dla niektórych szklanka zawsze będzie w połowie pusta a swoją egzystencję postrzegają w kategoriach bólu, cierpienia z czasem zgorzknienia (sam bym się z resztą do tej kategorii popaprańców zaliczył). Mimo wszystko gdybym teoretycznie naprostował swoje życie i z czasem poznał sensowną samicę to myślę, że do względnego emocjonalnego spełnienia brakowało by jakichś .